Jeszcze nie tak dawno słowa rosyjski, prorosyjski, Rosjanin, Putin i tym podobne były przytaczane przez Prawo i Sprawiedliwość przy każdej możliwej okazji, którą można było powiązać z naszym wschodnim sąsiadem. Prawicowa prasa prawie się krztusiła i ledwo nadążała z produkowaniem tekstów piętnujących powiązania z Rosją. Mniejsza z tym, że miało to niewiele wspólnego z rzeczywistością, ale jednak było na coś takiego bardzo dużo wolnej przestrzeni medialnej. Tak było trzy, pięć i siedem lat temu. Dzisiaj wymowa tych słów w prorządowej publicystyce straciła nagle na znaczeniu, a tropienie spisków i pokazywanie powiązań straciło bardzo wymownie na sile. Dziwi mnie to, bo naprawdę jest o czym pisać i rozmawiać.
Węgry
“Dobre relacje Węgier z Rosją nie są dla nas problemem. Węgry okazywały się lojalnym partnerem” – powiedział na początku tego roku Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla węgierskiego tygodnika “Heti Valasz”. Węgry to największy sojusznik Prawa i Sprawiedliwości od wielu lat, jednak w lutym 2015 roku okazało się, że prezes nagle obraził się na Viktora Orbana. Z otoczenia Orbana przyszło wtedy zaproszenie na spotkanie dla szefa PiS, ale prezes odwrócił się na pięcie i ustami Mariusza Błaszczaka powiedział, że Orban burzy solidarność europejską. Po dwóch latach i wywiadzie dla węgierskiej gazety, okazało się, jak bardzo pod publiczkę zagrał wtedy Kaczyński. Premier Węgier przybył z wizytą do Polski na zaproszenie Krajowej Izby Gospodarczej, dwa dni po spotkaniu z Władimirem Putinem, na którym podpisano korzystne dla Węgier porozumienie gazowe. Mariusz Błaszczak w jednym z wywiadów domagał się od Ewy Kopacz rezygnacji ze spotkania i wzięcia przykładu z Kaczyńskiego – “Naprawdę można było wysłać do Budapesztu czytelny sygnał, że nie podoba nam się ich polityka”.
Dzisiaj porozumienia Orbana z Putinem już nie istnieją od momentu, gdy Prawo i Sprawiedliwość objęło stery władzy. Orban nie łamie już solidarności europejskiej, a budowa elektrowni atomowej za pieniądze Rosji nikomu w PiS nie przeszkadza. Beata Szydło spotyka się z premierem Węgier nie zwracając uwagi na jego sympatie polityczne. Jarosław Kaczyński zaprasza go do Niedzicy, chociaż u Orbana jest to samo, a nawet gorzej jak odmawiał z nim spotkania. Nikt nie zwraca uwagi na fakt, że Putin zrobił z Orbana rzecznika zniesienia sankcji nałożonych po aneksji Krymu. Na dzień przed wizytą Donalda Trumpa w Polsce, Węgry podpisują z Gazpromem porozumienie dotyczące nowego szlaku dostaw gazu. I jakimś dziwnym trafem Jarosław Kaczyński razem ze swoimi współpracownikami nie wydali z siebie żadnego głosu o łamaniu solidarności europejskiej. Prorządowe media pominęły tę informację. Teraz proszę sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby identyczna sytuacja miała miejsce za poprzedniego rządu.
USA
Każda wizyta prezydenta USA jest ważna bez względu czy jest on demokratą czy republikaninem. Jednak w przypadku Donalda Trumpa mamy dość mocno unoszącą się woń ingerencji Rosji w jego wybór. Związki jego administracji i ludzi z rosyjskimi służbami specjalnymi są bardzo dobrze udokumentowane i wiadomo o tym nie od wczoraj. Sam prezydent USA jest nawet przez republikanów traktowany z dużym dystansem, nie mówiąc o świecie zachodnim. Jego poparcie po 100 dniach urzędowania było najniższe w historii prowadzonych badań. To tylko kilka aspektów z tej prezydentury, ponieważ tych związków z Rosją jest dużo więcej i są badane przez komisję ds. wywiadu w Senacie i Izbie Reprezentantów. Pomimo tego nie przeszkadzało to Prawu i Sprawiedliwości – po zwiezieniu działaczy autokarami do Warszawy – zorganizowania mu ogromnej fety na placu Krasińskich. Ta cała owacja była warunkiem odwiedzenia Polski przez Trumpa, ponieważ potrzebował takich obrazków, żeby pokazać, że gdzieś na świecie jest bardzo lubiany. I Prawo i Sprawiedliwość mu to zapewniło.
Jeszcze raz podkreślę, że nie neguję samej wizyty tylko jej oprawę. Pomijam gwizdy na Lecha Wałęsę czy wulgarne odzywki do opozycji przez zwiezionych zwolenników PiS-u, co uwiecznił Ryszard Petru. Po upływie tygodnia od wizyty, skandowaniu “Donald, Donald” i zgotowanej mu owacji, powiększa się krąg bliskich współpracowników prezydenta podejrzanych o kontakty z Kremlem. Teraz Trumpa ciągnie na dno jego syn. Ujawniona korespondencja mailowa dowodzi, że podczas kampanii wyborczej miał kontakty z Rosjanami. Gdy padła propozycja skompromitowania Hillary Clinton na arenie międzynarodowej, miał na to przystać bez wahania i odpisać – “Jestem zachwycony”. Światowa prasa rozpisuje się o nowym skandalu z wątkiem rosyjskim, a w Prawie i Sprawiedliwości jakby nic się nie stało. Tak wygląda świat tydzień po warszawskim aplauzie. Teraz proszę sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby identyczna sytuacja miała miejsce za poprzedniego rządu.
Ławrow, MI-6, Obrona Terytorialna
Na miesiąc przez wyborem Polski na niestałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ minister Waszczykowski chwalił się, że mamy poparcie Rosjan. Gdy wybór staje się faktem, z rosyjskiego MSZ płynną gratulacje i zaproszenie na konsultacje na poziomie wiceministrów. Witold Waszczykowski przyjmuje wyrazy serdeczności jako dobry sygnał. W poprzednich latach każde spotkanie Radosława Sikorskiego z Siergiejem Ławrowem było przyjmowane w prawicowych mediach prawie jak zdrada stanu, nie mówiąc o ciepłych słowach. Tytuły w stylu “Ławrow sprawdzi Sikorskiego” czy teksty o żenujących prośbach o zwrot wraku są tylko małym wycinkiem twórczości z tamtego czasu.
Na początku kwietnia Polityka piórem słowackiego dziennikarza Tomassa Forro – jeden z najbardziej szanowanych dziennikarzy w tej części Europy – publikuje tekst pod tytułem “Mali agenci – jak ludzie Macierewicza rozbili polski kontrwywiad”. Autor opisuje dewastację Centrum Europejskiego Kontrwywiadu NATO (CEK). Dla przypomnienia napiszę, że do CEK zaraz po wyborach wtargnęli pod osłoną nocy ludzie Macierewicza w celu przejęcia dokumentów. Międzynarodowi partnerzy byli tym incydentem zszokowani i jak wynika z informacji uzyskanych przez autora w brytyjskim wywiadzie MI-6 powstała notatka/analiza/opinia, która głosi – “Efektem obecnych czystek, (…) są masowe próby infiltracji ze strony rosyjskich służb (…) Polska przestaje być sojusznikiem w obliczu wyzwań ze strony Rosji i staje się zagrożeniem dla całej naszej wspólnoty”. Już w ubiegłym roku Stany Zjednoczone zapowiedziały, że do CEK nie wyślą nawet sprzątaczki. Inne kraje też wycofały swoje zaangażowanie.
W podobnym tonie o Obronie Terytorialnej wypowiadał się w wywiadzie dla Gazety Wyborczej były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego, generał Piotr Pytel – “Z kontrwywiadowczego punktu widzenia OT będzie formacją wysoce niehermetyczną. (…) To dla wywiadów szalenie atrakcyjne pole werbunku. (…) To moja osobista opinia, ale myślę, że wywiady przeciwnika prowadzą akcję budzenia “śpiochów”. Analizują informacje o osobach, z którymi mieli jakikolwiek kontakt w przeszłości. Nawet z tymi, którzy wydali im się nieperspektywiczni.(…) A biorąc pod uwagę PiS-owską politykę awansów, mogą to być w przyszłości osoby wysoko uplasowane w strukturze kadrowej wojska.(…)”. Biorąc pod uwagę, że w Obronie Terytorialnej zaczynają działać osoby powiązane z prokremlowską Partią Zmiana i stowarzyszenia strzeleckie podejrzewane o kontakty z Rosjanami, to opinia byłego szefa SKW jest dużo więcej niż prawdopodobna. Teraz proszę sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby identyczna sytuacja miała miejsce za poprzedniego rządu.
Rosyjskie media
Niecały rok temu portal WP.pl zamieszcza tekst byłego oficera operacyjnego i analityka Agencji Wywiadu, Roberta Chedy o specjalizacji Rosja i obszar WNP (Wspólnota Niepodległych Państw). Nazwisko autora jest najmniej ważne, bo nie wiadomo czy jest prawdziwe. Autor pisze, jak polska staje się koniem trojańskim Europy. Negatywny przekaz rosyjskich mediów o Polsce ulega pewnej korekcie, a to za sprawą wejścia w ostry spór z Komisją Europejską na temat praworządności zmian dokonywanych przez obóz rządzący. Rosyjskie media szeroko relacjonują “wymianę uprzejmości” z Brukselą i interpretują ją na użytek wewnętrzny i zewnętrzny. To co się rzuca w oczy, to nieskrywane zadowolenie z toczącego się sporu rozumianego jako utrata pozycji lidera europejskiej demokracji. Satysfakcja współgra z nadzieją na osłabienie polskiego głosu w sprawach unijnej polityki wschodniej.
Zmiana retoryki jest elementem rosyjskiej gry obliczonej na wykorzystanie sytuacji wewnętrznej i międzynarodowej Polski do jej dyskredytacji. W szerszym wymiarze służy to rozbiciu spójności euroatlantyckiej. Życzliwe zainteresowanie PiS-em ma wywołać w opinii publicznej przekonanie o zbieżności kursu politycznego Prawa i Sprawiedliwości i Kremla. Zmianie tonacji towarzyszy nadzieja, że obecna strategia zagraniczna Polski rozsadzi Europę Środkową. Teraz proszę sobie wyobrazić co by się działo, gdyby identyczna sytuacja miała miejsce za poprzedniego rządu.
Książkę Tomasza Piątka o związkach Antoniego Macierewicza celowo pominąłem, ponieważ jej jeszcze nie czytałem.
Twitter/@BWiciński
fot. Shutterstock/Timofeev Sergey
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU