Właściciele składów węgla zostali odcięci od dostaw surowca przez państwowe kopalnie. Organizują się i zapowiadają niestandardowe działania.
Przedsiębiorcy prowadzący składy węgla zaczynają mieć nóż na gardle i za chwilę mogą zacząć bankrutować. Wszystko przez państwowe kopalnie, które nie chcą im sprzedawać węgla. Na Śląsku tworzy się zarzewie antyrządowego buntu i pojawiają się pomysły na niestandardowe działania.
Kopalnie odcięły nas od węgla
Jak ustalił Onet.pl, w ubiegły weekend doszło na Śląsku do spotkania kilkudziesięciu przedstawicieli składów opałowych z południowej Polski. Wszyscy mają pretensje do rządu, który odciął ich od dostaw surowca, co w efekcie spowodowało brak możliwości prowadzenia normalnej działalności gospodarczej.
Od kilkunastu lat prowadzę skład opałowy na Podhalu. Dziś, przez działania naszego rządu, jestem bliski podjęcia decyzji o tym, by biznes zamknąć. Mam same koszty i bardzo ograniczone pole zarobku. Cały czas płacę wszystkie podatki, składki ZUS czy ubezpieczenia na samochody, a żyć z tego biznesu już się nie da – mówi w rozmowie z portalem Tomasz Gil.
Jak tłumaczy pan Tomasz, Polska Grupa Górnicza (PGG), kopalnie należące do Tauron Wydobycie czy Jastrzębska Spółka Węglowa sprzedają węgiel bezpośrednio klientom indywidualnym poprzez platformy internetowe lub kilkudziesięciu składom węgla, które są terenowymi przedstawicielami państwowych firm.
Rozmówcy Onetu zaznaczają, że owszem, mogą kupić węgiel u pośredników sprowadzających go zza granicy, ale ceny są tak potężne, że surowca nikt potem nie kupi.
Rządowa akcja wymierzona w branżę?
Właściciele składów węglowych mają nawet teorię spiskową na temat nałożonych na nich restrykcji. Jak tłumaczą, rząd im nie pomaga i robi wszystko, żeby ich zniszczyć.
Sam już nie wiem, czy to wszystko naprawdę nie jest jakąś akcją wymierzoną w naszą branżę, by ją przejąć – mówi pan Tomasz.
Przedsiębiorca zastanawia się, czemu PGG lub Tauron nie mogą do sprzedawanego im węgla dołożyć klauzuli, że ich marża może wynosi około 400 zł.
Wówczas starczyłoby i na nasze koszty i na skromny zarobek. Ludzie natomiast mieliby łatwiejszy dostęp do węgla w cenie około 1 tys. 700 zł za tonę. Rozmawiam z wieloma klientami. Dla nich byłaby to akceptowalna cena. Nie każdy potrafi kupować przez internet i nie każdy ma na to czas – tłumaczy.
W ocenie pana Tomasza na to się nie zanosi, a państwowe kopalnie informują, że szukają chętnych do zostanie autoryzowanymi przedstawicielami. Jak mówią handlarze węglem, wejście w taką współpracę będzie bardzo podobne do wykupienia franczyzy i trzeba za to sporo zapłacić.
Przedsiębiorcy szykują się do protestu, ale na razie wyślą list do premiera Mateusza Morawieckiego. Jak to nie przyniesie oczekiwanego efektu, zablokują dojazdy do polskich kopalni.
Źródło: Onet.pl
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU