Słuszny gniew Pudy
Kilka tygodni temu miały miejsce wydarzenia, które tak rozsierdziły ministra rolnictwa i rozwoju wsi, a zarazem posła PiS – Grzegorza Pudę, że aż postanowił zwolnić odpowiedzialnego za to pracownika. A teraz wybuchł malutki skandalik. Cóż takiego się stało? Czy ktoś zawalił ważne terminy? Albo w wyniku błędnej decyzji doszło do zablokowania dróg przez rolników? A może zmarnowane zostały kolejne miliardy? Nie, no coś takiego nie wywołałoby tak wielkiego gniewu pana Pudy, żeby zwolnił z pracy urzędnika ministerstwa rolnictwa z dwudziestoletnim stażem. Otóż pan minister spóźnił się na samolot z Rzeszowa do Warszawy, bo nie zarezerwowano mu luksusowego saloniku dla VIP-ów na lotnisku, przez co nie miał prawa do szybkiej odprawy. To już wprawiło go w kiepski nastrój. Tymczasem to nie koniec nieszczęść Grzegorza Pudy – otóż musiał przenocować w hotelu w oczekiwaniu na następny lot. Okazało się, że czterogwiazdkowy Hilton za równowartość 150 euro za dobę to zbyt skromne warunki, jak dla pana ministra – trzeba go było przenieść do pięciogwiazdkowego Sofitelu le Grand Ducal za 300 euro. Nic dziwnego, w końcu na początku ministerialnej kariery nie życzył sobie być wożony skodą super i zażądał audi A8. Wiadomo – w PiS-ie zawsze skromność przede wszystkim…
I słuszny gniew na Pudę
Szefostwo PiS ma z ministrem Pudą jeszcze jeden problem. Otóż podobno to on był pomysłodawcą szopki w duchu potiomkinowskich wiosek podczas niedawnej wizyty premiera w województwie warmińsko-mazurskim. W czasie wizyty w Brzydowie Mateusz Morawiecki wygłosił jak zwykle płomienne przemówienie o Nowym Ładzie, pełne obietnic świetlanej przyszłości dla rolników. Mówił na tle jednego z gospodarstw, w którym widać było rozstawione po całym terenie nowiutkie, wysokiej klasy (i ceny) maszyny rolnicze. Okazało się, że prawdziwy, mocno już zużyty sprzęt rolnika został ukryty, a ekipa Grzegorza Pudy wypożyczyła super maszyny prosto z salonu, żeby premier lepiej na ich tle się prezentował. Niestety – informacja o tym teatralnym chwycie trafiła do wiadomości publicznej i ponoć minister czeka teraz na dymisję, po cichu podobno licząc na zastąpienie Michała Dworczyka na posadzie szefa Kancelarii Premiera… Wiadomo – tłusty kot zawsze spada na cztery łapy.
Nowy czasownik
Ostatnio pojawił się w naszej pięknej mowie nowy czasownik „witkować”, co oznacza oszukiwać, fałszować lub urządzać bezpodstawną i bezprawną reasumpcję. Podczas debaty lidera PO Donalda Tuska i prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego na Campusie Polska Przyszłości poznaliśmy zasady odmiany i możliwości praktycznego zastosowania tego wyrazu. W trakcie debaty przewodniczący Tusk mówiąc o przyszłych wyborach wygłosił następującą uwagę: „Widzieliście, co działo się w Sejmie, co zrobiła pani Witek. Nasz dzisiejszy gospodarz też poniekąd był ofiarą pewnej nieuczciwości. Mówię o wyborach prezydenckich. ‘Witkowanie’ w Sejmie grozi ‘witkowaniem’ jeśli chodzi o wybory parlamentarne. Ja nie chcę, by nam te przyszłe wybory ‘wywitkowali’. Jeśli chcecie naprawdę, tak na serio, zaangażować się w obronę demokracji w Polsce to pomóżcie mi, ja znajdę na to środki, zorganizować platformę broniącą przed fałszowaniem wyborów w Polsce.” A zatem wzbogacajmy słownictwo i patrzmy PiS-owi na ręce!
Na „pan” czy na „ty”?
Posłowie Jacek Ozdoba i Mariusz Kałużny z Solidarnej Polski zorganizowali ostatnio konferencję prasową przed siedzibą Platformy Obywatelskiej. Politycy domagali się od Donalda Tuska usunięcia Klaudii Jachiry i Franciszka Starczewskiego z klubu Koalicji Obywatelskiej za ich zachowania wobec kryzysu na granicy polsko-białoruskiej. Poseł Kałużny zwrócił się z apelem do przewodniczącego PO, ale nie mógł się zdecydować, jak blisko go zna. Brzmiało to tak: „Wzywamy Donalda Tuska: stań na tej ubitej ziemi na polsko-białoruskiej granicy, wycofaj tych swoich posłów i wyrzuć ich z klubu KO. Bo jeśli nie potrafisz poradzić sobie z Jachirą, ze Sterczewskim, to jak panie Donaldzie Tusku chcesz sobie poradzić z panem Łukaszenką, gdybyś rządził?” Znamy ze sławetnych „przez osiem lat” rządy Donalda Tuska i raczej z Łukaszenką by sobie poradził, zwłaszcza z takimi kontaktami międzynarodowymi i talentem do perswadowania. Natomiast pan Kałużny, który nawet nie wie, jak powinien zwracać się do byłego prezydenta Europy – to już niekoniecznie poradzi sobie z czymkolwiek.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU