Administracja prezydenta Joego Bidena ponoć zachęca władze Ukrainy do przynajmniej oficjalnej otwartości na negocjacje z Rosją. Dlaczego?
USA chcą zawarcia pokoju?
Powyższe to podobno próba zapewnienia Kijowowi utrzymania wsparcia ze strony innych krajów, w których wyborcy ostrożnie odnoszą się do perspektywy wspierania wojny za naszą wschodnią granicą.
Pamiętajmy też, że w USA trwa kampania wyborcza. Republikanie otwarcie nawołują do skoncentrowania się na problemach gospodarczych USA, a nie wspierania Ukrainy. Jak na razie Demokratom udaje się w miarę sprawnie sprzedawać konflikt jako “wojnę dobra ze złem”. Tyle że, jak pokazują sondaże, to ich rywale mogą mieć wkrótce większość w Kongresie, co może być odpowiedzią zwykłych Amerykanów na politykę Białego Domu względem Kijowa.
Doradca Białego Domu ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan zapewnił jednak w piątek podczas wizyty w Kijowie, że wsparcie Waszyngtonu dla Ukrainy pozostanie po wyborach do Kongresu niezmienne.
Wojna na wyniszczenie
Dodajmy, że choć niemal nikt nie wierzy w to, że Władimir Putin chce poważnych negocjacji, dekret o niemożliwości negocjowania z Rosją, który prezydent Wołodymyr Zełenski podpisał na początku października, wywołał niepokój w części Europy i innych regionach świata, które odczuwają negatywne skutki wojny.
Putin gra już chyba na wyniszczenie Ukrainy. Swoją nieprzewidywalną polityką sprawi też zapewne, że na terenie tego kraju nikt nie będzie chciał przez lata inwestować w obawie przed kolejną odsłoną wojny.
Sama zaś Ukraina da radę bronić się tak długo, jak będzie otrzymywała wsparcie ze strony USA. Gdy tego zabraknie, zostanie najpewniej rzucona przez Rosję na kolana, co może mieć tragiczne skutki także dla Polski.
Źródło: GRS
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU