Polityka i Społeczeństwo

Radosław Sikorski dla CrowdMedia: “Kaczyński otoczył się politycznymi eunuchami” – Polska jest na przegranej pozycji

Kaczyński traktuje Polskę jak państwo podbite, cenę za wzmocnienie jego osobistej władzy mają płacić Polacy.

Jakie mogą być najgroźniejsze konsekwencje – formalne i nieformalne, krótko i długoterminowe – zastosowania przez Komisję Europejską wobec Polski Artykułu 7. Traktatu o UE, który mówi o ryzyku poważnego naruszenia przez państwo członkowskie najważniejszych wartości Unii?

Po pierwsze jest to kolejne potwierdzenie statusu Polski jako kraju, który całkowicie utracił wpływy w UE. Nie współtworzymy dziś wielkich projektów europejskich, nie jesteśmy autorami najważniejszych europejskich rozwiązań, jesteśmy europejskim problemem. Zatem najważniejszą stratą jest to, czego nie robimy, a moglibyśmy robić, gdybyśmy byli w „grupie trzymającej władzę” w UE. A więc nieuczestniczenie w dyskusjach na temat kształtu przyszłego budżetu unijnego – a nie chodzi tu tylko o wielkość sum, ale o całą strukturę tego budżetu, która się zmieni wraz z dalszą integracją Unii wokół strefy euro. Nieuczestniczenie w dyskusjach o przyszłym kształcie europejskiej Unii Obronnej, do której co prawda weszliśmy w ostatniej chwili, ale wyraźnie wbrew woli Antoniego Macierewicza jako ministra obrony, przez co także znaleźliśmy się na marginesie tego ważnego europejskiego projektu. To jest utrata statusu jednego z krajów wiodących w UE na rzecz statusu kraju problematycznego, wyprzedzającego w tej stawce sprytnego Orbana czy kontrowersyjnego Babicza. I biorącego przez to na siebie wszystkie krytyki i ciosy. Rodzi się pytanie, co jako Polacy zyskaliśmy w zamian.

Na pewno zyskał Jarosław Kaczyński. Zbliżył się znacznie do realizacji takiej wizji władzy, którą on uważa za silną – osobistej, scentralizowanej, pozbawionej ograniczeń konstytucyjnych i prawnych.

Korzyści są po stronie Kaczyńskiego, straty po stronie polskiej. PiS stosuje wobec Polski logikę kraju podbitego. Zyski dla wodza i jego żołnierzy, straty dla Polski i eksploatacja Polski. Zatem tracąc pozycję w Unii „zyskaliśmy” w zamian możliwość łamania przez aktualną władzę polskiej konstytucji, ograniczania naszych swobód obywatelskich, niszczenia naszej demokracji. Gdyby nas cenzurowano za to, że wbrew unijnym zasadom faktycznie coś uzyskaliśmy – terytorium, surowce, gdyby np. Macierewicz zdobył skądś bombę atomową – byłoby się przynajmniej o co kłócić. Wszyscy by powiedzieli: „złamaliście Traktat o Nierozprzestrzenianiu Broni Jądrowej, poniesiecie tego konsekwencję”, ale w zamian Polska miałaby tę bombę. A co mamy z polityki europejskiej Kaczyńskiego? Tracimy pozycję w Unii i tracimy jako polscy obywatele w kraju.

Dopóki nie ma sankcji finansowych, nie ma problemu ani dla władzy, ani dla Polaków. Sankcji nie będzie, bo nas Orban obroni. A jeśli będą, Kaczyński znów przedstawi je jako „niesprowokowany atak na Polskę”, a prawicowa propaganda wskaże jako winowajcę PO.

Po pierwsze, sankcje już są. Właśnie dlatego, że nie potrafimy już budować koalicji, przegraliśmy głosowanie w sprawie pracowników delegowanych. A Polacy są największą grupą pracowników delegowanych w UE, to jest ponad milion osób, a także wiele polskich firm, które stracą konkurencyjność na europejskich rynkach. Całkowicie utraciliśmy zdolność negocjowania kształtu unijnej polityki klimatycznej, co też odbije się na naszej gospodarce.

Czy poparcie Orbana rzeczywiście gwarantuje Kaczyńskiemu, że procedura Komisji Europejskiej związana z Artykułem 7. nie dotrze do etapu twardych sankcji finansowych i zawieszenia prawa głosu Polski w instytucjach unijnych?

Jeszcze dwa lata temu to premier Orban pielgrzymował do Warszawy, żeby nas prosić o osłanianie Węgier przed różnymi krajami w UE.

I wasz rząd często mu tę osłonę zapewniał.

Interwencje Polski faktycznie zmieniały wówczas decyzje różnych europejskich gremiów, zatem warto było zabiegać o nasze poparcie. Myśmy czasem bronili Węgier, występowaliśmy też w obronie interesów innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej, ale w zamian byliśmy zarówno przez Brukselę, jak też przez Berlin czy Paryż, a wreszcie przez państwa naszego regionu traktowani jako lider naszej części Europy. Nie nadużywający swojej pozycji, ale faktyczny. Byliśmy trzecim wierzchołkiem trójkąta weimarskiego, nie tylko jako Warszawa, ale jako reprezentant całej „nowej Europy”.

Tusk próbuje prowadzić dalej tę politykę jako szef Rady Europejskiej. Jednak przy wrogości rządu w Warszawie ma słabszą pozycję wobec państw „starej Europy”.

Stąd wziął się wynik 27:1. Kiedy głosowano nad drugą kadencją dla Tuska, poparły go wszystkie kraje naszego regionu, łącznie z rządem Orbana. Tymczasem Kaczyński jest w takiej desperacji, że jego ludzie czepiają się dziś starych wypowiedzi czeskich ministrów, którzy je później publicznie dezawuują, żeby nikt ich w Unii z polityką Kaczyńskiego nie łączył. I wisimy u klamki Orbana.

Ale czy Kaczyński dostanie od niego wsparcie w chwili próby?

Albo warunkowo, płacąc coś w zamian, albo w ogóle nie. Po tym, jak Węgry poparły Tuska wbrew obietnicom złożonym Kaczyńskiemu, poleganie przez niego na Orbanie w sprawie Artykułu 7. byłoby głupotą. Zasada działania Unii jest prosta. Kraj obłożony procedurą Artykułu 7. nie głosuje we własnej sprawie. Węgry też mogą zostać objęte tą procedurą, bo również tam Orban łamie zasady unijne, ale że w przeciwieństwie do Kaczyńskiego był sprytny, uchodziło mu to do tej pory na sucho. Jak teraz Węgrom się powie: „zostawcie Kaczyńskiego, albo też znajdziecie się pod pręgierzem”, Orban będzie tak samo solidarny z Kaczyńskim, jak jest solidarny z Polską w sprawie siłowni nuklearnych budowanych dla niego przez Rosjan, czy w ogóle stosunków gospodarczych, politycznych i wojskowych z Rosją. Myśmy mieli narzędzie nacisku na Węgry do roku 2015, a dziś jesteśmy wobec nich w pozycji petenta. Już samo odwrócenie relacji siły w stosunkach polsko-węgierskich jest namacalnym dowodem na osłabienie pozycji Polski.

Czy rzeczywiście stanęła przed nami perspektywa Polexitu? I czy byłoby to świadomym celem polityki Kaczyńskiego, czy wynikiem nieudolności jego ekipy?

Unia jest instytucją traktatową, opartą na szeregu umów, żeby się zmieniło jej stanowisko, muszą się zmienić fakty. W Polsce polityczna logika wydarzeń zmierza ku Polexitowi. Już same tylko upartyjnienie sądów sprawi, że przestaniemy być częścią Unii, a przysuniemy się w stronę Rosji. Jeśli w jakimś kraju sądy przestają być niezawisłe, jeśli dostają się pod bezpośrednią kontrolę rządzącej partii, nie mogą ich wyrokom zawierzyć ani podmioty biznesowe, ani prywatni obywatele z innych unijnych państw. Pada cała zasada wzajemnego zaufania. To że Bruksela zwraca na ten fakt uwagę, nie jest żadnym lewactwem czy arbitralnością, ale obroną samej istoty Unii Europejskiej. A jeśli w wyniku procedury związanej z Artykułem 7. na Polskę zostaną nałożone sankcje, łącznie z zawieszeniem prawa głosu, PiS nie może się cofnąć. Oczywiście formalnie nie byłoby żadnego problemu. Wystarczyłoby zrealizować rekomendacje instytucji unijnych, przywrócić obowiązywanie konstytucji, odbudować niezawisłe sądy. Bruksela odetchnęłaby z ulgą, a Polska odzyskałaby należną nam pozycję w UE. Jednak politycznie PiS-owcy nie są w stanie powiedzieć: pomyliliśmy się, więc teraz ogłaszamy odwrót. Nie jest do czegoś takiego zdolny Kaczyński, ani żaden z jego ludzi. Kaczyński widząc, co go czeka wymienił zderzaki i myśli, że jak będzie miał gościa mówiącego po angielsku, to ucieknie od konsekwencji.

Na razie Mateusz Morawiecki walczy o własną pozycję w PiS-ie, a nie o odbudowę pozycji Polski w UE. Dlatego radykalizuje eurosceptyczne deklaracje i gesty, zamiast obniżać temperaturę konfliktu. Słyszeliśmy to w Radiu Maryja, widzieliśmy w czasie ostatniego szczytu w Brukseli.

Morawiecki marzy o prezydenturze, a do tego potrzebne mu jest poparcie całego PiS-owskiego aparatu. Jednak gdyby rzeczywiście chciał naprawić nasze stosunki z Unią, to powinien zrobić coś, na co nigdy nie zdobyli się Beata Szydło ani Witold Waszczykowski. Siąść na poważnie z Prezesem i wytłumaczyć mu bez ogródek, że tak jak do tej pory dłużej się nie da – z sądami, z prawami obywatelskimi, z mediami, z prokuraturą – bo ryzyko dla bezpieczeństwa Polski stało się zbyt wielkie.

Wierzysz, że to możliwe?

Niezbyt mocno wierzę. Kaczyński otoczył się politycznymi eunuchami, a tych, którzy nimi kiedyś nie byli, jak na razie całkowicie sobie podporządkował.

Jak oceniasz stosunek do Polexitu polskiej prawicy niepisowskiej? Rafał Ziemkiewicz po odpaleniu przez KE Artykułu 7. cieszył się publicznie, że Bruksela sama ułatwia nam wyjście z Unii. Paweł Lisicki wyrażał satysfakcję, że „zmierzamy ku Polexitowi, bo to wina Brukseli”.

Nasi „narodowcy” nie potrafią intelektualnie uznać, że państwo narodowe w dzisiejszym świecie narodowi już nie wystarczy, że trzeba realizować interesy narodowe także na poziomie ponadnarodowych instytucji. Ucieczka, wycofanie się z tego poziomu, nie pomaga narodowi, ale jest dla niego zagrożeniem. Klasyczny europejski układ – oddajemy trochę suwerenności, żeby mieć gwarancje dla całej reszty, w nieporównanie ważniejszych wymiarach – jest poza zasięgiem ich zrozumienia. Oni są kompletnie zafiksowani na takim rozumieniu terminu „suwerenność”, który sprowadza się do zasady „wolnoć Tomku w swoim domku”.

Jest jedna rzecz, którą PiS robi, żeby przygotować Polaków do Polexitu. Powtarzają, że istnieje geopolityczna alternatywa dla UE. Polska ma być osłaniana przez silną koalicję wrogów Unii składającą się z Donalda Trumpa, Wielkiej Brytanii, Benjamina Netanjahu. Theresa May proponuje Kaczyńskiemu uprzywilejowane stosunki po Brexicie, a kontrolowany przez Murdocha „The Times” publikuje komentarze podbechtujące Warszawę do konfliktu z Unią, gdzie czytamy, iż „Komisja Europejska połamie sobie zęby na dzielnej Polsce”. Tak jak wcześniej wszystkie media Murdocha pracowały w Anglii na rzecz Brexitu.

Raz już zostaliśmy wykorzystani przez Wielką Brytanię do jej rozgrywki na kontynencie. Daliśmy Londynowi rok na dozbrojenie, a sami straciliśmy państwo. Na ponad pół wieku. Ale warto przypomnieć o jeszcze jednym członku koalicji na rzecz rozbicia Unii i wyciągnięcia z niej Polski. Media rosyjskie już chwalą PiS, że wreszcie poszli po rozum do głowy i zrozumieli, jak bardzo zdegenerowany jest Zachód, a szczególnie UE. Nie tylko przyjmą nas z otwartymi ramionami, ale na osłodę oddadzą wrak. A potem zaproponują podzielenie się Ukrainą.

Ale to USA i Wielka Brytania są najsilniejszymi państwami NATO. Czy rzeczywiście mają ofertę dla Kaczyńskiego, czy tylko nim grają?

Ich jedyną ofertą jest pomoc Kaczyńskiemu w udawaniu, że Polska w takiej antyunijnej konfiguracji ma mocnych przyjaciół.

Ma czy nie ma?

Na wojnie liczy się logistyka. Polski nie da się obronić przed Rosją wbrew Niemcom. Dostawy paliwa, uzbrojenia, przemarsz wojsk, z jakich portów można korzystać… Konflikt Polski z Brukselą, Berlinem, Paryżem doprowadzi do sytuacji, w której będziemy sami. Kaczyński buduje iluzję podobną do tej, jaką Józef Beck posługiwał się w 1939 roku, kiedy uspokajając Polaków wypowiedział słowa, które bardzo zapadły mi w pamięć: „jesteśmy w dobrym towarzystwie”.

Okazało się, że nie było to towarzystwo Anglików i Amerykanów, ale raczej Czechosłowacji i Litwy. Podzieliliśmy los innych państw naszego regionu.

Dziś też – jeśli Kaczyński wypisze nas z Unii, jeśli dalej tak skutecznie będzie izolował nas od Niemiec i Francji, jeśli rozleci się Unia i Zachód – trafimy wraz z Ukrainą do tego samego geopolitycznego kotła, w którym miesza Putin. Ale rząd PiS-u do samego końca, tak jak kiedyś Beck, też będzie zapewniał Polaków, że „jesteśmy w dobrym towarzystwie”.

Rozmawiał Cezary Michalski

fot. Fb

POLUB NAS NA FACEBOOKU

[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”250″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]

 

 

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Cezary Michalski

Eseista, prozaik i publicysta. W swojej twórczości związany m.in. z Newsweekiem i Krytyką Polityczną.

Studiował polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, potem również slawistykę w Paryżu.

Był redaktorem pism "brulion" i "Debata", jego teksty ukazywały się w "Arcanach", "Frondzie" i "Tygodniku Literackim" (również pod pseudonimem "Marek Tabor").

Współpracował z Radiem Plus, TV Puls, "Życiem" i "Tygodnikiem Solidarność". W czasach rządów AWS był sekretarzem Rady ds. Inicjatyw Wydawniczych i Upowszechniania Kultury.

Wraz z Kingą Dunin i Sławomirem Sierakowskim prowadził program Lepsze książki w TVP Kultura. Jest członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. W latach 2006–2008 był zastępcą redaktora naczelnego gazety Dziennik Polska-Europa-Świat, a do połowy 2009 roku publicystą tego pisma.

Media Tygodnia
Ładowanie