Prezydent Lech Kaczyński był jednym z czołowych orędowników pamięci o powstańcach warszawskich i tragicznym losie stolicy w okresie II wojny światowej. Przykro jest patrzeć, jak z dużym wysiłkiem zbudowane dziedzictwo, które połączyło Polaków po obu stronach politycznej barykady, jest obecnie niszczone. Najbardziej zadziwiające jest to, że robi to polityczne środowisko, z którego wywodził się prezydent, czyli ludzie, którzy szli do wyborów podpierając się jego ideałami. Jakby tego było mało, w obronie dziedzictwa Lecha Kaczyńskiego stanęli ci, których rządząc na co dzień odsadzają przysłowiowo “od czci i wiary”.
Jesteśmy świadkami bowiem jednego z najbardziej oburzających zagrań rządzących w obszarze polityki historycznej. W stolicy trwa gorący spór o upamiętnienie powstania w getcie warszawskim. Zaczęło się od tego, że wojewoda mazowiecki odmówił włączenia syren alarmowych w geście upamiętnienia rocznicy. Stało się tak, mimo że za taką formą była nawet dyrekcja Muzeum Powstania Warszawskiego. Jednak nie sama decyzja okazała się najbardziej oburzająca, ale jej uzasadnienie, które miało formę: “Bo syreny się włączy tylko po to, by sprawdzić, czy działają”.
Nie można odmówić logiki wojewodzie, gdyby nie jeden szczegół. Od powyższej zasady zrobiono jeden, bardzo istotny wyjątek – mówimy o rocznicy powstania warszawskiego. Zapytany o sprzeczność obu spraw wojewoda śmiał bowiem stwierdzić, że syreny 1 sierpnia to… przypadek!
Jeden z istotnych przedstawicieli obozu władzy w taki sposób dokonał rzeczy fatalnej. Nie tylko prowokuje kolejny wybuch gniewu w Izraelu wartościując ofiary warszawskich powstań, na te warte hucznych obchodów i uruchomienia syren i te, które nie są warte takiej uwagi. Jest to ten sam poziom arogancji, który doprowadził do poprzedniej wojny. Jednak mimo to najwyżsi przedstawiciele PiS nie zdecydowali się na błyskawiczne postawienie do pionu swojego człowieka, nobilitując tym samym jego działania.
Równocześnie jednak wojewoda zadał cios powstańcom warszawskim. Słowa o przypadku miały być wykrętem prawnym, ale okazały się policzkiem wobec całego wieloletniego wysiłku na rzecz pamięci o powstaniu. Godzina 17.00, 1 sierpnia każdego roku stała się bowiem momentem doniosłym, gdy całe poczucie wspólnoty narodowej oparte jest o jeden symbol – syreny. Ciężko o większy wymiar hipokryzji ze strony środowiska, które z polityki historycznej zrobiło swoistą tarczę. Niestety takie działanie może zniweczyć poczucie wspólnoty, ponieważ ryzykujemy wybuchem niepotrzebnej wojny wokół porównywania obu powstań, przerzucania się wzajemnie oskarżeniami, jak to już wielokrotnie do tej pory w wojnie polsko-polskiej mieliśmy do czynienia. Tak idiotyczne i niepotrzebne zagranie pokazuje, że w PiS nie przyswojono zasady, że czasem milczenie jest rzeczywiście złotem.
Jednak w całej smutnej sprawie pojawia się promyk nadziei. W obronie pamięci o bohaterach stanął samorząd Warszawy. Miasto zdecydowało się na uruchomienie części sytemu alarmowego, który znajduje się pod jurysdykcją samorządu. 19 kwietnia zawyje zatem 54 z niemal 200 warszawskich syren. Warte podkreślenia jest to, że jest to inicjatywa własna urzędników, których o taki gest nikt nie musiał nawet prosić. Dzięki temu możliwe jest uniknięcie kolejnego podgrzania relacji polsko-żydowskich, a zarazem jest nadzieja na godne upamiętnienie ofiar i bohaterów obu powstańczych zrywów, które są istotną częścią historii Warszawy jak i całej Polski.
Pamięć nie powinna być przedmiotem politycznej wojny. Ten, kto nie zna historii, jest skazany na jej powtarzanie. Dlatego jesteśmy zobowiązani poznawać ją w prawdzie i szacunku, aby zbrodnie przeszłości nigdy więcej się już nie powtórzyły.
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU