– W obozie władzy, do którego zaliczam również Małgorzatę Manowską, zaczyna panować strach. Pani Manowska zdaje sobie sprawę z faktu, że z każdym krokiem wkracza w poważny konflikt z prawem i może ponieść w przyszłości odpowiedzialność karną – z Michałem Wawrykiewiczem, adwokatem z inicjatywy „Wolne Sądy” o decyzji Małgorzaty Manowskiej w sprawie zamrożenia Izby Dyscyplinarnej i jej konsekwencjach oraz prawie europejskim rozmawia Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: Zacznijmy od przypomnienia sprawy podstawowej. Dlaczego Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego nie może być uznawana za legalny sąd?
Michał Wawrykiewicz: Ta kwestia została przesądzona, zarówno w orzeczeniach Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, jak i uchwale połączonych izb Sądu Najwyższego. Nie ma co do tego wątpliwości, że Izba Dyscyplinarna nie jest sądem.
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej już w lipcu orzekł, że system odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów w Polsce nie jest zgodny z prawem Unii. Jaka powinna być reakcja państwa polskiego na taki wyrok?
Wyroki instytucji europejskich powinny być natychmiast wykonane i dotyczy to wszystkich organów państwa. A więc w momencie, kiedy orzeczenie zostanie wydane, Polska powinna się do niego dostosować. Jeżeli chodzi o wyrok TSUE z lipca to polski rząd powinien uznać, że system dyscyplinowania sędziów jest niezgodny z prawem europejskim. A więc Izba Dyscyplinarna powinna przestać funkcjonować, gdyż nie spełnia standardów niezależnego sądu.
Warto też wspomnieć o zabezpieczeniu Komisji Europejskiej, która mówi, że Izba Dyscyplinarna nie może działać, dopóki nie zapadnie ostateczne rozstrzygnięcie w tej sprawie. Oznacza to, że sędziowie, którym odebrano immunitet i utrudnia się obecnie wykonywanie zawodu sędziego, powinni zostać przywróceni do orzekania. Tak się nie stało, a sędziowie tacy jak Igor Tuleya czy Paweł Juszczyszyn nadal nie są dopuszczani do orzekania.
Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska po miesiącu od wydania orzeczenia przez TSUE postanowiła częściowo zamrozić prace nieuznawanej Izby Dyscyplinarnej SN, choć jeszcze niedawno nie widziała problemu w dalszym funkcjonowaniu izby. Dlaczego zmieniła poglądy w tej kwestii?
Pierwsza kwestia, którą należy podkreślić to fakt, że Małgorzata Manowska nie została prawidłowo powołana na stanowisko Pierwszej Prezes Sądu Najwyższego. Nie jest również sędzią tej instytucji, gdyż została powołana do Sądu Najwyższego w procedurze, która została napiętnowana w wyrokach o których wcześniej wspomniałem. Poza tym Naczelny Sąd Administracyjny uchylił uchwały Neo-KRS, które przedstawiały kandydatury na sędziów Sądu Najwyższego. W tym również Małgorzaty Manowskiej, a więc jeżeli są poważne wątpliwości, czy Pani Manowska jest sędzią, to nie może być Pierwszą Prezes Sądu Najwyższego.
Odpowiadając jednak na Pana pytanie – sądzę, że w obozie władzy, do którego zaliczam również Małgorzatę Manowską, zaczyna panować strach. Mianowicie Pani Manowska zdaje sobie sprawę z faktu, że z każdym krokiem wkracza w poważny konflikt z prawem i może ponieść w przyszłości odpowiedzialność karną. Natomiast takim zarządzeniem będzie mogła pokazać, że mimo wszystko próbowała przestrzegać prawa europejskiego.
Jarosław Kaczyński ostatnio także dostrzegł problem w dalszym funkcjonowaniu Izby Dyscyplinarnej, a nawet zapowiedział jej likwidację. Czy rządzący faktycznie ustąpią pod naciskiem Unii Europejskiej?
Wypowiedź prezesa PiS jest przewrotna i buńczuczna, ponieważ z jednej strony mówi o planie zlikwidowania Izby Dyscyplinarnej, z drugiej zaś zamierza powołać jakiś nowy twór, który będzie pełnił podobną rolę. A więc jak wynika z tej wypowiedzi rządzący nadal będą chcieli mieć kontrolę nad wymiarem sprawiedliwości.
Natomiast, czy można to nazwać ugięciem się pod presją Unii Europejskiej? Moim zdaniem tak i to jest dobra wiadomość, gdyż pokazuje to, że opór społeczeństwa obywatelskiego i organizacji prawniczych ma sens.
Czy można postawić tezę, że w tej konkretnej sprawie instytucje europejskie zdały egzamin?
Instytucje europejskie od początku tego kryzysu starają się radzić na tyle, na ile pozwalają instrumenty. Tak, jak mogliśmy się przekonać w ciągu ostatnich lat, narzędzia te nie są wystarczające w celu dyscyplinowania władz autorytarnych, jak w Polsce czy na Węgrzech. Unia Europejska potrzebuje nowych instrumentów w tym celu i dlatego powstał mechanizm, w ramach którego można odebrać fundusze, jeżeli państwo członkowskie nie przestrzega wartości europejskich.
Natomiast czy orzeczenia TSUE miały wpływ na zmianę decyzji w tej konkretnej sytuacji? Moim zdaniem tak. Jednak czy to będzie faktyczne wycofanie, czy też gra na przeczekanie – nie zmienia to faktu, że orzeczenia te będą miały bardzo duży wpływ na przyszłość, gdyż na ich podstawie będzie można przywrócić praworządność w Polsce.
Czy Pana zdaniem instytucje europejskie powinny mieć więcej narzędzi, które umożliwiły by skuteczne zwalczanie zapędów autorytarnych państw członkowskich Unii Europejskiej?
Ostatnie lata pokazały, że takie narzędzia są potrzebne. Unia Europejska powinna być dużo bardziej skuteczna w powstrzymywaniu działań autorytarnych, które mają miejsce w państwach członkowskich. Z prostej przyczyny – to, co dzieje się w Polsce, może wydarzyć się w innych państwach, które należą do wspólnoty, a w których również są autokraci i widzą bezradność instytucji, co może ich ośmielić do takich samych działań, jakie mają miejsce w Polsce i na Węgrzech. To pokazuje, że Komisja Europejska musi działać bardziej stanowczo w celu zapewnienia przestrzegania traktatów w całej Unii Europejskiej.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU