W ostatnim tygodniu media zalała fala pozytywnych informacji o oczekiwanym rekordzie w liczbie urodzonych dzieci w 2017 roku. Media idąc za przekazem dnia Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej roztaczają wizje istnego baby boomu. Wszystko wygląda tak, jakby program 500+ doprowadził do długo oczekiwanego odwrócenia zapaści demograficznej i rozwiązania problemu.
Urzędnicy w wywiadzie dla “Rzeczpospolitej” dali bowiem do zrozumienia, że po cichu liczą na rekordowe zakończenie 2017 r. Rząd liczy, że w tym roku uda się przekroczyć magiczną granicę 400 tysięcy urodzeń. Szacunki mówią 406 tys. dzieci. Dla porównania w 2016 r. przyszło ich na świat 385 tys.
Jest to jednak zwykła dezinformacja, którą media bezrefleksyjnie podchwyciły bez zajrzenia do najprostszego źródła, czyli roczników statystycznych GUS.
Rekordów medialnych w Polsce jest bowiem dużo. Od miesięcy co jakiś czas pojawia się tekst w DoRzeczy, TV Republika i innych mediach mówiący o “baby boomie”, przepełnionych porodówkach i wielkich rekordach. W prorządowych mediach bowiem i 2016 rok był wyjątkowym sukcesem.
Jaka jest jednak prawda kryjąca się pod tą propagandą sukcesu?
Żadnego rekordu ani boomu nie ma. PiS ogłosił, że pokonanie progu 400 000 urodzeń będzie wynikiem wręcz historycznym. Przypomnijmy zatem, że takie statystyki w Polsce osiągnęliśmy za czasów rządów PO-PSL przez trzy kolejne lata (2008-10). Wówczas rodziło się kolejno 417, 414 i 413 tysięcy dzieci. Prawdziwe rekordy Polska osiągała w latach 80-tych i początku 90-tych. W 1990 roku urodziło się w Polsce 547 tysięcy dzieci. Następnie liczba ta zaczęła dramatycznie spadać osiągając w 2005 roku krytyczne 364 tysiące. Wtedy doszło do nagłego odwrócenia trendu, co zostało szybko, z powodu przepełnionych porodówek, okrzyknięte baby boomem. Boom nie trwał jednak długo, ponieważ po trzech latach liczba urodzeń ponownie spadła do poziomu 370-390 tysięcy. Rok 2016 z liczba 385 tys. utrzymał dokładnie ten trend, nie było mowy o wzroście, ponieważ z roku na rok występują naturalne wahania liczby urodzeń na poziomie kilku-kilkunastu tysięcy. Tak więc lata 2013 i 2015 były trochę słabsze, a 2011 i 2016 trochę lepsze, ale wszystkie mieszczące się w wąskich widełkach 370-390 tysięcy. Medialne przekazy o efekcie 500+ w 2016 roku były zwyczajną manipulacją.
Warte w dobie protestu lekarzy jest obalenie jednego mitu. Ilekroć porodówki przeżywają oblężenie, czy to w 2017, czy 2009 roku, media ogarnia gorączka baby boomu. Jednak nie jest ono efektem realnego wzrostu liczby urodzeń, ale drastycznego ograniczenia liczby miejsce na porodówkach od czasów upadku komunizmu. Cięto koszty gdzie się dało, liczba łóżek i personelu spadła, w efekcie kiedy któryś rok przyniesie chociaż delikatną zmianę trendu demograficznego, to na jaw wychodzi jak nieprzygotowany i eksploatowany do granic fizycznych możliwości jest obecnie system ochrony zdrowia. Bowiem podkreślamy jasno, że jest za mało łóżek, a nie za dużo dzieci.
Co zatem z rokiem 2017?
Przekroczenie granicy 400 000 może, podobnie jak w latach 2008-10, mieć charakter okresowy, spowodowany wejściem wyżu lat 80-tych w okres posiadania dzieci, a warto mieć na uwadze, że w ostatnich 25 latach wiek zakładania rodziny i posiadania dzieci uległ znacznemu przesunięciu. Nie można niemniej wykluczyć, że 500+ i poprawa sytuacji gospodarczej miały także tutaj swój wpływ. Jednak propaganda o rekordach jest mydleniem oczu i wprowadzaniem obywateli w błąd.
Polecam prostą kalkulację. Średnia długość życia w Polsce wynosi niewiele ponad 78 lat. Policzmy zatem ile wyniesie stabilna populacja Polski przy utrzymaniu “rekordowej” liczby 400 000 urodzeń. Będzie to 31,2 mln mieszkańców. Dla teoretycznie 38 milionowego narodu jest to olbrzymia strata. Ubytek 7 milionów mieszkańców połączony z mocnym przesunięciem składu populacji w kierunku wieku poprodukcyjnego oznacza, że siła gospodarcza i społeczna Polski ulegnie drastycznemu ograniczeniu.
Aby walczyć z zapaścią demograficzna nie można w pierwszej kolejności popełnić podstawowego błędu – nie docenić siły przeciwnika. Rządowa propaganda właśnie brnie w tą ślepą uliczkę, usypiając nas w poczuciu dobrze wykonanego obowiązku, podczas gdy katastrofa nieuchronnie się zbliża.
Fot. P. Tracz / KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU