PiS do mistrzostwa doprowadził umiejętność rozmywania politycznej odpowiedzialności. Tak jak Jarosław Kaczyński podejmuje wszystkie decyzje, a odpowiada za nic, tak na podobnej zasadzie działa coraz więcej elementów dobrej zmiany. Przykładem może być temat reparacji wojennych, gdzie Jarosław Kaczyński perfekcyjnie rozegrał elektorat swojej partii. Najpierw wyciągnięto temat z rękawa, aby na fali poczucia rażącej niesprawiedliwości dziejowej odbudować reputację polityki zagranicznej PiS jako tej, która wstała faktycznie z kolan i broni interesu zwykłych ludzi. Reparacje dawały bowiem partii przez miesiące niezbędne paliwo, umacniały pozytywny wizerunek władzy. Jednak wraz z nadużywaniem tematu i pogarszającym się otoczeniem międzynarodowym stały się one dla rządu w pewnym momencie balastem – korzyści zostały już skonsumowane, a prawdziwe polityczne koszty zaczęły się w końcu pojawiać na horyzoncie. Patriotyczne uniesienia, ślepe i twarde stawianie na swoim podoba się społeczeństwu, taka jest ludzka natura, jednak takie podejście w dyplomacji krajów spoza kręgu mocarstw jest kontrproduktywne. Jarosław Kaczyński znalazł jednak sprytny sposób na pogodzenie potrzeby zaskarbiania elektoratu z polityką zagraniczną.
Rząd wykorzystał bowiem rekonstytucję rządu do zwrotu o 180 stopni w temacie reparacji w sposób, jaki elektorat nie uzna za zdradę. Nowy minister może bowiem bezkarnie, bez zarzutów o kłamstwo, wprowadzić nowe spojrzenie na dotychczasową politykę. Jacek Czaputowicz wykorzystał to podczas wizyty w Berlinie, gdzie wprawdzie nie cofnął się oficjalnie nawet o krok w kwestii słuszności polskich racji, jednak politycznie dał Niemcom sygnał o całkowitym odwrocie ze stawiania twardych żądań przez Warszawę. Klasyczne wyjście z niezręcznej sytuacji z twarzą, przynajmniej w oczach własnych wyborców. Minister bowiem wyraził chęć debaty, przeniesienia dyskusji na grunt naukowy, aby docelowo zbliżyć polskie i niemieckie stanowisko bez narzucania jednak jakie ono ma być.
“Byłoby interesujące, by strona niemiecka przedstawiała swój punkt widzenia, w szczególności, jak sprawa rozwiązania reparacji wobec Polski wygląda “na tle rozwiązania wobec innych państw, biorąc pod uwagę skalę cierpień, zniszczeń, czy to jest równe traktowanie społeczeństw, sąsiadów Niemiec”. Nie widzę tego, nie interpretuję tego i myślę, że nie powinno to być interpretowane w taki sposób, że jest to jakikolwiek gest przeciwko społeczeństwu niemieckiemu czy władzom niemieckim. Po prostu jest czas na taką debatę, teraz ona wypłynęła i liczę na to, że w jakiejś perspektywie dojdzie może do jakiegoś zbliżenia stanowisk, bez przesądzania teraz, jakie ono będzie.”
Minister Czaputowicz rozbroił tym samym bombę, ponieważ w polityce kierowanie tematu z obszaru konfrontacji do debaty i pracy zespołów to nic innego, jak deklaracja nieagresji dla Berlina, a równocześnie doskonała wymówka na krajowym podwórku, ponieważ PiS brak rezultatów walki o reparacje będzie mógł zasłonić prowadzonym dialogiem. Dialogiem, który może trwać w zasadzie dowolnie długo.
Pozostaje tutaj jednak jeszcze jeden as w rękawie rządu, czyli zespół parlamentarny powołany w tej sprawie. Nie tak dawno poseł Arkadiusz Mularczyk ogłosił hucznie przygotowywanie pięciu ekspertyz ws. strat wojennych. Dziś wyrażał żal z powodu decyzji ministra:
"Ubolewam, że min. Jacek #Czaputowicz nie poprosił przed wyjazdem do Niemiec o zapoznanie się z ekspertyzami na temat reparacji przygotowanymi przez zespół parlamentarny" – mówi w rozmowie z @patrykmichalski szef tego zespołu @arekmularczyk #reparacje #Niemcy
— Fakty RMF FM (@RMF24pl) January 18, 2018
Słowa Mularczyka zostały szybko zripostowane przez Jacka Sasina, że reparacje to “inicjatywa grupy posłów”.
Sasin: rząd nie podnosił sprawy reparacji. "To inicjatywa grupy posłów".https://t.co/YuIUnW4bE5 pic.twitter.com/ReZBKmQ2g0
— PolsatNews.pl (@PolsatNewsPL) January 18, 2018
Powyższa szermierka nie jest jednak wyrazem konfliktu w rządzie, ale celowym zagraniem. Polska dyplomacja nie będzie atakować dłużej Berlina na forum międzynarodowym, odcinając się od ostrej retoryki w sposób jednoznaczny. Jednak reparacje jako paliwo dla PiS są tematem zbyt kuszącym, aby go odrzucić. Zatem będzie on kontynuowany, tylko w modelu władzy prezesa PiS. Rząd będzie inspirował reparacyjną nagonkę za pomocą zespołu parlamentarnego, ale oficjalnie nie będzie ponosił za niego jakiejkolwiek odpowiedzialności. Krajowe media będą dostawały oczekiwaną pożywkę, a premier nie będzie się musiał tłumaczyć za granicą, ponieważ w końcu to jest tylko inicjatywa grupy posłów.
Plan wykorzystywania kwestii reparacji głównie na użytek wewnętrzny potwierdził także sam prezes Jarosław Kaczyński, który wziął dzisiaj udział w posiedzeniu senackiego klubu Prawa i Sprawiedliwości. Pytany przez zdezorientowanych dziennikarzy, czy Polska zmienia swoje stanowisko, jeśli chodzi o reparacje, powiedział: „Powiem krótko, nie zmieniamy”.
Tym samym PiS ograł swoich własnych wyborców. W spektaklu następnych miesięcy dalej ten temat będzie się rozwijał, jednak już dziś rządzący przyznali, że realnych reparacji nie zamierzają wywalczyć. Tymczasem wyborcy partii rządzącej będą dalej trzymani w alternatywnej rzeczywistości, gdzie wszystko jest w zasięgu reki, a jedynymi którzy przeszkadzają w ostatecznym sukcesie są politycy “totalnej” opozycji.
fot. flickr/Sejm RP
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU