Można odnieść wrażenie, że sprawę wygumkowania z polskiej historii postaci Lecha Wałęsy to dla obecnego obozu rządzącego kwestia priorytetowa. Żeby zniszczyć jego legendę są gotowi zaangażować niemal wszystkie dostępne im środki, włączając w to nachalną i kłamliwą propagandę czy upolitycznione służby prokuratorskie. Jestem niemal pewien, że gdyby tylko istniała możliwość prawna, by Wałęsę pozbawić obywatelstwa, nagrody Nobla czy prezydenckiej emerytury to zrobiliby to bez wahania. Na szczęście w Polsce wciąż zdecydowana większość uważa Lecha Wałęsę za największego bohatera “Solidarności” i procesu obalenia komunizmu w Polsce i władza w tym zakresie pozostanie bezradna. Będzie oczywiście robić wszystko, by historię napisać na nowo, a jako jedynego Lecha godnego zapamiętania z czasów “Solidarności” wskazywać będzie brata Jarosława Kaczyńskiego. Po to właśnie kampania oszczerstw, wystąpienia posłów Śniadka i (wkrótce) Dudy. Po to nowa podstawa programowa i deforma edukacji, by cel osiągnąć.
Okazuje się jednak, że najbardziej o stricte politycznym charakterze obrzucania dziś Lecha Wałęsy błotem świadczą słowa Jarosława Kaczyńskiego z początku lat 90-tych, kiedy to był jego bliskim sojusznikiem. Nie każdy o tym pamięta, ale gdy powstało Porozumienie Centrum, to właśnie ówczesny szef “Solidarności” Lech Wałęsa poparł jej postulaty. W odpowiedzi na to poparcie Jarosław Kaczyński bardzo aktywnie lobbował za jak najszybszym wyborem Wałęsy na prezydenta Polski. To, co obecny prezes Prawa i Sprawiedliwości mówił wówczas na temat Wałęsy, może dzisiejszych zwolenników PiS zszokować.
Jarosław Kaczyński o Lechu Wałęsie.
Z dedykacją dla @pisorgpl . pic.twitter.com/a3kVCWoPqK— Eligiusz L (@EligiuszL) August 26, 2017
Lech Wałęsa jako wybitny polityk, przywódca ogólnonarodowy, gwarant koniecznych reform. W głowie się nie mieści, że pod takimi słowami mógł podpisywać się dzisiejszy naczelnik państwa, kierujący z Nowogrodzkiej operacją niszczenia legendy byłego prezydenta RP. Wiadomo jednak, że do dalszej współpracy braci Kaczyńskich z Lechem Wałęsą nie doszło. Wręcz przeciwnie, już w 1992 roku Wałęsa trafił na czarną listę wrogów “dobrej zmiany”. Po słynnej “nocy teczek”, obaleniu rządu Olszewskiego i spacyfikowaniu Antoniego Macierewicza z jego szałem lustracji powrotu już nie było.
I dziś można się tylko zastanawiać czy to wyrzuty sumienia, czy zawiść za to, że “wybitny strateg” dał się wykiwać “zwykłemu elektrykowi” jest dziś głównym motorem napędowym ataku na prezydenta Wałęsę. Tego się zapewne nigdy nie dowiemy.
fot. Shutterstock/Michael Wende
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU