– Jeden raz zachód uwierzył po 1989 roku, że jesteśmy przewidywalnym partnerem i jako państwo możemy zajmować wiodącą pozycję na arenie międzynarodowej. To straciliśmy i teraz sami musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, na jakiej podstawie, po odsunięciu PiS-u od władzy, państwa członkowskie Unii Europejskiej i inni nasi partnerzy, z którymi się skłóciliśmy, mieliby nam zaufać ponownie? – ze Sławomirem Sierakowskim, publicystą i redaktorem naczelnym „Krytyki Politycznej” o polskim społeczeństwie, polityce krajowej i zagranicznej, sytuacji na Białorusi oraz w Rosji rozmawia Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: Pod koniec kwietnia na łamach Krytyki Politycznej został opublikowany raport, który powstał na podstawie badań, jakie Pan przeprowadził razem z Przemysławem Sadurą. Badania dotyczyły stosunku Polaków do usług publicznych i kwestii socjalnych. Dlaczego respondenci zaczęli krytycznie odnosić się do programu 500+?
Sławomir Sierakowski: Powody są złożone, ale podstawowy to ten, który artykułujemy najmocniej. To znaczy brak zaufania do państwa i innych ludzi. Z badań wynika, że żeby zaufać instytucjom, to trzeba w nie wierzyć i mieć do nich większy szacunek. Natomiast w polityce socjalnej PiS-u, Polacy od razu przekonali się, że nie chodzi o zapewnienie im lepszych warunków życia, tylko kupowanie ich głosów. Tutaj warto podkreślić, że polskie społeczeństwo nie wierzy, że program ten jest częścią większej całości, który ma zachęcać do posiadania dzieci, ponieważ nie jest to inwestycja w społeczeństwo. Tylko w pewnym sensie partia sama inwestuje w siebie. To doprowadza do tego, że obywatele nie chcą inwestować w państwo. Badania pokazują, że 500+ po ponad sześciu latach budzi mieszane uczucia w społeczeństwie.
Z badania wykonanego w 2019 roku pt. „Polityczny cynizm Polaków” wynikało, że polskie społeczeństwo od każdej partii oczekuje państwa opiekuńczego. Dlaczego polscy wyborcy wybaczają wady i patologie politykom, o ile mają zapewnione transfery socjalne?
To jest trochę wina opozycji, a po drugie takiego klientelistycznego systemu, jaki PiS zbudował, mimo tego, że nie podobają im się rzeczy, które PiS robi tj,: konflikt z Unią Europejską, propaganda telewizyjna, sojusz Kościoła z partią rządzącą, korupcja i nepotyzm na szczytach władzy, to przyznają się, że głosowali na partię Kaczyńskiego ze względu na transfery socjalne.
Byłoby pewnie inaczej, gdyby Polacy usłyszeli, że zamiast 500+ zostanie przeprowadzona reforma służby zdrowia, systemu edukacji lub społeczeństwo otrzymałoby inną korzyść, zamiast tego programu. Tylko że obywatele nie wierzą, że jakaś reforma się uda i są do nich coraz bardziej zniechęcani, bo jeżeli przychodzi PiS, likwiduje gimnazja i wywraca cały system do góry nogami, to kto zaufa następnej ekipie, która będzie chciała zreformować system edukacji i czy nie będzie chciała jeszcze bardziej zdewastować edukacji?
W badaniu tym na czołowe miejsce wysunęła się kwestia służby zdrowia. Jakie czynniki, oprócz pandemii, mogły wpłynąć na zmianę postrzegania roli państwa przez Polaków w tym zakresie?
Trudno abstrahować od kontekstu pandemii, ale nie zmienia to faktu, że wiemy, jak w tej kwestii sytuacja wyglądała wcześniej. Przed pandemią służba zdrowia nie była zagadnieniem nośnym w kampaniach wyborczych i nie dlatego, że partie nie miały pomysłów, tylko Polacy nie wierzyli, że zostanie to zrealizowane. Społeczeństwo miało inne potrzeby. Mianowicie Polacy chcieli przywódcy, który będzie rządził twardą ręką, jak i również patrzyło na atrakcyjność haseł socjalnych wśród ugrupowań ubiegających się o władzę. Natomiast partia, która mówiła o potrzebie reformy danej dziedziny życia była dla społeczeństwa abstrakcyjna i niewiarygodna.
Czy spodziewa się Pan, że zaobserwowana w badaniach tendencja będzie trwała? A może po ogłoszeniu „Nowego Ładu” wszystko wróci do poprzedniego stanu?
PiS jest silny słabością opozycji i wynika to z różnych rzeczy, także z ordynacji wyborczej. Mamy sytuację, w której dwie czy trzy partie razem mają dużo wyższe poparcie niż PiS. Liczenie wyników według tego systemu doprowadzi i tak do zwycięstwa Kaczyńskiego i zdobycia przez niego większości parlamentarnej. Jeżeli nawet nie samodzielnej, to z jakimś koalicjantem – Konfederacją czy PSL.
Natomiast co do opozycji, Polska 2050 zdobywa coraz więcej poparcia, ale jest środowiskiem enigmatycznym dla Polaków i bije światłem odbitym od słabości pozostałych partii opozycyjnych. Przede wszystkim Platformy Obywatelskiej, która straciła społeczną emocję anty-PiSu, która grała pierwsze skrzypce po stronie opozycji na rzecz Szymona Hołowni i jego ugrupowania. Hołowni należy przyznać jedno: strategia nie wchodzenia w konflikty i nie zniechęcania do siebie jak na razie przynosi pozytywne rezultaty.
Co do drugich badań, o które Pan spytał, to w nich Polacy mówili, że to ugrupowanie jest „mniejszym złem”. A więc rośnie grupa wyborców, którym PiS się nie podoba, mimo wszystko nadal głosują na tą partię, ale się rozglądają. Zatem odpowiadając na Pana pytanie: Zjednoczona Prawica może być wciąż silna z powodu słabej konkurencji, a po drugie „Nowy Ład” i ewentualne sprytne wydatkowanie tych pieniędzy to, mimo zniechęcenia do transferów socjalnych, może to wystarczyć. Natomiast nie zmienia to faktu, że programy typu 500+ nie są już postrzegane i uważane za aż tak atrakcyjne jak przed wprowadzeniem 500+.
Dlaczego?
Polacy widzą wokół siebie patologię władzy.
W najnowszym badaniu pada termin „druga transformacja”. Na czym Pana zdaniem miała by ona polegać?
To, czego oczekują Polacy, wynika z ich deklaracji, przeprowadzonych w sondażu. Mianowicie obecnie wzorcem idealnego państwa nie jest Europa Zachodnia czy Stany Zjednoczone, a Skandynawia, gdyż są tam lepsze usługi publiczne, system opieki zdrowotnej i chcieliby takiego modelu państwa. Druga transformacja, jak wynika z badań, miałaby być ewolucją naszego kapitalizmu w konkretnym kierunku, którym jak się okazuje jest kierunek skandynawski.
Która z partii opozycyjnych może spełnić oczekiwania Polaków związane z „drugą transformacją? Czy Pana zdaniem będzie to jedno ugrupowanie, czy też jakaś koalicja?
Dzisiaj z punktu widzenia programów partii politycznych najbardziej pasuje do tego Lewica. Problem jednak polega na tym, czy jest ona w stanie wygrać wybory i zdobyć takie poparcie społeczne, które pozwoliłoby na wdrażanie reform. Pytanie, czy Lewica mogłaby zrobić to sama, czy też musiałaby iść na bardzo szerokie kompromisy, które dzisiaj sobie trudno wyobrazić. Nawet jeżeli Lewica miałaby najbardziej słuszny program, to wyborcy muszą uwierzyć, że jest to wykonalne. Oprócz tego są też kwestie obyczajowe i nie tylko w programach partii lewicowych, co do których Polacy, może nawet nie to, że są konserwatywni, ale czują jakiś rodzaj agresji. To pokazuje, że mimo transformacji mamy za mało kapitału, który pozwoliłby na szerokie poparcie takiego programu, a efekt jest taki, że to PiS reprezentuje niektórych wyborców o światopoglądzie lewicowym, a nie Lewica.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU