W 2016 roku, z mandatów za m.in. zbyt szybką jazdę, budżet państwa wzbogacił się o niemal 700 mln złotych. W 2017 w ustawie budżetowej zapisano 500 mln, choć ten wynik był zapewne lepszy. Mogło to dawać nadzieję resortowi finansów, że i w 2018 roku wpływy z mandatów do budżetu będą niemałym zastrzykiem gotówki z rąk polskich kierowców, tym bardziej, że wprowadzono możliwość opłacania mandatów od razu, kartą w radiowozie. Władza nie szczędziła więc inwestycji w nowe, nieoznakowane policyjne radiowozy. W sierpniu minionego roku, rozstrzygnięto przetarg na 140 nowych policyjnych maszyn, dysponujących nie tylko dużą liczbą koni mechanicznych pod maską, ale i zaawansowanych technologicznie wideorejestratorów, do pomiaru prędkości drogowych piratów. W sumie polska policja na nowe samochody dla drogówki wydała 27 mln zł a wybrane BMW 330i xDrive mają trafić do policyjnych jednostek do sierpnia 2018 roku.
Okazuje się jednak, że plany zakładające pokaźne przychody z mandatów dokumentujących wykroczenia drogowe, zarejestrowane przez nowe radiowozy mogą spalić na panewce. Wszystko za sprawą przełomowego wyroku sądu w Katowicach, który uniewinnił kierowcę od mandatu nałożonego na podstawie wideorejestratora, ujawniając jak bardzo odczyty z takich urządzeń są niemiarodajne i przede wszystkim niezgodne z polskim prawem.
Cała sprawa zaczęła się w grudniu ubiegłego roku. Kierowca został zatrzymany przez nieoznakowany radiowóz w katowickiej dzielnicy Giszowiec. Policjanci twierdzili, że kierowca przekroczył dozwoloną prędkość o ponad 30 km/h, choć na nagraniu wyraźnie widać było, że kierowca hamował, a radiowóz podczas pomiaru zbliżał się do nagrywanego pojazdu. Kierowca nie zgodził się z pomiarem i zdecydował się na skierowanie sprawy do sądu. Przez ostatni miesiąc trwało badanie dowodów i przesłuchiwanie świadków. Biegły powołany przez katowicki sąd potwierdził to, o czym od dawna mówią dziennikarze i specjaliści z zakresu ruchu drogowego. Wideorejestratory policyjne nie spełniają warunków technicznych określonych w polskim prawie.
Podstawowy zarzut biegłego dotyczył sumy błędów urządzenia, które pozbawione jest jakiegokolwiek urządzenia pomiarowego, a wynik wyświetlany na jego ekranie jako prędkość pojazdu mierzonego, jest w istocie symulacją dokonywaną na podstawie prędkości radiowozu. Jak zauważył sąd, choć policja uzasadnia używanie wideorejestratorów otrzymaną homologacją, dokument ten potwierdza tylko, że urządzenie spełnia normy techniczne i działa poprawnie. Oprócz tego urządzenie powinno być jednak zgodne z obowiązującym prawem i dawać wiarygodne wyniki, co jest niemożliwe bez urządzenia pomiarowego.
Czy wyrok katowickiego sądu uruchomi lawinę wniosków do sądu o zwrot pieniędzy za mandaty, wystawione na podstawie odczytów z wideorejestratorów? Czy kierowcy, po upublicznieniu uzasadnienia wyroku z Katowic zdecydują się jeszcze w ogóle przyjmować mandaty od wysiadających z błyszczących BMW 330i xDrive policjantów, czy od razu zdecydują się kierować sprawę do sądu, by pogrążyć funkcjonariuszy? Wypada też głośno zadać pytanie, dlaczego wydano 27 mln złotych na radiowozy, wyposażone w wideorejestratory, które nie spełniają wymogów polskiego prawa w zakresie urządzenia pomiaru prędkości? Minister Adamczyk już może czuć na plecach mrowienie. Premier Morawiecki z pewnością go z tego odpyta.
Źródło: Ścigacz.pl
fot. Shutterstock
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU