Trwający od 2 października protest głodowy lekarzy rezydentów jak w kalejdoskopie pokazuje smutny obraz polskiego społeczeństwa. Prawo i Sprawiedliwości, które w bardzo skuteczny sposób nauczyło się odczytywać społeczne nastroje, zwłaszcza tej słabszej części narodu, wykorzystuje najgorsze polskie przywary i stereotypy by napuszczać jedne grupy społeczne na drugie. Nie bez przyczyny w TVP oraz w mediach społecznościowych uruchomiona została kampania negatywna pt. “Niewdzięczni młodzi lekarze domagają się kroci za swoją pracę, a przecież najbiedniejsi muszą żyć za wielokrotnie niższe pensje”. Słowa, które z ław sejmowych rzuciła posłanka Hrynkiewicz to esencja tego sporu. “Niech jadą” – powiedziała do lekarzy, którzy nie chcą docenić tego co oświecony rząd PiS robi dla poprawy ich sytuacji i skoro im się nie podoba to niech szukają pracy za granicą.
Polacy bardzo nie lubią się dzielić i z zawiścią patrzą na wszystkich, którzy zarabiają większe pieniądze. Hasła o nadzwyczajnej kaście trafiają do szerokiego elektoratu tej partii idealnie, w tym samym stopniu gdy mowa o sędziach, lekarzach czy urzędnikach. Jest to o tyle kuriozalne, że Ci sami obywatele, którzy chcieliby nieprzekupnych i absolutnie nieskazitelnych sędziów, świetnie wyszkolonych i kompetentnych urzędników czy oddanych w 100% lekarzy, którzy nie są żywymi zombie pracującymi na 20-30 godzinnych dyżurach oczekują, że ich pensje nie będą zbyt wysokie. A najlepiej by w ogóle nie były wyższe od pensji kasjerek na kasach w dyskoncie czy pracowników na liniach produkcyjnych, bo w końcu wszyscy są równi. Dziś do obywateli “lepszego sortu” przemawia argument, że lekarze nie klepią biedy. To, że odbywa się to kosztem ich samych i ich rodzin, pracujących na kilku etatach, w nieregulowanym czasie pracy już nie do końca.
Łatwiej przedstawiać lekarzy jako pazerną i chciwą grupę zawodową, która w pogoni za bogactwem jest gotowa ryzykować życie pacjentów. Zepsutą, rodem z wykrzywionych realiów pokazanych w filmie Patryka Vegi pt. “Botoks”. Bo tak łatwiej. Tymczasem prawda jest zupełnie inna. Słabość systemu publicznej służby zdrowia generuje większy popyt na usługi gabinetów prywatnych. Mała liczba lekarzy w systemie generuje z kolei olbrzymie pensje, jakie właściciele prywatnych klinik są gotowi zaoferować tym pośród medyków, którzy zdecydują się przyjąć propozycję pracy. Recept na rozwiązanie tej sytuacji jest wiele, jednak niestety przez lata żaden rząd nie zechciał żadnej z nich w pełni zastosować. Dziś rząd Beaty Szydło wpada w pułapkę, którą sam na siebie zastawił. Deklarowana fantastyczna sytuacja budżetowa prowadzi do tego, by zaniedbywane przez całe dekady grupy zawodowe domagały się uporządkowania ich sytuacji. Lekarze żądają znacznego zwiększenia nakładów na całą służbę zdrowia, która pozwoliłaby im zerwać z pracą na 3,4 etaty lub z niekończącymi się dyżurami. Rząd natomiast zgodzić się na to nie może, bo zgoda na podwyżki tutaj wygeneruje roszczenia o podwyżki u szeregu innych grup zawodowych, także przez lata zaniedbywanych. Pielęgniarki aż się gotują do strajku, górnicy zawsze, urzędnicy wyjątkowo po raz pierwszy w najnowszej historii.
I choć w moim przekonaniu jedyną drogą, by osiągnąć wysoki i zadowalający społecznie poziom jakości usług publicznych jest właśnie zwiększenie nakładów na wynagrodzenia grup zawodowych, które te usługi dostarczają, to akurat kwestia młodych lekarzy (którzy wciąż masowo wyjeżdżają z kraju) czy pielęgniarek (których młodych już nie ma) powinien być dla rząd priorytetem. Zwłaszcza rządu, który wszem i wobec ogłasza, że chce by Polska była państwem opiekuńczym. Fakty są natomiast takie, że przede wszystkim zwiększa wynagrodzenia w służbach i resortach siłowych (olbrzymie podwyżki w CBA, wojsku, prokuraturze IPN-u) czy w sferze propagandy (TVP i pompowanie mediów Sakiewicza i Karnowskich). Takie państwo wcale nie jest państwem opiekuńczym. Prędzej pasuje określenie “policyjnym”.
A przecież nasze zdrowie to kwestia najważniejsza i wszyscy życzymy sobie jak najlepszej opieki medycznej. Życzenia jakie składają sobie Polacy zazwyczaj zaczynamy od “życzę Ci przede wszystkim zdrowia, bo zdrowie jest najważniejsze”. Nawet Jan Kochanowski, wiele wieków temu podkreślał w swojej fraszce, że “Ślachetne zdrowie, Nikt się nie dowie, Jako smakujesz, Aż się zepsujesz. Tam człowiek prawie Widzi na jawie I sam to powie, Że nic nad zdrowie Ani lepszego, Ani droższego;Bo dobre mienie, Perły, kamienie, Także wiek młody I dar urody, Mieśca wysokie, Władze szerokie Dobre są, ale – Gdy zdrowie w cale (…)”. Tymczasem spór o kwestie fundamentalne zaczyna przekształcać się w spór polityczny. A w nim zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości zaczynają opowiadać się przeciw podwyższeniu nakładów na służbę zdrowie bo… protestujący lekarze tego żądają. Kuriozum.
Jeśli chcemy być zdrowym społeczeństwem, musimy zrozumieć, że lekarze mają prawo być nadzwyczajną kastą, z wysokimi zarobkami. Zarobkami, które zagwarantują im swobodę wykonywania swojej pracy, będąc wypoczętym i skoncentrowanym. Alternatywą są znachorzy i rosnące w siłę ruchy antyszczepionkowe. Co ciekawe, stereotypów na temat zarobków lekarzy jest bardzo wiele a badań opinii publicznej na temat tolerowanej przez nich wysokości wynagrodzenia za pracę w normalnym zakresie 8-10 godzin dziennie jakby brakuje. Dlatego postanowiliśmy urządzić małą sondę na ten temat i zapytać Was, drodzy czytelnicy, ile Waszym zdaniem powinni zarabiać młodzi lekarze. Zapraszamy do głosowania.
Ile Waszym zdaniem powinni zarabiać brutto młodzi lekarze rezydenci w państwowej służbie zdrowia na tradycyjnym etacie?
— Crowd Media (@CrowdMedia_PL) October 13, 2017
Fot. Shutterstock/Syda Productions
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU