W poniedziałek rozpoczął się protest nieorzekających pracowników w sądach. Ministerstwo próbuje rozbić protest, zapraszając na rozmowy wybrane grupy.
Według informacji “Gazety Wyborczej”, wczoraj rozpoczął się w sądach protest nieorzekających pracowników – asystentów, protokolantów i innych urzędników. Zgodnie z przepisami, nie mają prawa do strajku, więc masowo idą na zwolnienia lekarskie. Ze względu na przepracowanie nie muszą ich kombinować na boku. – Za to należy dziękować Ministerstwu Sprawiedliwości, które nas lekceważy – mówią protestujący.
“Rozchorowane” sądy
Sąd Rejonowy dla Łodzi-Śródmieścia liczy ok. 480 etatów. W poniedziałek do pracy przyszło tylko ok. 60 osób, a w sądzie okręgowym nie pracuje mniej więcej połowa z ok. 400 zatrudnionych. Nowy Dwór Mazowiecki jest nieobecny w mniej więcej 80 proc., tak samo Garwolin – mówi w rozmowie z “Gazetą Wyborczą” Justyna Przybylska, szefowa Krajowego Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego “Ad Rem”. W Krakowie jest pięć sądów, z czego trzy są “poważnie chore”.
Protest pracowników sądów rozpoczął się 5 lipca. 80 proc. z nich zarabia mniej niż 4500 zł brutto, czyli 3260 zł na rękę. Wielu protokolantów otrzymuje niewiele ponad pensję minimalna. Wszyscy podkreślają, że przepracowani, ponieważ etatów w sądach jest za niska. Na początku protestowano pod budynkami sądów w czasie przerw od pracy, a w połowie września kilka tysięcy osób przemaszerowało przez Warszawę. Nieorzekających pracowników sądów jest w Polsce ok. 40 tys.
Protestujący domagają się waloryzacji płac pracowników sądów i prokuratury o 12 proc., zwalczania obecnego w sądownictwie mobbingu oraz nepotyzmu. Domagają się również zapewnienia większego bezpieczeństwa zatrudnionym. Obok “Białego miasteczka” stanęło “Czerwone miasteczko”.
Ministerstwo Sprawiedliwości chce rozbić protest
Wybieranie poszczególnych grup z protestujących na rozmowy i składanie im propozycji, to taktyka stosowana przez obóz władzy od lat. Protest medyków także próbowano w ten sposób rozbić. W piątek na rozmowy do ministerstwa protestujących zaprosił wiceminister Michał Woś. Zbuntowani pracownicy odebrali to jednak jako próbę rozbicia protestu. Najpierw podpisano porozumienie z wybranymi związkami, a teraz zaproszono na rozmowy tylko asystentów sędziów.
Jaki może być efekt protestu pracowników nieorzekających. Sądy zostaną praktycznie sparaliżowane i nastąpią opóźnienia w załatwianiu spraw. Nie można mieć za to pretensji jeżeli rząd na każdym kroku powtarza, że nie morze pieniędzy. I złota.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU