Prezes PiS liczy na wezbranie fali populizmu w Europie. Wtedy on i jego skrajni partnerzy z Węgier, Francji, Włoch i Hiszpanii będą głównym nurtem w UE.
Co łączy nacjonalistycznych partnerów Prawa i Sprawiedliwości, którzy gościli na kolacji w Łazienkach?
Niechęć do Europy ściśle ze sobą współpracującej, niechęć do migrantów, chęć ograniczenia do minimum praw kobiet czy zredukowania do fasady atrybutów liberalnej demokracji. Wszystkie one chcą też współpracy z dzisiejszą Rosją i mają gdzieś los rozszarpywanej na kawałki przez Putina Ukrainy. Jarosław Kaczyński imprezą w Pałacu na Wodzie zrównał z ziemią dyplomatyczną ofensywę premiera Morawieckiego z ostatnich tygodni. Po co PiS to szemrane towarzystwo?
Prezesa Kaczyńskiego zupełnie nie interesuje UE za dekadę czy dwie
Jarosława Kaczyńskiego zupełnie nie interesuje przyszłość Unii Europejskiej za dekadę lub dwie. Nie ma w tym obszarze żadnych kompetencji, jego wyobraźnia nie zapuszcza się w tamte rejony. Dla PiS istotne jest to, aby do Warszawy płynęły pieniądze z Brukseli i aby tamtejsi oficjele nie upominali się o przestrzeganie reguł praworządności i podziału władz. Pieniądze z UE mają przecież finansować wyborcze obietnice formacji rządzącej i przykryć swego rodzaju ludobójstwo, ponieważ państwo PiS świadomie zaniechało walki z pandemią, godząc się w ten sposób na śmierć tysięcy ludzi, którzy wcale umierać nie muszą.
Ameryka Trumpa w wersji europejskiej
Prezes PiS liczy na to, że w Unii Europejskiej podniesie się fala populizmu, która zmiecie z politycznej szachownicy Macrona we Francji czy nowy rząd w Niemczech, który będzie dla polskiego rządu znacznie trudniejszym partnerem niż znienawidzona przez Nowogrodzką Angela Merkel. Grunt pod odwrócenie się społeczeństw UE od demokracji, jaką znamy, wydaje się całkiem solidny, ponieważ pandemią zmęczeni są wszyscy, a ponadto wielu uważa, że europejskie pieniądze na rozpędzenie europejskich gospodarek po pandemicznym letargu jest ważniejsze niż uczciwe wybory czy sądy niezależne od polityków. Środowiska nacjonalistyczne perfekcyjnie diagnozują problemy społeczne i doskonale posługują się językiem tych, którzy uważają siebie za wykluczonych. Proeuropejscy liberałowie i lewica jeszcze nawet nie zaczęli odrabiać tej lekcji.
Polexit może być dla PiS asem w kampanijnej talii w 2023 r.
Może się tak stać, jeśli prezes PiS uzna, że to najmocniejszy z dostępnych mu argumentów mobilizowania swoich wyborców w starciu ze zwolennikami opozycji. Pretekstem może być zapis w umowie koalicyjnej nowego niemieckiego rządu o dążeniu do federalizacji Unii Europejskiej. Wtedy zresztą Kaczyński spróbuje upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, ponieważ uwielbia grać niemieckimi resentymentami. Poseł Arkadiusz Mularczyk może zaś znowu wziąć na swoje billboardy temat reparacji za II Wojnę Światową. Putin już mrozi tiry szampana na wypadek takiego rozwoju wypadków. Tak, ten sam Putin, który ponoć do spółki z Tuskiem zamordował brata prezesa PiS. Putin jest dla PiS mniejszym złem niż dzisiejsza UE.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU