Mateusz Morawiecki, Minister Rozwoju i Finansów, twarz polityki gospodarczej rządu Prawa i Sprawiedliwości nie unika poruszania tematów gospodarczo kontrowersyjnych. Do takich bez wątpienia można zaliczyć coraz częstsze wypowiedzi krytykujące niskie podatki. Przykładowo, w jednym z programów publicystycznych padły słowa:
“Uwierzyliśmy w to, że podatki muszą być jak najniższe, tym więcej można będzie inwestować – wierzyły w to przedsiębiorstwa. Państwa środkowoeuropejskie obniżyły podatki, ale co się stało? Z inwestycjami nie stało się nic.”
Powyższe słowa wpisują się w dużą ostatnio aktywność wicepremiera, który stara się przekonać polaków, że Polskę cechował dotychczas brak spójnej polityki gospodarczej, a nasza gospodarka miała status w zasadzie kolonii zachodu, z czym jak najszybciej trzeba skończyć. W kwestii długoterminowego planowania kolejnych rządów, jest w tym sporo racji, jednak niepokoi mająca być rządową odpowiedzią, wielka skala zaangażowania państwa. Plan Morawieckiego zakłada w gruncie rzeczy, że to państwo będzie wytyczało kierunki rozwoju gospodarki, rząd określi pola, na których mamy szanse osiągnąć sukcesy i na nie nastawi swoje działania. W założeniach, receptą na transformację gospodarki w kierunku nowoczesnych technologii ma być współpraca państwa z biznesem.
Jest jednak parę logicznych pułapek i manipulacji w rozumowaniu Ministra Rozwoju i Finansów.
Jednym z motorów wzrostu gospodarczego są inwestycje, a zdaniem wicepremiera polskie wyniki są słabe na tle reszty Europy, dlatego ich zwiększenie jest sprawa priorytetową. Sam przy tym wskazał, że jest to nierozerwalnie związane z rozwojem oszczędności, co stanowi logiczne założenie. Najpierw trzeba więcej mieć, żeby potem więcej wydawać. Problem w tym, że trudno sobie wyobrazić jak zwykli obywatele i przedsiębiorcy zaczną nagle więcej oszczędzać, jeśli nie uzyskają większych dochodów, które przewyższą poziom wydatków na bieżące potrzeby. W teorii, pomóc w takiej sytuacji powinna obniżka podatków. Jednak Wicepremier podważa tę teorię, powołując się na przykład obniżki CIT za rządów SLD, która rzekomo nie przełożyła się na wzrost inwestycji. Niestety, Minister Rozwoju i Finansów Mateusz Morawiecki zapomina wspomnieć, że przywołana decyzja nie tylko nie przyniosła budżetowi strat, ale doprowadziła nawet do wzrostu wpływów budżetowych. Łatwo można to zrozumieć, jeśli weźmiemy pod uwagę, że im wyższe musimy płacić podatki, tym rośnie pokusa do ich unikania. Dlatego iluzją jest przeświadczenie polityków, że wysokie obciążenia przynoszą maksymalne wpływy. Co więcej, w ciągu ostatnich lat ważnym motorem polskiej gospodarki była konsumpcja, a nic tak nie sprzyja jej wzrostowi jak zostawianie pieniędzy w kieszeni obywateli.
Takie słowa szokują, zwłaszcza przy dużej uwadze rządu względem narodowości kapitału. Rządzący zapomnieli, że do udziału w swoich wielkich inwestycjach będą potrzebowali silnych polskich firm, a w naszym kraju wiele marek, które mogłyby uzyskać silna pozycje na rynku, traci swoją szansę z powodu barier administracyjnych i prawnych. Za przestrogę może posłużyć Dolny Śląsk, gdzie coraz więcej firm przerejestrowuje działalność do Czech, aby utrzymać swoją konkurencyjność na rynku.
Na zachodzie Europy w innowacyjności gospodarki uczestniczą, jak wydaje się polskiemu rządowi, tylko wielkie korporacje, ale istnieje olbrzymia rola małych i średnich przedsiębiorstw, start-upów i dobrze współpracujących z biznesem uczelni, a tego wszystkiego w Polsce wciąż brakuje.
Po aferze z Misiewiczami i zamieszaniu w przetargu na śmigłowce dla MON, zaczynamy wątpić, czy faktycznie rządowe projekty będą zarządzane racjonalnie i czy nie istnieje duże ryzyko, że skończą się fiaskiem, podobnym jak budowanie dobrobytu narodu przez reżim PRL.
W tym duchu pozostaje nam za przykład do naśladowania wskazać Mateuszowi Morawieckiemu Rumunię. Kraj ten, od 2014 rok prowadzi politykę obniżki podatków, a w ostatnich dniach parlament przegłosował likwidację aż 102 podatków i opłat administracyjnych. Równocześnie, Rumunia nie stanęła w miejscu, ale wysunęła się na jednego z liderów Europy w dziedzinie tempa wzrostu gospodarczego, który w tym roku przewiduje się na poziomie 4,1 %.
Jak mawiali starożytni Rzymianie: “Tylko krowa nie zmienia zdania”. Zgodnie z tym hasłem, miejmy nadzieję, że wbrew licznym przeciwnościom rządzący jeszcze wysuną właściwe wnioski.
fot. Rafał Zambrzycki/flickr/ Sejm RP
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU