Prowadzenie działalności gospodarczej w Polsce często przypomina chodzenie po polu minowym bez wykrywacza metalu. Śmiałkowie, którzy zdecydowali się na założenie własnego biznesu, muszą się zmierzyć nie tylko ze specyfiką rynku oraz konkurencją, ale też z gąszczem nielogicznych i sprzecznych przepisów prawa, a często również ze znieczulicą lub wręcz złą wolą ze strony urzędników.
W takich warunkach utrzymanie się na powierzchni lub przynoszenie zysków zasługuje na order z ziemniaka. Prowadzenie działalności jest obarczone znacznym poziomem ryzyka. Biorąc pod uwagę, że małe biznesy z reguły na starcie przynoszą straty, powinno się kreować takie warunki podejmowania i prowadzenia działalności, żeby im dodatkowo nie utrudniać.
Dlatego też przygotowaliśmy dla Was listę absurdów, związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej w naszym kraju. Skoro rządzący od wielu lat nie chcą się nimi zająć, to przynajmniej możemy je obśmiać. Żeby tylko nie był to śmiech przez łzy…
- Pieczątka firmowa – jej magia jest wszechobecna, im więcej pieczątek dany delikwent posiada, tym lepiej. Pieczątka jest dla urzędników często ważniejsza niż same dokumenty. Nie masz pieczątki, wracaj do domu, nic u nas nie załatwisz. Zdarza się, że wystarczy mieć pieczątkę jako potwierdzenie danych identyfikujących firmę, takich jak NIP, KRS czy REGON. Pieczątka imienna dla wielu zastępuje konieczność wylegitymowania się dowodem osobistym. Nie ważne, że pieczątkę może wyrobić każdy, w tym także potencjalny oszust. Konia z rzędem temu, kto w gąszczu przepisów prawnych znajdzie ten nakładający obowiązek posiadania pieczątki. Takiego obowiązku po prostu nie ma!
- Jedno okienko nie działa – ach jedno okienko, mityczne ułatwienie dla zakładających i prowadzących działalność gospodarczą. Tyle w teorii. W praktyce o ile jedno okienko sprawdza się przy rejestracji działalności, to przy jej prowadzeniu już nie do końca. Zakładając spółkę składamy dokumenty do sądu rejestrowego, otrzymujemy jednocześnie NIP i REGON, jest fajnie. Szkoda tylko, że już zanosząc do tego samego Sądu roczne sprawozdanie finansowe, nie możemy korzystać z podobnych udogodnień. W powyższym wypadku sprawozdanie finansowe składamy osobno do KRS, a osobno musimy je zanieść lub wysłać do skarbówki. Aż dziw bierze, że w tym wypadku Sąd nie może po prostu przesłać kilku dokumentów do Urzędu Skarbowego…
- Pobieranie podatków vs zwrot podatków – W Polsce szczególnie mocno ściga się małych przedsiębiorców, którzy zalegają z VAT-em lub akcyzą. Biada tym, którzy popadli w tarapaty płynnościowe i nie są w stanie zapłacić podatków na czas. Wystarczy być niecały miesiąc po terminie, by dostać wezwanie z Urzędu Skarbowego. Jako przedsiębiorcy jesteśmy ścigani za najmniejsze opóźnienia. Jeżeli jednak to budżet państwa jest nam winny pieniądze, sytuacja wygląda zgoła odmiennie. W przypadku zwrotu VAT podstawowy termin wynosi 60 dni. Jednakże w praktyce często wydłużany jest do 180 dni. Czyli na pieniądze czekamy pół roku. Szkoda, że gdy to przedsiębiorcy zalegają fiskusowi, nie jest dla nich tak cierpliwy…
- Spółka w organizacja – czyli spółka widmo – Pozornie piękna sprawa, ustawodawca przewidział możliwość działania jako spółka z o.o. lub spółka akcyjna w organizacji. Oznacza to, że przez pół roku od wizyty u notariusza możemy działać, podpisywać umowy, nabywać prawa, pozywać i być pozywani, czekając w międzyczasie na rejestracji i nadanie NIP i REGON. Idziemy do banku pełni nadziei, że uda nam się założyć konto. Niestety bez numeru NIP i REGON nie założysz konta w banku, a bez konta w banku nie da się prowadzić działalności. Tak więc póki nas nie zarejestrują nie mamy w bankach czego szukać. Nie ważne, że dysponujemy aktem notarialnym, a przepisy prawa pozwalają nam działać bez rejestracji przez 6 miesięcy
- Składki na ZUS – największy wróg małego przedsiębiorcy na koniec. Ten kosiarz umysłów wykończył w naszym kraju więcej małych firm niż niejeden kryzys finansowy. Chodzi o składkę na ZUS, a dokładnie o to, że stanowi ona tzw. podatek pogłowny. Oznacza to mniej więcej tyle, że bez względu na to czy w danym miesiącu zarobimy 1000 zł, 1 milion złotych, czy nie zarobimy ani grosza, składkę trzeba zapłacić. W praktyce brak powiązania składki z faktem osiągania przychodu dobija wiele działalności i kończy się ucieczką w szarą strefę. Jest to szczególnie dotkliwe dla przedsiębiorców, którzy nie korzystają już z preferencyjnej stawki. Płacą oni składkę w wysokości ok. 1200 zł miesięcznie, nawet jeśli nie osiągają żadnych przychodów.
Warto również wspomnieć o nastawieniu urzędników do przedsiębiorców. Podejście to z roku na rok ulega poprawie, niestety nadal często zdarza się, że przedsiębiorca traktowany jest jak intruz, jak ktoś kto się nakradł i kogo trzeba złupić.
Powyższa krótka lista stanowi jedynie wierzchołek góry lodowej. Dopóki zarówno prawo jak i nastawienie urzędników nie ulegnie zmianie, osoby przedsiębiorcze będą miały w naszym kraju pod górkę lub też będą przenosić swoje firmy za granicę, zasilając tam budżet. Czesi już zacierają ręce…
fot. 123rf
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU