Blisko dwa po tym, gdy Donald Tusk objął przywództwo w Platformie Obywatelskiej, wiadomo na pewno, że to wydarzenie „wywróciło stolik”, czyli zupełnie zmieniło sytuację na scenie politycznej i wszyscy muszą na nowo poukładać się w tych realiach. Przy czym nie chodzi tutaj o sondaże, w których Koalicja Obywatelska zyskuje, a Polska 2050 Szymona Hołowni traci. Jakikolwiek sondażowy „efekt Tuska” pojawi się we wrześniu, gdy ludzie wrócą z wakacji. Sondażownie sztucznie pompowały Hołownię przeciwko Borysowi Budce, a teraz odpuszczają. Warto zachować spokój.
Spokoju nie mogą jednak zachować politycy Prawa i Sprawiedliwości. I to nie dlatego, że media za chwilę mogą zacząć towarzyszyć Donaldowi Tuskowi podczas mycia zębów, bo tak jest popularny i, jak to się mówi, „żre”. Ludzie Jarosława Kaczyńskiego słyszą od wyborców ich formacji pretensje, że „nic na Tuska nie ma” i „wrócił jak do siebie”. Istotnie, własna prokuratura i sądy, a nawet sejmowe komisje śledcze okazały się niewystarczające, aby z polskiej polityki wyeliminować tego, wobec którego prezes PiS ma największe kompleksy. Zamach na TVN oczywiście się nie uda i w PiS wiedza o tym najlepiej, ale gorączkowo potrzebowali odwrócić uwagę od powrotu Tuska i narzucić własną narrację. Na razie wychodzi raczej średnio, ponieważ media ochoczo przypomniały np. wypowiedź Krystyny Pawłowicz o tym, że „kto ogląda TVN, to bez badania wiadomo, że jest głupi” oraz pokazały wymowny zbiór afer i przekrętów obecnej władzy.
Dziś wydaje się, że chodzi głównie o zmuszenie administracji prezydenta Joe Bidena do rozmów z polskim rządem. Do tej pory nasi przedstawiciele byli traktowani przez Amerykanów jak trędowaci, a to zapewne pokłosie zaangażowania rządowej TVP w kampanię wyborczą za Oceanem. Funkcjonariusze Jacka Kurskiego wychwalali pod niebiosa Donalda Trumpa, a z jego rywala robili półgłówka, który z racji wieku umiarkowanie orientuje się w tym, co dzieje się dookoła. Przedstawiciele PiS w prywatnych rozmowach majaczą, że TVN może być kartą przetargową np. w rozmowach z Amerykanami dotyczących offsetu za zakup myśliwców F-35. Przy okazji sami przyznają, że od Donalda Trumpa nie dostali nic, choć w amerykański przemysł zbrojeniowy Polska ma wpompować miliardy dolarów. Czy otoczenie Joe Bidena podejmie negocjacje? Raczej nie. Gdyby mieli taki zamiar, Departament Stanu nie zabierałby głosu w obronie telewizji z ul. Wiertniczej.
Źródło: „Newsweek”
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU