– Wydaje mi się, że formułowanie tak daleko idących tez w czasie trwającego procesu jest zbyt odległym wybieganiem w przyszłość i podążaniem ścieżką, którą być może teraz widać. Jestem przekonany, że tych dróg jest więcej. Moim zdaniem – w tej kwestii jest możliwych bardzo wiele rozwiązań i walka o wolność słowa nie jest wygrana, ale też nie jest przegrana – z Andrzejem Krajewskim, dziennikarzem, członkiem zarządu Towarzystwa Dziennikarskiego i byłym ekspertem do spraw wolności słowa przy Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji o decyzji Rady w sprawie koncesji dla TVN24 rozmawia Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: Po dziewiętnastu miesiącach wreszcie Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zakończyła postępowanie rekoncensyjne dla TVN24. Dlaczego trwało to tak długo?
Andrzej Krajewski: Dlatego, że pojawiły się pobudki natury politycznej. Ta sama Rada w stosunku do tej samej stacji – ale innych programów – zdecydowała się w tym samy czasie na przedłużanie koncesji i nie widziała problemu.
Jak Pan sądzi, czy nadmierne przewlekanie sprawy koncesji dla TVN24 można określić mianem przestępstwa urzędniczego?
Na pewno w historii Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji nie było tak długiego postępowania i tylu głosowań. A więc jest to sprawa precedensowa, a w takich sprawach rozstrzyga sąd na podstawie obowiązującego prawa.
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji przed głosowaniem, przyjęła uchwałę, która zawiera analogiczne zapisy jak ustawa lex-TVN. Czy, Pana zdaniem, może to być „bat” na Discovery, który może zostać wykorzystany za zbyt ostrą krytykę obozu władzy przez TVN24?
Określiłbym to mianem „wachlarza”, a nie „bata” – dlatego, że ta uchwała jest bezzębna. Dlatego, że zawiera zobowiązanie dla przewodniczącego KRRiT, premiera czy innych organów, które mogłyby wnieść wniosek do Trybunału Julii Przyłębskiej. Jest to raczej parasol ochronny dla członków Rady, którzy nie chcieli głosować za przedłużeniem koncesji.
Do jakiego stopnia uchwała Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, nawołująca rządzących do uregulowania przepisów w zakresie własności udziałów, może zastąpić lex-TVN w wojnie z Discovery?
Nie. Jest oświadczenie Discovery, które mówi o dalszych zagrożeniach. Moim zdaniem skutki prawne w tej kwestii mogą być i tak w mniejszym stopniu daleko idące, niż kiedy zostałaby przyjęta ustawa lex-TVN. Pamiętajmy, że Andrzej Duda zapowiedział, że ustawy nie podpisze w obecnym kształcie, a więc może zostać odesłana do Trybunału lub zamrożona na długie lata. Natomiast – z punktu widzenia politycznego – przyznanie koncesji dla TVN24 nie rozwiązuje kwestii pluralizmu mediów i wolności słowa.
Z uchwały tej wynika, że koncesja dla TVN24 może zostać odebrana w każdej chwili, a ponadto Grupa TVN może też utracić koncesje na nadawanie naziemne. Czy dzięki posunięciu KRRiT doszło do tego, że wprawdzie wygraliśmy bitwę o koncesję, ale przegraliśmy wojnę o wolność słowa i pluralizm mediów w Polsce?
Nie. Wydaje mi się, że formułowanie tak daleko idących tez w czasie trwającego procesu jest zbyt odległym wybieganiem w przyszłość i podążaniem ścieżką, którą być może teraz widać. Jestem przekonany, że tych dróg jest więcej. Moim zdaniem w tej kwestii jest możliwych bardzo wiele rozwiązań i walka o wolność słowa nie jest wygrana, ale też nie jest przegrana.
Najważniejsze są dwie rzeczy: TVN na wszelki wypadek miała holenderską koncesję i mogła jej użyć, gdyby KRRiT podjęła inną decyzję. Natomiast jeżeli będzie coś działo się z polską koncesją w ciągu najbliższych 10 lat, to stacja może wystąpić do sądu i podjąć konkretne kroki prawne.
Druga sprawa, że jeżeli rzeczywiście dba się o wolność słowa, to uciekanie pod inną jurysdykcję przez ważnego nadawcę jest zawsze pogorszeniem jego wizerunku. Z prostego powodu: walczy o wolność słowa, ale w momencie kryzysowym ucieka tam, gdzie prawo jest sprzyjające, a wolność słowa niezagrożona. Myślę, że decyzja TVN-u, żeby nadawać z Polski i na polskim prawie była dobrą decyzją.
Czy nowa uchwała KRRiT może wpłynąć na funkcjonowanie szeroko rozumianych mediów w Polsce – radia, gazet, portali internetowych czy telewizji?
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nie nadzoruje wszystkich mediów. To po pierwsze.
Po drugie, ta sama Rada, jeżeli chodzi o TVP udowadnia, że nie jest w stanie nic zrobić w przypadku skarg ze strony widzów. A więc – jeżeli zacznie zajmować się innymi nadawcami, co już robiła – kara dla TVN24 w wysokości 1,5 mln złoty z której w końcu się wycofała. Będzie to pokazywało, że prawo jest stosowane przez nią wybiórczo.
Poza tym należy też pamiętać, że uchwała KRRiT nie jest prawem, które można zastosować. A więc – tak jak powiedziałem – to nie jest bicz tylko wachlarz.
Lex-TVN zostało zawetowane przez Senat, a PiS nie spieszy się z ponownym głosowaniem tej ustawy w Sejmie. Czy, Pana zdaniem, rządzący odpuścili już tę sprawę? A może raczej czekają na dogodny moment?
Tak. Czekają na taki moment. Być może jest też kwestia tego, co zrobi prezydent.
W jakim stopniu Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji może za pomocą swojej spec-uchwały wpływać na treści pokazywane w TVN24? Czy jest możliwe, aby stacja, której hasłem jest „Cała prawda całą dobę” zaczęła się autocenzurować z obawy przed utratą koncesji?
Pyta mnie Pan o zachowanie ludzi, którzy są pod dużą presją, walczą o przetrwanie na rynku medialnym i pewne ideały. Powiem w ten sposób – pojęcie efektu mrożącego jest bardzo dobrze znane i wszystko co robią rządzący zmierza do wywołania tego efektu. Jak oglądam TVN i TVN24, to nie mogę powiedzieć, że stacja się zmieniła, ale mogę powiedzieć, że poświęcają więcej uwagi na pokazywanie tego, co robi władza i przekazywaniu informacji bez komentarza, niż robili to poprzednio. A więc, w jakimś ograniczonym stopniu, KRRiT jest w stanie wpłynąć, ale czy jest to sprzeniewierzenia się zasadom, o które Pan się spytał? Wątpię. Raczej jest to obrona konieczna w sytuacji, kiedy jesteś w brutalny sposób atakowany.
Viktor Orban bardzo skutecznie rozprawił się z mediami na Węgrzech, część z nich przejmując, by głosiły jego chwałę, a resztę doprowadzając do likwidacji. Jak Pan ocenia szanse na to, że pod względem medialnym niebawem będziemy mieli „Budapeszt w Warszawie”?
Na pewno to jest celem władzy, czego w swoich wypowiedziach nie ukrywają. Przy czym przypominam, że Budapeszt nie jest rządzony przez Orbana tylko opozycję węgierską, a więc zapowiedzi te mogą mieć odwrotny skutek.
Jak Pan widzi przyszłość mediów pod rządami Zjednoczonej Prawicy?
Moim zdaniem Zjednoczona Prawica się kończy i o tym przekonamy się w ciągu pół roku. To na pewno będzie bardzo ciekawy i trudny okres. Mam jednak nadzieję, że nie uda się rządzącym podporządkować sobie mediów. Pamiętajmy też o roli Internetu i mediach obywatelskich.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU