Wygląda na to, że dzisiejszy ruch Andrzeja Dudy polegający na zawetowaniu dwóch kluczowych z punktu widzenia PiS ustaw – o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa, nie był zagraniem przypadkowym.
Naiwni są ci, którzy uważają, że masowe uliczne protesty wywołały u prezydenta nagłą zmianę podejścia do sprawowanych obowiązków. Duda nie stanie się nagle żarliwym obrońcą Konstytucji. Prezydent zawetował dwie powyższe ustawy, gdyż było mu to najzwyczajniej politycznie na rękę.
W całym tym zamieszaniu nie powinien ujść naszej uwadze fakt, że głowa państwa po raz pierwszy ograła Jarosława Kaczyńskiego jak małego chłopca. Jak można było przepychać przez Sejm tak kontrowersyjne i niekonstytucyjne ustawy, nie mając jednocześnie pewności, że prezydent je podpisze?
Warto sobie postawić pytanie, dlaczego Duda postąpił tak, a nie inaczej?
Pierwszy wariant jest bardzo prozaiczny. Mianowicie prezydent stwierdził, że jest to świetna okazja do tego, żeby zaznaczyć swoją podmiotowość. Nie chodzi jednak o podmiotowość względem wyborców, ale względem Jarosława Kaczyńskiego. Jest wielce prawdopodobne, że Duda miał dosyć bycia po prostu Adrianem, czyli popychlem prezesa. Prezydent jest teoretycznie pierwszą osobą w państwie, ale układ z partią rządzącą sprowadzał go de facto do roli marionetki. Taka kolej rzeczy bardzo głowie państwa ciążyła, stąd też niespodziewane weto.
Po chwili. @AndrzejDuda ograł PiS, ale dlatego, że PiS ograł @AndrzejDuda. Albo będzie to reset i początek wzajemnej powagi albo koniec.
— kontrowersje.net (@kontrowersje) July 24, 2017
Obecnie Jarosław Kaczyński ma dwa wyjścia:
- albo pójdzie na ustępstwa i zacznie chociaż pozornie szanować prezydenta,
- albo pójdzie z Dudą na wojnę;
Każda z tych opcji niesie dla partii rządzącej spore zagrożenia. Wojna z Dudą, przy obecnej arytmetyce sejmowej, może się okazać dla PiS zabójcza, zaś pójście na ustępstwa tworzy groźny precedens. Inni czołowi politycy dobrej zmiany bacznie przyglądają się teraz każdemu ruchowi prezesa. Jeżeli Kaczyński zbytnio popuści prezydentowi, w kolejce ustawią się zaraz Beata Szydło, poszczególni ministrowie czy kluczowi posłowie i senatorzy.
Z kolei brak jakichkolwiek ustęp względem Dudy grozi tym, że prezydent się utwardzi, a w najgorszym wypadku wypowie prezesowi wojnę. Duda ma wszakże do dyspozycji opcję atomową – stworzenie nowej centro-prawicowej partii, która będzie podbierać PiSowi wyborców.
W wariancie tym głowa państwa wyciąga z PiS część młodych, niezadowolonych ze swojej roli posłów i w oparciu o środowisko pałacowe tworzy tzw. partię prezydencką. Niektórzy komentarzy twierdzą, że od takiego scenariusza nie ma już odwrotu.
Scenariusz jest prosty, bo rzeki nie zawrócisz. @AndrzejDuda stał się dziś liderem nowej partii "cywilizowanej prawicy". Koniec!
— kontrowersje.net (@kontrowersje) July 24, 2017
Jednak zakładanie, że prezydent jest na taki wariant skazany to twierdzenie na wyrost. Sam pomysł na nową partię nie jest dla Dudy pozbawiony sensu, wręcz przeciwnie. Może w ten sposób zapewnić sobie środowisko polityczne, z ramienia którego będzie się on ubiegał o reelekcję w 2020 roku, na wypadek gdyby PiS nie chciał już na niego postawić.
Otwiera to również drogę do porozumienia się z Kukizem, Gowinem czy szeregiem innych środowisk, dla których obecny kurs Prawa i Sprawiedliwości stał się po prostu zbyt radykalny. Pozwoliłoby to Dudzie stać się ważny graczem na naszej scenie politycznej, z realnym wpływem, a nie tylko pustym konstytucyjnym tytułem.
Jak widać, Jarosław Kaczyński naprawdę znalazł się w pułapce. Od tego, czy i jak rozbroić tę bombę, będą zależeć dalsze losy PiS jako dominującej siły politycznej w naszym kraju. Sytuacja prezesa jest trochę jak w starym polskim przysłowiu: “jak się nie obrócisz, zawsze dupa z tyłu”…
fot. Shutterstock/praszkiewicz
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU