Od niedawna mówi się o konieczności przeprowadzenia wyborów samorządowych nie jesienią 2023 r. – jak powinny odbyć się terminowo – ale np. wiosną 2024 r. Dlaczego jednak politycy myślą o takim rozwiązaniu?
Wybory samorządowe jednak w 2024 r.?
– Jesteśmy zdecydowani zaproponować ustawę, która przesunie termin wyborów samorządowych o pół roku. Przypominam, że kadencji wyborczej nie można skrócić, można ją wydłużyć. Pytanie czy razem z wyborami europejskimi, które przypadają w maju, czy trzeba będzie je rozdzielić – potwierdził w Radiu Kraków Ryszard Terlecki.
Oznaczałoby to, że posłów i senatorów wybierzemy jesienią 2023 r., ale lokalne władze dopiero parę miesięcy później.
Dlaczego jednak nie możemy pójść do urn wyborczych w mniej więcej podobnym okresie? Na to pytanie w rozmowie z NaTemat odpowiedział prof. Antoni Dudek.
– Na pewno nie byłoby dobrze, gdyby odbyły się one tego samego dnia, byłyby wtedy poważne wątpliwości. Wybory samorządowe są najtrudniejsze z punktu widzenia logistyki – są tysiące kandydatów, a wyniki są długo liczone. Jednak, jeśli jedne wybory od drugich dzielą już dwa miesiące, to ich przeprowadzenie w jednym roku jest jak najbardziej wykonalne. Z punktu widzenia konstytucyjnego jedne i drugie wybory powinny odbyć się jesienią przyszłego roku, na przykład we wrześniu i listopadzie – powiedział historyk i politolog.
O co chodzi jednak dokładniej? Niestety najpewniej o partykularne interesy.
– Zakładam, że jest kilka powodów. Jak wiadomo, wielu posłów i senatorów ma przeszłość samorządową. Najkrócej wyobrażam to sobie tak: jest grupa polityków, która w pierwszej kolejności ma nadzieję na mandat parlamentarny, ale gdyby go nie zdobyła, to będą próbować zaistnieć w samorządach – tłumaczy Dudek. – Drugi powód jest ogólnopolityczny. Jest coś takiego jak miodowy miesiąc, czyli trend w nastrojach, który objawia się wzrostem poparcia zwycięskich ugrupowań i koalicji jeszcze przez jakiś czas po wyborach – dodaje.
Jak podejrzewa, “PiS zakłada, że gdyby wynik wyborów do parlamentu był niepomyślny, to przy takim miesiącu miodowym, który może potrwać nawet trzy miesiące, mogłoby być ciężko na dobry wynik w kolejnych wyborach”.
– Z tych wszystkich argumentów [[jakie podają politycy – przyp. cm]
Od niedawna mówi się o konieczności przeprowadzenia wyborów samorządowych nie jesienią 2023 r. – jak powinny odbyć się terminowo – ale np. wiosną 2024 r.
przekonuje mnie tylko jeden, ale on nie dotyczy wyborów samorządowych, tylko parlamentarnych. Od pierwszych w pełni demokratycznych wyborów w 1991 roku tak się ukształtował kalendarz wyborczy, że praktycznie wszystkie wybory w Polsce – nawet te przedterminowe w 2007 – odbywały się jesienią. I teraz: dlaczego lepiej by było, gdyby odbywały się one wiosną? Otóż jeżeli dochodzi do zmiany rządu, to ten nowy rząd powstający jesienią nie jest w stanie zbudować budżetu na kolejny rok według swoich pomysłów, tylko dziedziczy projekt po poprzednikach. Gdyby do rotacji dochodziło wiosną, byłoby pół roku na jego opracowanie. I to jest jedyny racjonalny argument, który do mnie przemawia, że lepiej by było, gdyby każde wybory odbywały się wiosną, a nie jesienią – kontynuuje.
Politycy PiS twierdzą też, że chodzi im o troskę i plany inwestycyjne samorządów i o to, że może “po drodze” zostanie ogłoszony kolejny nabór do Programu Inwestycji Strategicznych. Tutaj prof. Dudek nie kryje już, że to “ściemnianie”.
– Gdyby tak było, wybory lokalne we wszystkich krajach UE odbywałyby się wiosną, a – dziwnie się składa – tak się nie dzieje. To parawany, za którymi próbuje się ukryć prawdziwe cele – tłumaczy.
To jednak nie wszystko.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU