Rządzący co rusz chwalą się swoją troską o polskie rodziny. Jednak kiedy w blasku fleszy ogłasza się kolejne programy i ulgi, to w tym samym czasie cała machina biurokratyczna państwa zaprzęgana jest do pracy, aby hojne obietnice “urealnić”, czyli obywatelom “coś” dać, ale równocześnie nie za dużo. Ofiarą takiego dwutorowego podejścia padają dziś samotni rodzice, za których ulgi wzięła się skarbówka. Urzędnicy okazali się kreatywni w “uszczelnianiu” rządowych obietnic. Kiedy okazało się, że manipulowanie przy ulgach dla rodzin jest niemożliwe, to zajęli się definicją rodziny, a konkretniej rodzica samotnie wychowującego dziecko. Zgodnie z nową interpretacją podatkową będzie to osoba, która sprawuje opiekę nad dzieckiem bez jakiekolwiek udziału drugiego rodzica. Konsekwencje chciwości fiskusa są jednak społecznie wysokie. Starczy, że np. ojciec dziecka będzie widywał się z nim raz w tygodniu, a już pojawi się przesłanka, aby ulgę matce odebrać. Fiskus jest bezduszny, opiera się na założeniu, że samotnym rodzicem nie można być w sytuacji, kiedy żadnemu z nich nie została ograniczona władza rodzicielska. Tym samym państwo wymusza wręcz całkowite rozbijanie rodzin i odbieranie rodzicom kontaktu z dzieckiem. Część rozwodzących się par będzie miała bowiem kolejny powód, aby walczyć o ograniczenie praw rodzicielskich drugiej strony. Jest to sytuacja patologiczna, ponieważ już dziś nadużywa się tej formy prawnej, kiedy sądy zbyt często przychylają się do wątpliwie uzasadnionych wniosków bazując na społecznych stereotypach.
Jest to typowe działanie w kręgach władzy, że najpierw składa się deklaracje, które w szczegółach są konstruowane tak, aby jak najbardziej ograniczyć liczbę osób, która będzie mogła z obietnic skorzystać. Śrubuje się zatem kryteria wiekowe, dochodowe, miejsce zamieszkania i wiele innych, wszystko po to, aby na papierze było po nowemu, a w budżecie państwa “było tak jak było”. Mateusz Morawiecki jest mistrzem takiej polityki, co udowodnił “urealniając” kwotę wolną od podatku, która w propagandzie rządu wzrosła, ale tylko dla bezrobotnych i pracujących na części etatu, podczas gdy reszta podatników na zmianach straciła, tymczasem budżet wyszedł na zero, co było podstawowym celem rządu.
Jednak widać, że skarbówka tym razem mogła zapędzić się zbyt daleko. Bynajmniej nie dlatego, że metoda dokręcania śrub budzi wątpliwości PiS. Nie jest to bowiem nadzwyczajne działanie fiskusa, jednak tym razem dotknięto tematu, który jest witalny dla propagandowego wizerunku władzy. Same zmiany interpretacji podatkowych są w Polsce na porządku dziennym i często mają moc działania wstecz na całe lata. Tak było w przypadku oZUSowania umów zleceń, które zgodnie z nową interpretacją ZUS były masowo kwestionowane, a rząd liczył, że dzięki kontrolom zyska nawet do 19 mld zł. Nie widziano w tym żadnego problemu, a sprawę załatwiono bez zmiany choćby jednego zapisu ustawy.
W przypadku ulg dla rodziców samotnie wychowujących dzieci widać zaś dwugłos. Fiskus stosuje tradycyjną arogancką nowomowę, Dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej udzielił bowiem Rzeczpospolitej komentarza: “niezbędną przesłanką jest, aby faktycznie samotnie, tj. bez wsparcia drugiego z rodziców, wychowywać dziecko”. Równocześnie jednak Ministerstwo Finansów poszło w innym kierunku uznając za osobę samotnie wychowującą dziecko „takiego rodzica, który rzeczywiście troszczy się o bieżące potrzeby dziecka, a nie osobę wypełniającą jedynie ciążący na niej z mocy prawa obowiązek alimentacyjny i biorącą niewielki udział w innych aspektach wychowania”.
Tym samym widać, że na poziomie ministerstwa zorientowano się, że media przyłapały skarbówkę na gorącym uczynku, stąd lepiej rządowi szybko od sprawy umyć ręce. Jeśli zainteresowanie mediów tematem będzie żywe, to można się spodziewać, że na polecenie premiera zmiany zostaną szybko cofnięte. Jednak nawet jeśli tak się stanie, nie zmieni to faktu, że samotni rodzice są tylko czubkiem góry lodowej cichej krucjaty urzędników, którzy próbują zabrać obywatelom jak najwięcej, a równocześnie kruczkami prawnymi ograniczyć przysługujące im z tytułu płaconych podatków prawa.
Źródło: rp.pl
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU