Temat reparacji wojennych od Niemiec przestał już być tylko pustym sloganem wyborczym partii rządzącej. Prawo i Sprawiedliwość coraz bardziej poważnie stawia żądania zadośćuczynienia ze strony naszych niemieckich sąsiadów za straty Polski, która była przecież ofiarą II wojny światowej. Próby podliczenia Niemców za straty w ludności polskiej oraz w majątku narodowym, jakie poniósł nasz kraj, prowadzą do coraz to nowych licytacji. Ostatnio minister Błaszczak ogłosił, że może chodzić o kwotę biliona dolarów amerykańskich, później szef naszej dyplomacji mówił, że “być może dużo więcej niż bilion dolarów”, a dziś na łamach prawicowego tygodnika “Sieci” możemy zobaczyć niebotyczną kwotę 6 bilionów USD. Nie ma znaczenia, że to kwota wzięta z sufitu – chodzi o propagandowy efekt, mający pokazać jak bardzo wydarzenia sprzed 70 lat wpłynęły na dzisiejszą sytuację polskiego społeczeństwa.
Redaktor naczelny “Sieci” Jacek Karnowski zwraca jednak uwagę, że PiS, być może całkiem przypadkowo, ale zyskał nieoczekiwanego sojusznika w postaci… Niemiec. W czasie bowiem, gdy polska opozycja podkreślała, że reperacje to kwestia czysto polityczna, skierowana na użytek krajowego podwórka, eksperci niemieckiego Bundestagu potraktowali sprawę poważnie, przedstawiając konkretne ekspertyzy prawnicze. I nie ma w tym momencie znaczenia, że według nich kwestia reparacji już dawno została rozstrzygnięta i nie ma możliwości prawnych, by dochodzić roszczeń, których Polska zrzekła się kilkadziesiąt lat temu. PiS osiągnął swój cel – kwestia reparacji wojennych, które Niemcy miałyby wypłacić Polsce, wyszła daleko poza sferę gdybań prawicowych publicystów. Zresztą Jacek Karnowski nie ukrywa, że skoro już taki temat został przez Niemcy podjęty, to dziś może zostać wykorzystany chociażby w trakcie negocjacji nad przyszłym unijnym budżetem.
Kwestia zadośćuczynienia Polsce za straty wojenne jest jednak niezwykle delikatna i wcale nie tak jednoznaczna jak próbują to przedstawić politycy PiS i sympatyzujący z nimi publicyści. Ewentualne próby podliczenia bilansu rozstrzygnięć powojennych wcale nie musiałyby być dla Polski tak korzystne, jak przedstawia to chociażby Jacek Karnowski na okładce swojego tygodnika. Owszem, oczywiste jest zniszczenie wielu dużych polskich miast, które po wojnie wymagały odbudowy co pociągało olbrzymie koszty. Warto jednak pamiętać, że po wojnie zmieniły się polskie granice, a powierzchnia Polski została powiększona o tereny niegdyś niemieckie, na których dziś znajduje się wiele przemysłowych ośrodków, z których przez minione niemal 70 lat jednak korzystaliśmy.
Biorąc pod uwagę tylko kwestię bogactw naturalnych, które skrywają ziemie dzisiejszej zachodniej Polski, okazuje się, że Polska, niezależnie od samej kwestii reparacji w pieniądzu, otrzymała już pewne zadośćuczynienie.
Warto też pamiętać, że ziemie utracone na rzecz Rosji nie były tak bogate, jak te pozyskane na zachodzie kraju. Ziemie za Bugiem nie były bogate w infrastrukturę, nie miały też dużych ośrodków miejskich. Rozliczenie bilansu majątkowego 70 lat eksploatacji ziem na dzisiejszym zachodzie Polski wcale nie musiałoby być dla Polski tak korzystne, jak niektórzy sobie to wyobrażają.
Dużo trudniejsza jest kwestia zadośćuczynienia za straty w ludziach. Zbrodnie wojenne wyrządzają szkody nie tylko w kategoriach liczebności ofiar ale i wpływu zbrodni na tych co przeżyli. Tu też kryje się powód, dla którego Niemcy tak szybko i tak jednoznacznie zareagowali w kwestii polskich roszczeń za straty po II wojnie światowej. Mało możemy w mediach usłyszeć o kwestii roszczeń Namibii, która również domaga się od Niemiec reparacji, głównie za straty w ludziach, które ponieśli w czasach kolonialnych. Niemcy zdają sobie sprawę, że jest wiele argumentów etycznych przemawiających za rozliczeniem się z okrucieństw, jakim poddani byli mieszkańcy Namibii. Obawiają się jednak, że przychylenie się do ich żądań spowoduje lawinę innych roszczeń, w tym także polskich.
Źródło: Wpolityce.pl
fot. flickr/KPRM
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU