Krótki lot Pegasusa
Jednym z najbardziej znanych narzędzi do cyberszpiegostwa jest Pegasus. Oficjalnie stworzony do walki z terroryzmem, w niektórych krajach stał się narzędziem walki z opozycją i niewygodnymi działaczami społecznymi oraz dziennikarzami. Izrael, w którym powstał ten program, zaktualizował listę krajów, w których lokalne firmy mogą sprzedawać narzędzia systemu Pegasus, oprogramowanie przeznaczone do szpiegowania przede wszystkim smartfonów. Polska oficjalnie go nie ma, ale jest tajemnicą poliszynela, że w celu jego nabycia minister Zbigniew Ziobro przekazał CBA 25 milionów złotych z Funduszu Sprawiedliwości. Niestety, ku wielkiemu żalowi naszych dzielnych służb, kończy się nam abonament, a tymczasem twórcy tego oprogramowania zmniejszyli listę krajów, które mogą korzystać z Pegasusa. Izraelski rząd stwierdził, że nie będzie sprzedawał tego oprogramowania reżimom autokratycznym i antydemokratycznym. Polska wypadła z niej m. in. razem z Węgrami, Marokiem, Arabią Saudyjską i Meksykiem. Stało się tak dlatego, że powszechna jest wiedza o tym, jak rząd PiS tego narzędzia używa. A używa głównie do szpiegowania opozycji, dziennikarzy i ostatnio – prokuratorów (vide: Ewa Wrzosek).
Straty zamiast oszczędności
Premier Mateusz Morawiecki przy okazji opowieści o nowej tarczy antyinflacyjnej zapowiadał także oszczędności w administracji publicznej. W tym samym dniu szef rządu podpisał dokument ustanawiający nowy państwowy Instytut Strat Wojennych im. Jana Karskiego. Dzięki temu organowi badawczemu Polska chce uzasadnić swoje roszczenia o odszkodowania za szkody wyrządzone przez niemieckiego okupanta w czasie II wojny światowej. Temat uzyskania reparacji wojennych od Niemiec od lat jest poruszany przez polityków Prawa i Sprawiedliwości z posłem Arkadiuszem Mularczykiem na czele, który oszacował kwotę indywidualnych odszkodowań należnych Polakom na 543 mld dolarów. Teraz zaś będzie okazja do utworzenia kilku ciepłych posadek dla swoich i niespiesznego przeliczenia wszystkiego od nowa, tak by pracy starczyło na lata. Jakby nie mógł się tym zająć IPN, który ma w tym temacie bardzo obfitą dokumentację i licznych pracowników…
Mateusz Obieżyświat
W ciągu zaledwie 6 dni w ubiegłym tygodniu premier Mateusz Morawiecki odwiedził 11 krajów. Wygląda jednak na to, że wizyty premiera w stolicach europejskich państw są głównie na użytek polityki krajowej. Ponieważ Europa rozwiązała kryzys na granicy polsko-białoruskiej, to teraz przyszła pora na nasze prężenie muskułów, zresztą z miernym sukcesem. Szef naszego rządu próbuje pokazywać, że ma jakieś kontakty i sprzedaje na konferencjach prasowych przekaz, że to my obroniliśmy inne kraje. Tymczasem w Londynie Boris Johnson tylko pościskał mu kciuk i nie chciał uczestniczyć z nim w konferencji prasowej. W Paryżu sukces był jeszcze większy, gdyż Emmanuel Macron potrzymał Morawieckiego w samotności na balkonie podczas konferencji prasowej, którą odbył wspólnie z premier Estonii. Za to wizyty w Chorwacji i Słowenii były w pełni satysfakcjonujące i gdyby kraje te miały decydujący głos na arenie międzynarodowej, to byłoby się z czego cieszyć. Podsumować zaś całą tę sześciodniową wyprawę można krótko – warta tyle, co zużyte podczas niej paliwo lotnicze…
Dzień Świstaka po polsku
Czy pamiętacie film „Dzień Świstaka” Billem Murreyem? Bohater tej komedii zostaje uwięziony w czasie i każdego kolejnego dnia rano stwierdza, że znów jest 2. lutego. Tymczasem my najwyraźniej zostaliśmy uwięzieni w roku 1968. Otóż do naszej ulubionej małopolskiej kurator oświaty, pani Barbary Nowak, dotarły informacje o wystawianym obecnie w Teatrze im. J. Słowackiego w Krakowie spektaklu „Dziady” w reżyserii Mai Kleczewskiej. Nasza droga pani kurator spektaklu wprawdzie nie widziała, ale oceniła, że zawiera on interpretacje nieadekwatne oraz szkodliwe dla dzieci i młodzieży. W związku z tym zdecydowanie odradziła organizowanie przez szkoły wyjść uczniów do teatru. Od tego momentu pod teatrem ustawiają się kolejki, a bilety zostały wyprzedane już do lutego. Dyrekcja teatru jest bardzo wdzięczna pani Nowak i tylko czeka, kiedy niezłomna kurator potępi kolejną sztukę, Tymczasem my zastanawiamy się, czy pani Basia nie powinna zmienić fryzury na taką á la Gomułka…
Ministerstwo Głupich Kroków
Najpierw Ministerstwo Sportu zlikwidowano w ramach oszczędności, a następnie reaktywowano, by sprawić przyjemność Republikanom. Tymczasem tylko w ciągu jednego tygodnia wypłynęły ciekawe informacje o ministrze i wiceministrze nowego-starego resortu. Otóż okazało się, że minister Kamil Bortniczuk miał kontakty z podejrzanymi biznesmenami i może być szantażowany. Jak ustaliło Radio Zet, Bortniczuk miał mieszkać przez blisko rok w hotelu jednego ze znajomych biznesmenów i płacił za pokój okazyjną stawkę. Wcześniej biznesmen wykorzystał jego znajomości i za pośrednictwem Bortniczuka miał pomóc skontaktować się osobie z prokuratorskimi zarzutami z Patrykiem Jakim. Dziś tłumaczy, że była to zwykła przyjacielska przysługa. Natomiast wiceminister Łukasz Mejza według Wirtualnej Polski założył w 2020 roku Spółkę Vinci NeoClinic. Firma ta oferowała m.in. leczenie nieuleczalnych przez współczesną medycynę nowotworów i chorób neurologicznych. Miała też pomagać przy autyzmie, udarach mózgu, chorobie Alzheimera i Parkinsona, stwardnieniu rozsianym, zaniku mięśni. Mejza dorobił się także sporych pieniędzy na pandemii, gdyż zaangażował się w lukratywny wówczas handel maseczkami ochronnymi. Żaden z szefów Ministerstwa Sportu nie zamiaruje podać się do dymisji, a Zjednoczona Prawica stoi za nimi murem. I słusznie! Bo choć to grubo byłoby nawet, jak na standardy białoruskie, to w PiS-owskich swobodnie się mieści. Wszak od tych dwóch panów zależy większość parlamentarna!
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU