Nie ma przy tym sensu kreślić jakichś wzniosłych wizji na miarę bredni premiera Morawieckiego o milionie aut elektrycznych i podboju Kosmosu. Trzeba skupić się na znajdowaniu rzeczowych rozwiązań codziennych ludzkich problemów, a jednocześnie dać ludziom poczucie, że państwo im ufa i nie ma zamiaru traktować ich jak dzieci. Partia powinna być stale obecna zwłaszcza tam, gdzie społeczne nastroje nie są po jej stronie. Często jest bowiem tak, że siła Prawa i Sprawiedliwości na danym obszarze bierze się z braku stale obecnej alternatywy. Uczciwa, codzienna, rzeczowa rozmowa z ludźmi nie może zaszkodzić. Program wyborczy powinien być spisaną rozmową ze zwykłymi ludźmi w całym kraju a nie książeczką wydrukowaną w Warszawie i po całym kraju rozwożoną. I nie powinien być gotowy na trzy lata, ale najwyżej na trzy miesiące przed wyborami. Rzeczywistość się zmienia, ludzie się zmieniają a programu nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie uczył się na pamięć.
Warto zadbać o to, abyśmy za 20 lat nie musieli wspominać tego, że kiedyś premierem był Donald Tusk a wicepremierem Grzegorz Schetyna i że obaj byli przewodniczącymi tej partii. Umiejętność wymiany liderów jest zresztą atutem Platformy. Skoro mamy solidnych polityków z pierwszej generacji istnienia tego środowiska, nic nie stoi na przeszkodzie, aby druga, trzecia i kolejne generacje były równie silne. Potrzeba wiary w siebie, pewności w głoszeniu własnych przekonań i zupełnie pierwotnej ludzkiej determinacji. Uleganie presji wywieranej przez marginalne, ale hałaśliwe grupki skrajnej lewicy, których życie toczy się głównie w mediach społecznościowych to droga do zejścia poniżej wyborczego progu. Przepraszaniem za to, że się żyje szacunku, respektu i poparcia zdobyć się nie da.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU