Mateusz Morawiecki udowodnił, że zna się lepiej na sztuce dyplomacji od swojej poprzedniczki. Premier próbował bowiem w TVP info rozbroić medialną bombę, jaką jest od 1 stycznia kulminacja akcji protestacyjnej lekarzy. Szef rządu powiedział, że rezydenci to “niezwykle ważna grupa naszych młodych lekarzy, którzy będą dla Polski ważni przez kilkadziesiąt lat”. Premier zaapelował do protestujących:
“Chciałbym ich poprosić, abyśmy byli w dialogu; dać sobie nie kilka dni czy tygodni, lecz kilka miesięcy i parę lat, bo nie da się naprawić tych patologii, które narosły”.
Mateusz Morawiecki podtrzymywał tezę o sukcesie rządowej ustawy o 6% PKB na zdrowie do 2025 roku, ale w przeciwieństwie do Beaty Szydło równocześnie starał się wykazać zrozumienie sytuacji lekarzy i w swoich słowach nie bagatelizować problemu:
“Wszyscy by chcieli zarabiać jeszcze więcej i ja to rozumiem – proszę o trochę cierpliwości. Trzeba rozmawiać, pokazywać gdzie te pieniądze wyciekają z tego systemu. Znajdźmy razem te miejsca. Ja podpowiem: przez eksport leków refundowanych, polski podatnik, który nie jest tak zamożny, finansuje leki dla bogatego podatnika austriackiego, holenderskiego, niemieckiego czy duńskiego. Przecież to jest absolutna patologia”.
Dyplomatyczna oferta premiera spotkała się z szybką reakcją Porozumienia Rezydentów, które postanowiło sprawdzić, na ile słowa premiera to socjotechniczna zasłona dymna, a na ile realna propozycja:
"Chciałbym ich poprosić, abyśmy byli w dialogu" – powiedział w poniedziałek premier Mateusz Morawiecki @MorawieckiM @PremierRP. Zatem uprzejmie prosimy o wyznaczenie terminu spotkania, podczas którego będziemy mieli okazję ten dialog rozpocząć.
— Rezydenci OZZL (@PR_OZZL) January 1, 2018
Lekarze zostali bowiem już kilka razy oszukani przez Beatę Szydło, która najpierw miała się spotkać z głodującymi rezydentami, jednak po wstrzymaniu ich protestu zmieniła zdanie. Następnie rząd upierał się, że premier spotka się z protestującymi dopiero po zakończeniu głodówki. Jednak, kiedy protest głodowy się zakończył, to do oczekiwanego spotkania nie doszło. Rząd starał się bowiem grać na czas, zamknąć debatę w formie prac zespołu roboczego, który jednak był dobrze znaną z historii formą wygaszania energii protestujących.
Protestujący są czujni, ponieważ Mateusz Morawiecki używa w innej formie, ale takiej samej retoryki. Powtarzanym hasłem w całym wystąpieniu była konieczność dania sobie czasu. Premier mówił, że “niedoskonałości nie da się uleczyć w krótkim czasie, bo 50 lat komuny i 25 lat dalekiej od doskonałości III RP doprowadziło nas do stanu, w którym jesteśmy”. Kluczowe były słowa, aby “dać sobie nie kilka dni czy tygodni, lecz kilka miesięcy i parę lat, bo nie da się naprawić tych patologii, które narosły”. Sugerują one jasno, że premier oczekuje zakończenia protestu, bez zaoferowania gotowego rozwiązania, ale z obietnicą wypracowywania go długoterminowo. Politycznie jest to bardzo pięknie PR-owo sformułowana prośba o kapitulację rezydentów. Takie rozwiązanie miałoby sens w przypadku możliwości zaufania sobie przez obie strony. Stąd rezydenci oczekują, aby premier przeszedł od słów do czynów i rozpoczął rozmowy z nimi.
Mateusz Morawiecki rzucił bowiem prostującym kusząca marchewkę. Odpowiedzią na zwiększenie wynagrodzeń i finansowania ochrony zdrowia ma być uszczelnianie systemu podatkowego. Premier wskazał wzrost wpływów z VAT o 30 mld w ciągu roku. Podkreślił jednak, że przełożenie uszczelniania na ochronę zdrowia też wymaga czasu. Tym, co różni ofertę Morawieckiego od Szydło, jest zaproszenie do wspólnego znalezienia źródła pieniędzy. PiS nigdy takiej oferty jeszcze nie złożył, decyzyjność była zawsze jednostronną domeną rządzących, co wyrażało się w choćby w śmierci narzędzi konsultacji społecznych.
Kluczowe jest zatem pytanie, czy premier jest gotowy dotrzymać swojej obietnicy. Czy szef rządu faktycznie usiądzie z protestującymi do budżetowych tabeli i poszuka źródeł finansowania reformy ochrony zdrowia? Jeszcze jako wicepremier Mateusz Morawiecki słynął jako najbardziej otwarty na dialog członek rządu, stąd pojawia się przed nim okazja, aby potwierdzić swoją reputację. Podejście rządu do protestu lekarzy będzie bowiem dla nowego premiera pierwszym wielkim testem, który da nam wszystkim dowód, na ile zmiana sternika rządu jest realną zmianą sposobu rządzenia, a na ile zaledwie zagrywką medialną.
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU