Wszyscy pamiętamy kompromitujący Państwową Komisję Wyborczą proces zliczania głosów po ostatnich wyborach samorządowych. Awaria systemu informatycznego, która miała wówczas miejsce, do dziś jest paliwem napędowym zwolenników teorii o fałszerstwach wyborczych, a dla partii rządzącej jednym z kluczowych argumentów za radykalną zmianą ordynacji wyborczej w wyborach samorządowych. Mało kto pamięta jednak, jakie były przyczyny tamtej awarii i tamtego chaosu i co gorsza, praktycznie nikt nie chce wyciągnąć z tamtych wydarzeń odpowiednich wniosków. Można wręcz odnieść wrażenie, że rządząca partia proponując nowe regulacje w zakresie organizacji wyborów samorządowych celowo chce doprowadzić do gigantycznego chaosu podczas jesiennych wyborów w 2018 roku.
Dziś na tę kwestię w rozmowie w radiu RMF FM zwróciła uwagę szefowa Krajowego Biura Wyborczego Barbara Tokaj. Zwróciła uwagę, że po uchwaleniu zmian w kodeksie wyborczym, proponowanych przez Prawo i Sprawiedliwość, nie będzie czasu na przetestowanie nowego systemu informatycznego przed przyszłorocznymi wyborami samorządowymi. Szefowa KBW zwraca uwagę, że odpowiedzialnością za powstały w ten sposób chaos władza zapewne będzie chciała obciążyć właśnie PKW i KBW, a to nie oni podejmują tak nieodpowiedzialną decyzję. Sporządzenie przetargu na opracowanie nowego programu do zliczania głosów, w tak krótkim czasie sprawi, że nie będzie szans na przetestowanie jego funkcjonalności i niezawodności. Zwraca także uwagę, że właśnie trwają testy obciążeniowe oprogramowania i dziś gwarantują sprawne funkcjonowanie – problem w tym, że program dostosowany jest do obecnie obowiązującej ordynacji wyborczej. Lada moment może więc decyzją polityczną większości sejmowej wylądować w koszu.
Jeśli kontrowersyjne przepisy wejdą w życie, pojawi się potrzeba rozpisania przetargu na nowy program, a warto pamiętać, jak podobny proces wyglądał w 2014 roku. Wówczas jedyna firma, która zgłosiła się do przetargu dostała zaledwie 3 miesiące na stworzenie programu – skończyło się gigantyczną awarią. Już wówczas zwracano uwagę, że takie zamówienia powinny zostać wyłączone z zakresu obowiązywania ustawy o zamówieniach publicznych, bowiem w przypadku projektów informatycznych zasada najniższej ceny może prowadzić do fatalnych rozstrzygnięć i wyboru spośród małej ilości firm programistycznych. Zresztą, w 2014 roku wiele firm nie chciało się podjąć stworzenia systemu wyborczego, zwracając uwagę na fakt iż nie da się tego zrobić w tak krótkim czasie.
Niestety wygląda na to, że obecna władza nie chce wyciągnąć wniosków z tamtych wydarzeń i znów chce w ostatniej chwili zniweczyć 4 letnią pracę programistów. W tym szaleństwie może być jednak metoda – gdy PKW skompromituje się w 2018 roku w wyborach samorządowych, droga do uzdrowienia i tego ciała będzie prostsza. Celem są bowiem wybory parlamentarne rok później – a do tego czasu PiS może mieć już kontrolę i nad PKW i nad Sądem Najwyższym, który “odpowiedni” wynik uzna jako ważny.
Źródło: Interia.pl
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU