– Cały czas czuje się sędzią i wykonywałem swój zawód najlepiej jak potrafiłem, o czym świadczą moje statystyki sędziowskie. Nie zmienia to faktu, że politycy partii rządzącej zarzucają mi, jak i również innym sędziom, którzy są zaangażowani w obronę praworządności, że staliśmy się politykami – z sędzią Igorem Tuleyą o niedopuszczeniu go do orzekania i praworządności rozmawia Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: Niedawno został Pan przywrócony do pracy. Jednak decyzja została uchylona przez rzeczników dyscyplinarnych. Jak Pan skomentuje tę sytuację?
Igor Tuleya: Najprościej będzie, jeśli przedstawię chronologię zdarzeń. 5 sierpnia w czasie Pol’and’Rock Festival otrzymałem informację z kadr sądu, że jest do odebrania decyzja prezesa w mojej sprawie, będąca odpowiedzią na wniosek mojego pełnomocnika, który domaga się wykonania orzeczenia Sądu Pracy. Poinformowano mnie również, że zostałem przywrócony do orzekania, ale z dniem 8 sierpnia zostaje skierowany na zaległy urlop, który ma trwać do 19 września. Odpowiedziałem, że wstawię się do sądu, żeby odebrać decyzję.
Jednak w międzyczasie w mediach rządowych pojawił się komunikat, że zostałem dopuszczony do orzekania, co jest o tyle interesujące i zastanawiające. To znaczy, nie wiadomo skąd TVP miało takie informacje. Natomiast w poniedziałek byłem już w kadrach i odebrałem decyzję, która umożliwiała mi powrót do orzekania jak i również skierowanie na urlop. Wtedy otrzymałem informację, że do odebrania jest jeszcze jedna decyzja – prezesa Piotra Schaba, która uchylała decyzję o moim powrocie do orzekania. Należy powiedzieć, że uzasadnienie tej decyzji jest dziwne.
Dlaczego?
Nie wiem, jakie jest przełożenie prezes Sądu Okręgowego na Izbę Odpowiedzialności Zawodowej i skąd wniosek, że izba ta pozostaje w zwłoce. W moim przekonaniu należało wykonać wyrok Sądu Pracy, który nakazuje natychmiastowe przywrócenie mnie do obowiązków. Do tego nie doszło, ponieważ prezes Schab powołał się na orzeczenie organu, który nie ma mocy prawnej, a które nie powinno zapaść.
Oprócz tego należy dodać, że prezes Sądu Apelacyjnego nie mógł uchylić decyzji prezesa Sądu Okręgowego. Owszem, prezes sprawuje nadzór administracyjny nad sądami okręgowymi, ale decyzja o charakterze personalnym nie mieści się w kompetencjach prezesa Sądu Apelacyjnego.
Jak Pan sądzi, czy wróci Pan jeszcze do orzekania?
Oczywiście, że tak. Cały czas czuje się sędzią i wykonywałem swój zawód najlepiej jak potrafiłem, o czym świadczą moje statystyki sędziowskie. Nie zmienia to faktu, że politycy partii rządzącej zarzucają mi, jak i również innym sędziom, którzy są zaangażowani w obronę praworządności, że staliśmy się politykami. Jednak jest to bardzo słaby argument, bo do tej pory politykami była już każda grupa społeczna, która miała inną wizję państwa czy danej dziedziny życia – nauczyciele, rolnicy, opiekunowie osób niepełnosprawnych czy Rada Języka Polskiego, która oceniła paski w TVP.
Jest Pan zawieszony od dwóch lat. Z czego Pan się utrzymuje w sytuacji, gdy obcięto również Panu pewną część pensji?
To prawda, kiedy Izba Dyscyplinarna uchylała mi immunitet i zawieszała w obowiązkach obcięła również 25% zarobków. Jednak w porównaniu z pozostałymi sędziami, którzy również zostali zawieszeni jest to stosunkowo niewiele, ponieważ inni sędziowie tracili od 40%-50% wynagrodzenia.
Oprócz obcięcia pensji Pan Radzik, kiedy był jeszcze moim bezpośrednim przełożonym, sprzeciwił się, żebym prowadził zajęcia dydaktyczne dla studentów. Natomiast jego działania było bezprawne, ponieważ prawo o ustroju sądów powszechnych przewiduje, że sędzia może prowadzić zajęcia dydaktyczne, jeśli nie umożliwiają mu one realizacji obowiązków służbowych. Jako że jestem zawieszony, nie mam żadnych obowiązków służbowych.
Natomiast dalsze przepisy o ustroju sądów powszechnych mówią, że prezes sądu może się sprzeciwić innym zajęciom podejmowanym przez sędziego w sytuacji, gdy uchybiają one godności urzędu, na co prezes Schab się powołał, myląc podstawy prawne.
Prezes Piotr Schab robi wszystko, żeby nie wrócił Pan do orzekania. Czy w wyniku obecnej sytuacji może Pan szukać wsparcia w instytucjach europejskich?
Jako prawnicy możemy szukać rozwiązań na gruncie prawa z czym wszystkie działania nominatów władzy spotykają się z konkretną odpowiedzią. Fakt, że prokuratura jest podporządkowana rządzącym nie zmienia tego, że w sytuacji, gdy popełniono przestępstwo należy złożyć zawiadomienie do prokuratury, ponieważ w przyszłości będzie można do tych spraw wrócić.
Kolejną drogą, poza sprawami przed sądami powszechnymi i zawiadomieniami do prokuratury, jest wszczynanie postępowań przed sądami europejskimi – Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Należy powiedzieć, że do tego mamy prawo, bo rządzący z tego narzędzia również korzystają. Mianowicie w ETPCz są sprawy polityków dzisiejszej formacji rządzącej z czasów, gdy byli w opozycji.
Co w Pana sprawie i innych zawieszonych sędziów może zrobić Unia Europejska?
Na pewno sądy europejskie robią wszystko co mogą. Należy powiedzieć, że TSUE wiele razy zajęło stanowisko w sprawie praworządności w Polsce podobnie jak ETPCz.
Natomiast poza konkretnymi korkami podejmowanymi przez instytucje europejskie, polskie sądy zadają pytanie prejudycjalne, a obywatele składają skargi do ETPCz.
Przywrócenie Pana do orzekania to jeden z kamieni milowych na które zgodził się polski rząd w celu odblokowania KPO. Czy w Pana ocenie odblokowanie przez Polskę tych funduszy jest jeszcze możliwe?
To jest bardzo trudne pytanie. Jako obywatel chciałbym, żeby doszło do odblokowania tych środków, bo pomogłyby polskiej gospodarce. Jednak zależy to od woli obozu rządzącego i negocjacji rządu z politykami europejskimi.
Zasada nieusuwalności władzy stała się iluzją. Czy nie obawia się Pan, że rządzący mogą robić podobne rzeczy z wyrokami sądów powszechnych, które nie będą się im podobać?
Rządzący już to robią, wybierając te orzeczenia, które są dla nich wygodne politycznie i to dotyczy nie tylko orzeczeń sądów europejskich, ale również krajowych. Najlepszym tego przykładem jest fakt, że za moim przywróceniem przemawiał prawomocny wyrok sądu powszechnego, który nie został wykonany.
Co taka sytuacja może oznaczać dla obywateli, którzy w sądach mają swoje sprawy?
Jeśli rządzący nie wykonują orzeczeń, które są prawomocne, a dotyczą sędziów, to z całą pewnością mogą nie wykonać również wyroku, który będzie dotyczył zwykłego obywatela. Powody mogą być różne – spór obywatela ze stroną, która będzie działaczem obecnie rządzącej partii czy niewygodnie politycznie sprawie dla władzy, to wyrok oczywiście nie będzie wykonany.
Jeśli będzie dochodziło do takich sytuacji, to jaka może być reakcja instytucji europejskich?
Dopóki obywatele walczą o praworządność nie należy składać broni, bo wówczas jest nadzieja. Należy wykorzystywać te instrumenty prawne, które są do dyspozycji i szukać sprawiedliwości przed sądami europejskimi, które nie są upolitycznione.
Oczywiście wiele razy już się zdarzyło, że rządzący nie wykonali wyroku ETPCz czy TSUE, ale prędzej czy później zostaną one wykonane, bo na tym polega demokracja i praworządne państwo.
Jeśli się weźmie pod uwagę jak daleko zaszedł proces niszczenia praworządności, to można spytać, czy Polska jest jeszcze państwem, w którym są jakieś normy prawne?
Na pewno jesteśmy państwem, gdzie jest mnóstwo norm prawnych. Problem jest tylko jeden, że są one zapisane na papierze, a nie respektowane przez rządzących, a na tym praworządne państwo nie polega.
Jak długo w Pana ocenie może trwać proces przywracania praworządności?
W mojej ocenie naprawa instytucji nie będzie, aż tak olbrzymim wyzwaniem. Stworzenie i uchwalenie dobrego prawa jest możliwe w kilka miesięcy. Natomiast problemem będzie przywrócenie zaufania i autorytetu do instytucji, które zostały zdewastowane przez obecną władzę i to może być wyzwanie na pokolenia.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU