Polityka i Społeczeństwo

PiS przekupi Unię na koszt podatnika. Czy Bruksela da się nabrać dobrej zmianie?

W Brukseli trwa bitwa o przyszły unijny budżet i zdaje się, że rząd w końcu zdecydował się na poważnie wejście do gry. Mateusz Morawiecki postawił na ocieplenie stosunków poprzez wysłanie pojednawczych sygnałów, którymi Polska próbuje dać do zrozumienia, że nie oferuje tylko przysłowiowego kija, ale i marchewkę. Premier zaproponował bowiem, że Polska jest gotowa zwiększyć swoją składkę członkowską do unijnego budżetu z 1% do 1,2% PKB, co oznacza podwyżkę naszego wkładu o prawie 4 mld zł. Jest to ruch na przełamanie lodów, aby w następnej fazie ruszyć do szturmu na fundusze spójności. Rząd miał bowiem wizerunek europejskiego egoisty, który nie jest gotowy brać na siebie zobowiązań, co czyniło nieskutecznymi realną próbę rozmów o budżecie. Nie jest to jednak jedyna obietnica wobec Brukseli. Morawiecki opowiedział się także za wprowadzeniem europejskiego “podatku cyfrowego”, wymierzonego w podmioty, które dzięki handlowi w sieci próbują omijać płacenie podatków. Byłby to kolejne miliardy, którymi premier kusi urzędników. Widać wyraźnie, że Warszawa liczy, że pieniądz przemawiają do serca mocniej niż praworządność. Ta ostatnia kwestia jako narzędzie w ręku Unii stanowi bowiem nieustające zagrożenie dla rządzących, ale w obliczu politycznego pata w sporze widać też, że wola na starcie totalne maleje po obu stronach, stąd próba załatwienia sprawy inną drogą. W obliczy kryzysu na wielu frontach z jakimi zmaga się Wspólnota dla wielu może okazać się to atrakcyjną ofertą.

 

W obliczu spalenia dyplomatycznych mostów w ciągu ostatniego roku rządowi nie zostało wiele innych narzędzi nacisku niż argument finansowy. Na stole rozmów jest kilka scenariuszy. Możliwa jest redukcja funduszy spójności o 15% lub 30%, czy w wariancie optymistycznym zamrożenie ich na poziomie cen z 2011 roku. Co ciekawe, mimo całego konfliktu plany Komisji Europejskiej, nawet w najbardziej drakońskiej wersji nie uderzają najbardziej w Polskę, ale w kraje zachodniej Europy. W wariancie optymistycznym, który jest procedowany przez Komisję, Polska straciłaby około 5% fundusz spójności, podczas gdy Niemcy 94% a Francja 76-91%. W formie straszaka wciąż przewija się jednak propozycja ucięcia Polsce 30% środków, stąd rząd jest cały czas na baczności.

 

Obecna gra w Brukseli stawia Polskę mimo wszystko w trudnym położeniu dyplomatycznym, ponieważ typowe argumenty mówiące o solidarności, wyrównaniu szans już nie będą działały tak jak kiedyś na opinię publiczną. Z kraju, który mógł wykorzystywać swoje położenie na swoją korzyść w rozgrywkach o unijne fundusze staliśmy się państwem, które musi z trudem walczyć o utrzymanie dotychczasowych pozycji. Jest to olbrzymi cios, który poparty realnymi cięciami wspólnoty może odbić się realnie na słupkach poparcie partii rządzącej. Stąd rządzący są gotowi wykonać pewne ustępstwa wobec Brukseli, które uratują ich własny wizerunek, a cenę za które jak zwykle poniosą podatnicy. Tradycją polskiej polityki jest to, że elity działają wedle zasady – korzyści nasze, koszty wasze, a państwo staje się w tej grze gigantyczną polisą ubezpieczeniową na pokrycie szkód wywołanych przez lekkomyślność rządzących.

Źródło: money.pl

fot. flickr/KPRM

POLUB NAS NA FACEBOOKU

[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Media Tygodnia
Ładowanie