Łukasz Mejza odszedł z rządu po skandalu związanym z próbą zarabiania na nieuleczalnie chorych dzieciach. W sprawie jego firmy pojawił się nowy wątek.
Pól roku temu Wirtualna Polska zaczęła opisywać dziwne interesy Łukasza Mejzy, który chciał zarabiać na nieuleczalnie chorych dzieciach. Za ogromne pieniądze oferował im terapie za granicą. Gdy wybuchła afera, był wiceministrem sportu w gabinecie Mateusza Morawieckiego. Niektórzy politycy obozu władzy starali się go bronić, ale kaliber zarzutów był tak potężny, że został zmuszony do odejścia ze stanowiska.
O Łukaszu Mejzie zrobiło się cicho, ale wraca sprawa jego firmy zarejestrowanej w Stanach Zjednoczonych. Międzynarodowe Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych bada spółki zarejestrowane w rajach podatkowych. Trafili oni na firmę Vinci Neo Clinic LLC powiązaną z byłym wiceministrem sportu. Dziennikarze “Washington Post” pojechali do reprezentującej go agentki Candice Dillmon, by porozmawiać o kulisach jej współpracy z polską spółką.
Zrezygnowałam z obsługi Vinci Neo Clinic LLC w grudniu ubiegłego roku, gdy firma nie zapłaciła wystawionego przeze mnie rachunku na 50 dolarów – mówi Candice Dillmon, cytowana przez “Gazetę Wyborczą”.
Jak powiedziała reporterom agentka reprezentująca spółkę Mejzy, o tym, co knuł współpracownik Kamila Bortniczuka, aktualnego ministra sportu, dowiedziała się z mediów.
Byłam zaskoczona, bo w polskiej prasie pojawiło się zdjęcie mojego domu. Dopiero wtedy przetłumaczyłam na angielski to, co pisali polscy dziennikarze, i dowiedziałam się szczegółów – opowiada.
Jak podkreśla, nigdy nie była zaangażowana w działalność firmy. Pobiera tylko 150 dolarów za rejestrację spółki, a później 50 dolarów rocznie za jej obsługę.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU