Dramatyczne sceny pod kopalnią, tak ludzie mierzą się z rzeczywistością zafundowaną przez rząd PiS. “Czujemy się upodleni”

Przed kopalnią Bogdanka stoi dwukilometrowa kolejka po węgiel. Upodleni ludzie mierzą się z rzeczywistością zafundowaną przez rząd.

Mateusz Morawiecki już w dniu wybuchu wojny dostał z resortu klimatu pismo, że w związku z wybuchem wojny w Ukrainie, na składach może zabraknąć węgla. Wśród sugestii było utworzenie rezerwy węglowej. Minister Anna Moskwa miała w tej sprawie wsparcie Jacka Sasina.

Wielkość rezerwy została określona na 3 mln ton, ale szef rządu nie zawracał sobie głowy pismem aż do maja. Wtedy polecił stworzenie rezerwy na 300 tys. ton czyli 1/10 tego co zalecano. W lipcu się obudził i w trybie alarmowym zlecił państwowym spółkom węglowym zakup 4,5 mln ton węgla na światowych rynkach.

Według ekspertów z branży energetycznej, węgiel może da się sprowadzić, ale będzie problem z jego rozładunkiem i dalszą logistyką. Składy węgla świecą pustkami, a jak już się pojawia na nich surowiec, to rozchodzi się błyskawicznie.

Dwukilometrowa kolejka i upodleni ludzie

Dziennikarz “Faktu” pojechał zobaczyć, jak wygląda sytuacja pod kopalną Bogdanka w województwie lubelskim. Jego oczom ukazała się ponad dwukilometrowa kolejka, a z relacji kolejkowiczów wynika, że stoją w niej nawet tydzień. – Czujemy się upodleni – mówią w rozmowie i zwracają uwagę na złe warunki sanitarne i brak bieżącej wody.

– Śpią w samochodach, a potrzeby fizjologiczne muszą załatwiać w pobliskich krzakach, bo kopalnia udostępniła tylko dwie toalety typu TOI TOI, stojące przed samą bramą. A przy takiej liczbie ludzi, wygląda to tak, że, jak mówią ludzie, korzystają z nich tylko “najodważniejsi” – pisze gazeta.

Osoby mieszkające w okolicznych miejscowościach są w kolejce zmieniane i mogą udać się do domu na ciepły posiłek i się przespać. Inaczej wygląda sytuacja z ludźmi, którzy przybyli z odległych zakątków kraju.