W mediach sporo spekulowano, że Mateusz Morawiecki ma stanowić sygnał do nowego otwarcia relacji z Unią Europejską. Mija tydzień od roszady na szczytach władzy, a już powyższe plotki zbierają swoje pierwsze owoce. Zgodnie z doniesieniami RMF FM Mateusz Morawiecki ruszył ze swoją pierwszą dyplomatyczną ofensywą przyćmiewając z miejsca to, do czego zdolna była Beata Szydło. Premier zamiast iść na starcie, złożył Brukseli polityczną ofertę. Rząd polski zgodnie z propozycją wycofa swój sprzeciw i wyrazi poparcie w sprawie zmian w europejskiej polityce klimatycznej, w zamian za co Morawiecki oczekuje, że Unia przymknie oko na sprawę praworządności.
Ta zmiana taktyki ma jeden cel: zamiast kija, marchewka. Brukseli zależy na sprawie klimatu, a jednomyślność w tym obszarze byłaby bardzo mile widziana, a równocześnie w PiS wierzą, że odrzucenie wizerunku totalności stanowiska Warszawy zachwieje determinacją do dalszego krytykowania Polski. Morawiecki wychodzi jednak z dość wyrachowanego założenia. Poddanie sprawy klimatycznej jest przyzwoleniem na mocne uderzenie w krajową energetykę i przemysł. Z tego powodu uchodząca za ugodową ekipa PO-PSL na wszelkie sposoby zawsze starała się reformy w tym obszarze torpedować. Na początku rządów PiS przyjmował bezkompromisową taktykę w tej sprawie, jednak już od kilku miesięcy obserwujemy odwilż. Pojawiają się sygnały o odejściu od węgla, rezygnacji z budowania nowych elektrowni węglowych czy powstaniu ambitnego projektu atomowego i hydroenergetycznego.
Morawiecki doszedł najwyraźniej do wniosku, że dalszy opór to kolejne 27:1 i lepiej nie forsować stanowiska, które i tak przepadnie sromotnie w głosowaniu. Lepiej zgrywać pozycję siły i klęskę obrócić w sukces. Pójść na ustępstwo, za które Polska otrzyma konkretne korzyści. Tym bardziej, że oferta zostaje złożona już po wielkiej klęsce PiS w starciu o reformę unijnego systemu pozwoleń na emisję CO2, która została w listopadzie przyjęta, a która znacznie zwiększy koszty dla energetyki w Polsce. Wówczas PiS-owi nie udało się zbudować koalicji przeciw zmianom. W obliczu porażki i chęci uniknięcia dalszego antagonizowania obóz rządzący wstrzymał się od głosu. Reforma zakładała ograniczanie liczby dostępnych uprawnień, jak i ograniczyła naszemu krajowi dostęp do środków unijnych na modernizację energetyki.
Co jednak ciekawe deal Morawieckiego jest z perspektywy polskiej racji stanu kontrowersyjny. Z jednej strony mamy żywotny interes polskiego przemysłu i gospodarki, a z drugiej interes partii rządzącej. Rząd w prostych słowach planuje ugrać korzyść polityczną za miliardy publicznych pieniędzy, jakie trzeba będzie wygospodarować na uporanie się ze skutkami unijnych zmian. Może po listopadowej klęsce na obecnym etapie jest to gest symboliczny, ale wskazuje że dla zachowania świętego spokoju na politycznym podwórku władza jest gotowa zrezygnować z obrony niektórych krajowych interesów. Jest to praktyka wysoce niebezpieczna.
Źródło: RMF FM
Fot. P. Tracz / KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU