“Nie straszcie PiS-em!”. A może pora zmodyfikować to hasło na “Nie straszcie Platformą!”? To kryzysy są wymiarem kim “straszyć”.
Liderzy polityczni rozjechali się po Polsce i odbywają spotkania, które już śmiało można nazwać prekampanijnymi. Każdy z polityków danego obozu politycznego ma swój przekaz skierowany do wyborców. Partia rządząca skupiła się na “straszeniu Platformą i Tuskiem”.
Straszenie Platformą
Po 7 latach rządów Prawa i Sprawiedliwości, partia nie ma niczego konkretnego do zaproponowania, poza doraźnym łataniem kryzysów, w które wpada. Formacja rządząca w obliczu utraty władzy przyjęła taktykę straszenia powrotem do władzy Platformy Obywatelskiej i Donalda Tuska.
Po medialnych relacjach z wyborczych spotkań Jarosława Kaczyńskiego i Mateusza Morawieckiego można dojść do wniosku, że to nie ci dwaj panowie rządzą Polską, tylko nadal na czele rządu stoi Donald Tusk. Kaczyński i Morawiecki nie są skorzy do brania odpowiedzialności za ostatnie lata i tłumaczą wszystkie swoje niepowodzenia poprzednim rządem sformowanym przez PO i PSL.
Taka taktyka jest lustrzanym odbiciem sytuacji z 2014 i 2015 r., gdy Platforma Obywatelska poturbowana podniesieniem wieku emerytalnego i aferą taśmową, była w tym samym momencie, w którym jest teraz obóz władzy. Swój przekaz do wyborców opierała na “straszeniu PiS-em”.
Po latach okazuje się, że mieli w tej kwestii absolutną rację. PiS-owski przekaz podprogowy o “Polsce w runie” stał się obietnicą wyborczą. Dzisiaj nikt nie jest w stanie wymienić realnych sukcesów Zjednoczonej Prawicy, oprócz wprowadzenia kilku programów socjalnych, ale do dzielenia pieniędzy wśród obywateli nie potrzeba jakiś szczególnych umiejętności i wielkiej filozofii. Gdy trzeba się zmierzyć z prawdziwymi problemami, PiS wywiesza białą flagę.
Pandemia? Wtopa
W ciągu ostatnich prawie trzech lat Polskę nawiedziły dwa sztormy. To pandemia i kłopoty gospodarcze związane z prowadzeniem nieudolnej polityki przeplecione wybuchem wojny w Ukrainie. W przypadku fal i wiatrów przy dziesięciu w skali Beauforta, kapitan statku i oficerowie muszą stanąć na wysokości zadania, żeby uratować załogę i okręt.
Pandemia pokazała, że rząd przez pierwsze 5 lat sprawowania władzy nie miał nic odłożone w skarbonce tylko wydawał forsę na lewo i prawo. Skończyło się to dodrukowaniem pustego pieniądza, co w efekcie zaczęło napędzać inflację. Koronawirus z całą siłą udowodnił rządzącym, że państwo nie było przygotowane na taki crash test, co skończyło się dziesiątkami tysięcy nowych grobów.
Jak pisała “Gazeta Wyborcza”, polski wywiad informował z wyprzedzeniem o nadchodzącej katastrofie, ale obóz władzy nie zareagował na zapalającą się czerwoną lampkę. W efekcie na cito kupowano maseczki od instruktora narciarstwa, zlecono zakup respiratorów handlarzowi bronią, a na końcu montowano szpitale tymczasowe na wariackich papierach.
Tymi sprawami będzie musiała się kiedyś zająć niezależna prokuratura. Można przypuszczać, że śledztwa skończą się postawieniem zarzutów.
Wojna w Ukrainie? Wtopa
W okolicach października i listopada ubiegłego roku rząd dostał informacje od amerykańskich agencji wywiadowczych, że Rosja najedzie Ukrainę. Co z tym czasie robili rządzący? Urządzali nasiadówki z proputinowskimi liderami z Europy. Co powinni zrobić? Przygotować dla kraju strategię na wstrząs gospodarczo-wojenny.
Dzisiaj widać jak na dłoni, że tak jak w przypadku kryzysu koronawirusowego, władza jadła, piła i lulki paliła. Gdy Prawo i Sprawiedliwość zostało przez wojnę złapane na wykroku, zaczęło się godnościowe i patriotyczne uniesienie. Premier Mateusz Morawiecki rugał niemiłosiernie przywódców innych państw za uzależnienie się od rosyjskiego węgla, gazu i ropy.
Szef rządu mówił, że Polska będzie pierwszym krajem w Europie, który postawi tamę rosyjskim węglowodorom i jako unijna szpica wprowadzi embargo na kremlowski węgiel. Z perspektywy czasu okazuje się, że mógł to być błąd i trzeba było poczekać aż Unia Europejska wspólnie podejmie decyzję.
I można byłoby to nawet zrozumieć, gdyby rząd miał jakąkolwiek strategię. Jak pisał Onet.pl, decyzja o węglowym embargu nie była poprzedzona analizami i została podjęta pod wpływem chwili. Nie odbyły się w tej sprawie żadne konsultacje międzyresortowe. Embargo to było czysto polityczne posunięcie, a dzisiaj mamy tego efekty.
Z ujawnionej przez Radio Zet korespondencji między Anną Moskwą, szefową resortu klimatu, i premierem Morawieckim wynika, że szef rządu miał pełną wiedzę na temat braku węgla. Dzisiaj godnościowymi i patriotycznym płomieniem nie da się napalić w piecach.
Generalnie nie trzeba mieć wielkich zdolności analitycznych, żeby przewidzieć, że po pełnoskalowej inwazji na niepodległe państwo, na Rosję będą musiały być nałożone sankcje i trzeba być przygotowanym na różne warianty. Na dwa miesiące przed sezonem grzewczym, spółki węglowe “rozpuszczają wici” w poszukiwaniu surowca.
Nie straszcie Platformą
Dzisiaj można odwrócić hasła i powiedzenia z “nie straszcie PiS-em” zamienić na “nie straszcie Platformą i Tuskiem”. Gabinet Donalda Tuska także mierzył się z kryzysem po upadku amerykańskiego banku inwestycyjnego Lehman Brothers i poradził sobie z nim nieźle.
Dzisiaj wymiarem, jakim powinniśmy się kierować przy “straszeniu” konkretną partią są właśnie kryzysy, bowiem w tym przypadku jest co porównywać. Wszak zagadnienia ekonomiczne są dla wielu czarną magią, ale można je tłumaczyć tak, jak prof. Marcin Matczak opowiada o prawie, bo nawet największy laik go zrozumie.
Naukowcy uważają, że pandemie mogą nawracać z większą częstotliwością, bowiem człowiek rozbudowując architekturę i wycinając drzewa coraz bardziej zbliża się do zwierząt. Nikt nie jest w stanie powiedzieć co się wydarzy w Azji, gdzie Chiny coraz bardziej pokazują swoje mocarstwowe oblicze. Takie wyzwania przed nami stoją.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU