Zapowiadana komisja śledcza w sprawie wyłudzeń VAT w latach 2011-2015 to wciąż gorący temat w środowisku rządzącej partii. Czy powoływać już, czy poczekać aż skończy się show z komisją ds. Amber Gold? Nie do końca wiadomo, jak sprecyzować zakres komisji śledczej, ani kogo oddelegować na odcinek rozliczania poprzedników z tej rzekomo największej afery finansowej w historii Polski. Liczby działają na wyobraźnię – chodzi przecież o 250 mld złotych, czyli prawie 10 lat finansowania programu 500+. Przy dobrym wietrze, z dobrą propagandą, odpowiednie poprowadzenie prac tej komisji mogłoby PiS-owi utorować drogę do kolejnych wyborczych zwycięstw, zwłaszcza że w najbliższych 3 latach czeka nas swoisty wyborczy maraton.
I choć wszyscy wiedzą, że ta komisja może dać wielkie możliwości rozliczania poprzedników za opieszałość w walce ze zorganizowanymi grupami przestępczymi wyłudzającymi podatki w olbrzymich ilościach, to jednak muszą sobie zdawać sprawę z potencjalnych zagrożeń. Pisała o tym nasza redakcyjna koleżanka kilka dni temu.
Komisja śledcza ds. wyłudzeń VAT może być gwoździem do trumny PiS. Czego obawiają się rządzący?
Dziś okazuje się, że zagrożenie jest bardziej realne niż mogli sobie wyobrażać zwolennicy powołania komisji śledczej. Kilka dni temu w felietonie dla portalu Interia.pl, swoje podpowiedzi, czym konkretnie powinna zająć się komisja śledcza przedstawił prof. Witold Modzelewski, w 2014 roku członek Rady Programowej PiS wskazując na pierwszym miejscu ustalenie, jak to się stało, że w 2008 roku zniknęła z przepisów podatkowych 30% sankcja w VAT z tytułu uchylania się od opodatkowania. Na to samo, ponoć karygodne działanie ustawodawcy uwagę zwracał niedawno wiceminister finansów, Leszek Skiba, mówiąc, że tych co te przepisy wprowadzili powinno się rozliczyć.
Tropem poszli dziennikarze Dziennika Gazety Prawnej, którzy zbadali sejmowe archiwa, by ustalić, jak to się stało, że oszuści podatkowi przestali być obciążani karą za wyłudzenia. Oprócz argumentów płynących z Komisji Europejskiej oraz z wyroku Trybunału Konstytucyjnego udało się ustalić, że z inicjatywą zmiany tych przepisów wyszedł resort finansów, kierowany w 2006 roku przez … ś.p. Zytę Gilowską. Drukowi sejmowemu nadano numer 26 czerwca 2006 roku, a więc chwilę przed odwołaniem rządu Kazimierza Marcinkiewicza. Zyta Gilowska znalazła się jednak w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, więc trudno tu będzie się od niej odciąć. Projekt trafił do Sejmu a następnie do Komisji Finansów Publicznych, jednak z uwagi na przyspieszone wybory parlamentarne w 2007 roku nie został uchwalony za rządów koalicji PiS-Samoobrona-LPR.
W lipcu 2008 roku nowy rząd koalicji PO-PSL wyciągnął projekt z szuflady i z drobnymi zmianami złożył go ponownie do Sejmu. Głównymi argumentami za zniesieniem sankcji była chęć ulżenia przedsiębiorcom, wychodząc naprzeciw ich oczekiwaniom. Nie wolno również zapominać o tym, że kwestia sankcji była badana przez Komisję Europejską i obawiano się z tego powodu nałożenia na Polskę kar. Dlatego też projekt zmiany w ustawie o VAT, likwidujący 30% sankcję za nieprawidłowości w jego rozliczaniu zyskał szerokie poparcie w Sejmie. Za projektem zagłosowało 400 posłów, w tym z rządzących PO i PSL oraz opozycyjnych PiS i Lewicy.
Na koniec, warto również wspomnieć, że tę straszną ustawę, przez którą doszło do tak skandalicznej w rozmiarach luki w VAT, podpisał ś.p. Lech Kaczyński, który najwyraźniej nie widział w niej zagrożenia dla finansów państwa. W końcu inicjatywa była autorstwa partii jego brata. Nie mógł przecież podejrzewać go o chęć szkodzenia finansom Polski.
Źródło: DGP
fot. flickr/ Sejm RP
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU