– Z różnych analiz, które są prowadzone przez ECDC, wynika, że zakażenia będą wzrastać. Sprzyjać temu będzie fakt, że za niedługo rozpocznie się sezon grypowy. – Z prof. Joanną Zajkowską, zastępcą ordynatora w Klinice Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku o IV fali pandemii rozmawia Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: Liczba dziennych zakażeń Covid-19 rośnie, podobnie jak liczba pacjentów w szpitalach i zgonów z powodu koronawirusa. Tymczasem rząd lekceważy opinie swoich doradców medycznych. Dlaczego?
Prof. Joanna Zajkowska: Rządzący najwyraźniej przyjmują inną strategię. To znaczy, jak mówił minister Kraska, „na przeczekanie”. Natomiast rekomendacje Rady Medycznej, czy też apel PAN-u, wskazują, że należy zaostrzyć restrykcje, których nie nazywałabym w ten sposób, a raczej pewnym rodzajem profilaktyki, który ma na celu ochronę osób niezaszczepionych.
Czy Pani zdaniem strategia, którą przyjął rząd przyniesie pozytywny skutek?
Z punktu widzenia epidemiologia nie, gdyż nie ma, tak jak wcześniej powiedziałam, działań profilaktycznych. Należy też wspomnieć, że państwa europejskie pewne restrykcje dla osób niezaszczepionych wcieliły w życie, a mimo to sytuacja w Europie nie jest dobra.
Jeżeli weźmie się pod uwagę, że właśnie zaczyna się sezon grypowy, to czy zgodzi się Pani z tezą, że szczyt zachorowań IV fali dopiero przed nami?
Jest to bardzo prawdopodobne, gdyż z różnych analiz, które są prowadzone przez ECDC, wynika, że zakażenia będą wzrastać. Sprzyjać temu będzie fakt, że za niedługo, tak jak Pan wspomniał, rozpocznie się sezon grypowy.
Ministerstwo Zdrowia zakłada dwa scenariusze rozwoju IV fali pandemii: pierwszy mówi, że apogeum będzie mniej więcej w końcu listopada, drugi przewiduje szczyt w okolicach pierwszej połowy grudnia. Który z tych scenariuszy jest bardziej prawdopodobny?
Myślę, że sytuacja będzie zależała od regionu. To znaczy w zależności od tego, jaki jest poziom wyszczepialności w danym województwie. Obawiam się też co do tego, że system nie pozwoli zweryfikować rzeczywistej liczby zakażeń, ponieważ nie wszystkie osoby się testują i to z różnych względów.
Minister zdrowia zapowiada zwiększenie w grudniu puli łóżek covidowych do 35 tysięcy. Czy to wystarczy, zwłaszcza w sytuacji, gdy liczba personelu medycznego nie wzrasta?
Jest to bardzo trudna sytuacja, gdyż łóżek nie tworzy się. Natomiast jest to sprzęt, który znajduje się na innych oddziałach, które w obecnej sytuacji są wyłączone i przez to nie można udzielać pomocy pacjentom z innymi chorobami. Mam nadzieję, że liczba zakażeń nie sięgnie tej, która jest przewidywana w najbardziej czarnych scenariuszach.
Jeżeli czarne scenariusze się spełnią, to jak będzie wyglądała sytuacja w służbie zdrowia?
Na pewno kolejne oddziały będą zamykane i przeznaczane na pacjentów covidowych. Owszem, jest to sytuacja tymczasowa, ale odbije się to na pacjentach, którzy mają inne problemy zdrowotne.
Co należałoby zrobić, żeby opanować sytuację?
Zachęcać do szczepień osoby niezdecydowane poprzez edukowanie, ale też wcielanie restrykcji, które panują w państwach Europy Zachodniej. Mam na myśli paszporty covidowe, gdyż, jak się okazuje, ta metoda się sprawdza.
Po przeszło dziesięciu miesiącach akcji szczepionkowej niewiele ponad 20 milionów ludzi w pełni się zaszczepiło. Dlaczego w polskim społeczeństwie nadal żywy jest lęk przed szczepieniami, pomimo że eksperci ręczą za ich bezpieczeństwo?
Myślę, że jest to spowodowane tym, że w przestrzeni publicznej pojawiło się bardzo dużo ruchów antyszczepionkowych, które podważają zaufanie do szczepionek i lekarzy. Poza tym brakuje akcji promującej szczepienia, która byłaby prowadzona przez rząd do różnych grup społecznych i zwalczałby narrację ruchów antyszczepionkowych. To wszystko wpłynęło na postrzeganie przez społeczeństwo szczepionek na Covid-19.
Zajmuję się już kilka lat szczepieniami i wiem, że inny efekt chce się uzyskać u młodzieży, a inny u osób starszy w momencie prowadzenia akcji edukacyjnej. Reasumując: przygotowanie do akcji szczepionkowej ze strony logistycznej wygląda dobrze, ale jej promocja jest za słaba.
Resort zdrowia zapowiada, że najprawdopodobniej znów wrócimy do pewnych ograniczeń, choć na razie ograniczają się one do łagodnych kontroli noszenia maseczek w miejscach publicznych. Czy, Pani zdaniem, w ogóle w czasie pandemii powinniśmy odchodzić od restrykcji ?
Lockdown, który przeżyliśmy w ubiegłym roku jest trudny, zwłaszcza dla przedsiębiorców. Natomiast ograniczenia w związku ze znowu pogarszającą się sytuacją epidemiologiczną powinny dotyczyć organizowania zgromadzeń publicznych, braku noszenia maseczek czy paszportu covidowego.
Kiedy, Pani zdaniem, wrócimy do normalności? A może ta pandemia nigdy się nie skończy i powinniśmy przyzwyczaić się do życia w maseczkach i stałego doszczepiania się?
Jest to scenariusz prawdopodobny, dlatego że osoby, które zaszczepiły się na początku wprowadzenia szczepionek, wytracają swoją odporność, a więc wymagają dawek przypominających. Natomiast jak sytuacja będzie wyglądała w przyszłości – trudno powiedzieć, gdyż pandemia ma charakter globalny i są duże ogniska w Afryce czy Brazylii, gdzie powstają nowe warianty i jest bardzo mała zaszczepialność. Czy powstaną leki, które zapanują nad sytuacją? Trudno powiedzieć.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU