Najnowsze oficjalne dane z ZUS brzmią nader optymistycznie. Rośnie liczba osób odprowadzających składki, a kasa zakładu napełnia się dodatkowymi zasobami gotówki. Wpływy są o 8% wyższe, co oznacza ponad 4 mld dodatkowych środków w ręku państwowego molocha do końca bieżącego roku. Informacja dla rządu nader korzystna, bo nagły przypływ gotówki, jak już chwali się ministerstwo, pokryje z nawiązką tegoroczne koszty obniżki wieku emerytalnego, które są szacowane na 2,5 mld zł. Mogłoby się wydawać, że PiS triumfuje, ponieważ zgodnie z propagandowym hasłem “wystarczy nie kraść” nagle w budżecie jednak są środki na wszystkie wyborcze obietnice. Nic bardziej mylnego.
W czasach kiedy informacja podlega wszelkiego rodzaju manipulacjom, w celu osiągnięcia politycznego zysku coraz trudniejsze staje się rzeczowe ocenienie sytuacji naszego państwa. Powstały chaos informacyjny jest natomiast tym, czego chcą zarówno rządzący, jak i część ich przeciwników. To właśnie dzięki niemu ci pierwsi mogą ukryć lub wypaczyć prawdziwy cel swoich destrukcyjnych działań, a drudzy niekompetencję w merytorycznym punktowaniu władzy.
Niestety to przyszli emeryci są największa ofiarą tej wojny, w której nikt już nie bierze jeńców.
O czym politycy nie chcą powiedzieć Polakom?
Prawdą jest, że wpływy ze składek rosną, ale przyczyny tego stanu rzeczy są zupełnie inne niż wpiera nam władza. Dobra kondycja polskiej gospodarki nie jest wynikiem cudownego zarządzania Mateusza Morawieckiego, ale przedsiębiorczości Polaków i reakcji na poprawę koniunktury na całym świecie, tej samej, której kryzys zredukował znacząco wzrost gospodarczy za większości lat rządów PO-PSL. Oczywiście rząd ma wielki wpływ na tempo rozwoju gospodarczego, ale niestety trzeba powiedzieć wprost, że od wielu lat rządzący o wiele bardziej hamują wykorzystanie pełnego potencjału naszej gospodarki niż go wspierają.
Nikt też nie wie, jak długo potrwa poprawa sytuacji gospodarczej.
Pewne jest jednak jedno, znaleźliśmy się w punkcie kiedy sytuacja demograficzna na rynku pracy osiągnęła warunki optymalne. Wyże demograficzne lat 80-tych są w pełni aktywne zawodowo, natomiast roczniki niżu demograficznego wciąż są na etapie edukacji. Oznacza to, że podaż pracowników osiągnęła rekordowy poziom, który gwarantuje analogicznie rekordowe wpływy do ZUS.
Niestety ta sytuacja nie potrwa wiecznie, ponieważ społeczeństwo się starzeje i już w najbliższych latach rozpocznie się proces odpływu pracowników z rynku pracy.
Oznacza to, że dziś jest ostatni moment, aby ZUS zaoszczędził jakiekolwiek środki na czarną godzinę, ponieważ hossa składek jakiej doświadcza, niestety w przyszłości nie będzie się powtarzać. Odpowiedzialny gospodarz przygotowałby rezerwy na trudne czasy.
Co robi jednak PiS?
Organizuje wręcz wystawną ucztę na koszt przyszłych emerytów. Środki, które mogłyby pomóc uratować ZUS przed nieuchronnym bankructwem, są dziś przejadane na spełnianie wyborczych zachcianek partii rządzącej. Co gorsza, dzieje się to przy gromkich brawach i uśmiechach włodarzy pokazujących dane gospodarcze ze słowami “przecież nas stać”.
Taka krótkowzroczna polityka doprowadzi prędzej czy później finanse publiczne do kryzysu. Jednak konsekwencje uderzą w nasz kraj dopiero za parę lat, kiedy rządy PiS będą elementem przeszłości. Wówczas ci sami politycy, którzy dziś prowadzą nas do katastrofy, będą atakowali kolejne rządy oskarżeniami o katastrofę finansową, którą właśnie dziś na nas sprawdzają. Tymczasem zanim nie dojdzie do twardego przebudzenia, festiwal ignorancji i hipokryzji będzie trwał niestety w najlepsze.
Źródło: dziennik.pl
fot. flickr/Sejm RP
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU