W Janowie Podlaskim zakończyła się doroczna aukcja Pride of Poland – z najsłabszym wynikiem od lat. Sprzedano tylko 6 z 25 wystawionych do licytacji koni za sumę około 400 tys. euro. Dla porównania w 2015 roku uzyskano ze sprzedaży blisko 4 mln euro, a rok wcześniej w Janowie wylicytowano konie za ponad 2 mln euro. Takie sumy wpływały do kasy stadniny przed zdobyciem władzy przez Prawo i Sprawiedliwość. Wiemy jednak, jakie są tego przyczyny. Przeprowadziliśmy wnikliwe śledztwo, co zaowocowało dotarciem do szokujących dokumentów.
Dokumenty które dostarczono nam na wycieraczkę przedstawiają porażające kulisy aukcji w Janowie Podlaskim. Gdy zaczęliśmy je analizować i układać w logiczny ciąg, okazało się, że dramat jaki rozegrał się podczas aukcji, był wynikiem puczu. Litry wypitej kawy, hektolitry wylanych napojów energetyzujących oraz dostarczone nam przez anonimowe osoby kanapki z szynką i serem doprowadziły do tego, że ta szalona noc nie mogła nas doholować do innych ustaleń.
Ta zatrważająca historia ma swój początek pod koniec 2015 roku. To wtedy, jak wynika z naszych ustaleń, tajemniczy brukselski łącznik – znamy jego nazwisko, ale nie podamy – zaczął przekazywać opozycji w Polsce instrukcje mające na celu wywołanie chaosu wśród koni. Jesteśmy w posiadaniu pogłębionych analiz weterynaryjnych, które zostały sporządzone na zlecenie rządu i wynika z nich niezbicie, że cała hodowla konia arabskiego została poddana działaniu broni elektormagnetycznej. Nasz informator z Brukseli powiedział nam, że części składowe tej broni przywiozła Angela Merkel i przekazała je Grzegorzowi Schetynie podczas spotkania w ambasadzie Niemiec w Warszawie. To dlatego lider Platformy wychodząc ze spotkania miał tak wypchane kieszenie w spodniach. Wiemy również, że uczestniczący w spotkaniu Władysław Kosiniak-Kamysz otrzymał zlecenie od kanclerz Niemiec, żeby tę śmiercionośną broń poddać testom na swoim polu, gdzie prawdopodobnie uprawiany jest owies.
To była tylko część przesyłki, którą dostarczyła Angela Merkel, a bez wszystkich elementów nie dało się przeprowadzić testów, które miały finalnie oszołomić owies na polu lidera PSL. Wtedy do gry weszła Komisja Europejska i wysłała z tajną misją do Polski Fransa Timmermansa. Oficjalnym celem wizyty miał być mało znaczący spór o trójpodział władzy, ale tak naprawdę Timmermans miał inny cel wizyty. Jesteśmy w posiadaniu tajnego dokumentu, który opisuje spotkanie Donalda Tuska z bardzo tajemniczym Francuzem. To na tym spotkaniu w podparyskiej wsi Francuz przekazał szefowi Rady Europejskiej dwa złote widelce wbijając je w stół pamiętający czasy bitwy pod Grunwaldem. Gdy Napoleon szedł na Rosję ze swoim wojskiem, już wtedy w jego głowie zaświtała myśl, że ten stół kiedyś się przyda, nie tyle do biesiadowania, co do brutalnego wymordowania hodowli koni w Polsce. Gdy Donald Tusk chciał wyrwać wbite widelce Francuz – roboczo przyjmijmy o imieniu Emmanuel – chwycił za dłonie byłego premiera i powiedział znamienne słowa – teraz albo nigdy! Załatwimy te konie! I wtedy oboje zaczęli przybijać zółwiki. Donald Tusk przekazał te dwa widelce Timmermansowi, który pod pretekstem sporu o Trybunał Konstytucyjny przywiózł je do Polski i przekazał przez pośrednika opozycji.
Wszystkie elementy broni elektormagnetycznej były już w posiadaniu opozycji, tylko nie do końca było wiadomo jak ją złożyć. To wtedy z tajną misją do Brukseli udał się Ryszard Petru, szczęśliwie przemycając w drodze powrotnej instrukcję obsługi, pomimo obstawy kilku tajnaków, którzy mieli za zadnie go śledzić. Gdy powodzenie całego puczu konnego było już bliskie pojawił się problem, bo jeden z elementów był za duży i nie pasował do konstrukcji. Wtedy zwrócono się z prośbą do Radosława Sikorskiego po piłę, którą piłował skrzydło w tupolewie. Jesteśmy w posiadaniu taśmy prawdy, na której są nagrane odgłosy piłowania jednej z części składowych. Stenogramy z tego nagrania dostarczyliśmy telewizji publicznej, ponieważ tylko tam będzie można przeprowadzić rzetelną analizę tych dźwięków.
Testy broni elektromagnetycznej wypadły nad wyraz dobrze. Zaatakowany owies pęczniał i wybuchał po zgnieceniu lub rozgrzyzieniu. Wtedy zdecydowano jednomyślnie po konsultacjach w Brukseli, że należy przejść do realizacji planu. Autobusami zwieziono pod osłoną nocy młodzieżówki partyjne, które wędrowały od pola do pola atakując bez skrupułów pola z uprawami. Partie napęczniałego owsa dotarły do stadniny w Janowie Podlaskim na krótko przed licytają zrzucone z niewidzialnych helikopterów Black Hawk przejętych przez Schetynę, Petru i Sikorskiego. Na dzień dzisiejszy nie jesteśmy w stanie ustalić wszystkich powodów, przez które sprzedano tak mało koni. Jednak z naszej wnikliwej obserwacji wynika, że konie po puczystowskim owsie miały wzdęcia, co przesłaniało kluczowe walory na które zwracają uwagę licytujący.
Dwa tygodnie temu prokuratura umorzyła śledztwo dotyczące rzekomej niegospodarności w zarządzaniu stadniną koni arabskich w Janowie Podlaskim, kiedy dyrektorem był Marek Trela. Ówczesny dyrektor jest aktualnie menedżerem stadniny szejka w Abu Dhabi w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Nie wiemy ,jaka była dokładnie jego rola przy przygotowaniu puczu konnego. Mamy jednak nadzieję, że to co ujawliliśmy przyczyni się do wznowienia śledztwa, które jak się okazuje zostało umorzone przez mało uległą prokuraturę. Dla naszych stałych czytelników przygotowaliśmy płatną prenumeratę elektorniczną, w której podamy wszystkie przyczyny składające się na tak fatalny wynik aukcji oraz niewyjaśnioną rolę Marka Treli.
Twitter/ BWicinski
fot. flickr/EPP
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU