Są takie dni w funkcjonowaniu partii politycznych, które najlepiej by się jak najszybciej skończyły. Dzisiejsze wydarzenia w Sejmie, związane z reakcją partii opozycyjnych po niespodziewanej wpadce w czasie głosowań nad projektami obywatelskimi dotyczącymi naruszenia kompromisu aborcyjnego mogą trwale zniweczyć jakiekolwiek plany Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej, by po pierwsze pozyskać choćby część wyborców o poglądach lewicowych, a po drugie nie utracić poparcia centrum, o które po przeprowadzonej rekonstrukcji najwyraźniej chce zawalczyć rząd Mateusza Morawieckiego.
Jedynym sukcesem, jaki odniosła dziś opozycja w zakresie dotarcia do wyborców to fakt, iż informacja o wczorajszym stchórzeniu posłów tych partii dotarła do ludzi, którzy w codziennym życiu totalnie nie interesują się polityką. W biurach, urzędach czy w open space w korporacjach ludzie żyją dziś tym, jak Platforma Obywatelska oraz Nowoczesna totalnie dały dupy i zawiodły obywateli, którzy podpisali się pod obywatelskim projektem inicjatywy Ratujmy Kobiety 2017. Absolutnie nic nie zwiastowało takiego kryzysu opozycji, w którym jak już wiemy są konkretne ofiary – 3 posłów PO zostało z partii usuniętych, a w Nowoczesnej 3 zawiesiło swoje członkostwo w partii, de facto naciskając na przewodniczącą Katarzynę Lubnauer, by ta przywróciła Nowoczesną w miejsce “Średniowiecznej” (najlepiej pozbywając się 10 tchórzy).
Najbardziej szokujące jest to, że przecież od samego początku było wiadomo, że absolutnie wszystkie karty ma w ręku Jarosław Kaczyński i to od niego zależy dalszy los projektów. Opozycja musiała tylko nie przesadzić i nie spieprzyć obrazu wpędzania Polski w średniowieczny skansen przez radykałów z PiS. Przy odrobinie dobrze dobranej strategii (można było ją ustalić na posiedzeniu klubu) możliwe było błyskawiczne zniweczenie narracji nowego rządu o tym, że chcą walczyć o elektorat centrum opowiadający się za utrzymaniem obowiązujących rozwiązań antyaborcyjnych. Tymczasem na własne życzenie zgotowała sobie całodzienne piekło medialne, w którym pożar gaszą benzyną nieudolnie tłumaczący się ze swojego działania zawinieni posłowie. Trafnie skomentował to Wojtek Szacki z “Polityki” zwracając uwagę, że dziś Platforma zamiast zaleczyć wczorajsze rany zdecydowała się je pogłębić, totalnie dezorientując nie tylko lewe skrzydło swojej partii ale i praktycznie niszcząc skrzydło prawe.
Platforma wczoraj dźgnęła się w lewą nogę. Po oględzinach rany postanowiła dla pewności odciąć sobie prawą stopę.
— Wojtek Szacki (@szacki) January 11, 2018
Dziś, jak nigdy wcześniej realnie widać, jakie zagrożenia niesie za sobą ewentualne przyszłe zjednoczenie partii opozycyjnych, których nie będzie łączyć wspólna płaszczyzna programowa, zarówno w sferze funkcjonowania gospodarki jak i codziennego życia Polaków. Najgorsze w dzisiejszych wydarzeniach jest to, że nawet nie za bardzo można za tę katastrofę oskarżyć PiS czy Jarosława Kaczyńskiego. Opozycja zrobiła to sobie sama, robiąc nie jeden czy dwa a dziesięć kroków w tył względem wciąż zyskujących poparcie polityków PiS. Jeśli prezes tej partii naprawdę rozważa scenariusz przyspieszonych wyborów parlamentarnych, to lepszego momentu może już nie mieć.
Co czeka teraz kluby opozycyjne?
Nowoczesna jest o krok od ostatecznego rozpadu i stawiam dolary przeciwko orzechom, że z tych kłopotów już się nie podniesie. Widać to było już chwilę po tym, jak Joanna Scheuring – Wielgus, Joanna Schmidt i Krzysztof Mieszkowski ogłosili swoje zawieszenie. Momentalnie okazję do dalszego podkopania pozycji Katarzyny Lubnauer znalazł Ryszard Petru, który bez żadnych oporów tłumaczył nieobecność 10 posłów tym, że szefostwo klubu niedostatecznie dobrze wytłumaczyło swoim posłom, czego dotyczy głosowanie i jak duże ma znaczenie. Sama szefowa .N stoi dziś przed fatalnym wyborem – usunąć 10 posłów z partii czy stracić co najmniej 3 mocno rozpoznawalnych po to, by w Sejmie pozostać w klubie w mniejszości osób o liberalnych poglądach.
Platforma Obywatelska ma problem z 18 posłami, którzy nie wzięli udziału w głosowaniu, ale jak to często bywa w takich sytuacjach za kilka tygodni wielu już nie będzie o tym pamiętać. Niektórym z nich warto by było odebrać przynajmniej czasowo możliwość wypowiadania się w mediach, odebrać Twittera czy Facebooka i schować, zanim narobią jeszcze większych szkód. Spróbować znaleźć pozytywy i na tych tonach grać aż sprawa nie ucichnie. Na jeden z takich wątpliwych pozytywów zwrócił uwagę Witold Głowacki z Polska The Times, który zauważył, że Grzegorz Schetyna w końcu ostatecznie zamknął rozdział z “konserwatywnym skrzydłem PO”, z którym nie potrafił sobie poradzić Donald Tusk.
Schetyna właśnie wygasił tzw "skrzydło konserwatywne PO", którego zakładnikiem przez lata był Tusk. Paradoks – dziś to dla Platformy to żadna strata, ten elektorat i tak już sobie dawno poszedł do PiS-u.
— Witold Głowacki (@WitoldGlowacki) January 11, 2018
Pytanie jednak bardzo istotne pytanie, czy odcinając prawe skrzydło w jakikolwiek sposób wzmocnił skrzydło lewe. Biorąc pod uwagę dzisiejsze deklaracje polityków, działaczy i aktywistów lewicowych trudno na to liczyć.
fot. flickr/PO
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU