Polityka i Społeczeństwo

W taki sposób buduje swoje imperium. Czy ten polityk chce być następcą Kaczyńskiego?

Jeżeli jesteś wyborcą PiS i zagłosowałeś na tę partię, ponieważ wierzyłeś, że „odchudzi” ona na administrację i zbuduje państwo minimum, musimy cię zmartwić. Z obietnic premiera Mateusza Morawieckiego nie zostało praktycznie nic. Mało tego, obecna Rada Ministrów ma szansę na osiągnięcie światowego rekordu w kategorii „Rząd z największą liczbą członków”. Okazuje się, że jeden z ministrów jest szczególnie faworyzowany. Dlaczego?

A teraz konkretne liczby. Rada ministrów Morawieckiego to dziś 110 ministrów i wiceministrów. Do tego, niczym żywy organizm, nadal rośnie. Sam Jacek Sasin potrzebuje do pełnienia swoich obowiązków aż 8 wiceministrów.

Obietnice a rzeczywistość

Morawiecki miał ambitny plan. Chciał odchudzić skład rządu. I w pierwszych miesiącach 2017 r. – chwilę po zastąpieniu Beaty Szydło – nawet się mu to udawało. Ministerstwa zostały przewietrzone. Premier pozbył się 21 wiceministrów. Ostatecznie latem 2019 r. w jego rządzie było tylko 23 ministrów i 78 ich zastępców. To niezły wynik, bowiem po poprzedniczce odziedziczył 20 ministrów i aż 101 wiceministrów.

Potem przyszły wybory, w wyniku których w Sejmie przybyło posłów z Porozumienia i Solidarnej Polski. Obecne roztycie rady ministrów to chyba efekt rozpychania się koalicjantów PiS. Dziś rząd tworzy 110 osób: 23 ministrów oraz ich 78 zastępców w randze sekretarzy i podsekretarzy stanu, a także ośmiu sekretarzy stanu w KPRM.

Cesarz w radzie ministrów

Okazuje się, że jeden z ministrów jest szczególnie faworyzowany. Nie będzie chyba zaskoczeniem, że jest nim jeden z najwierniejszych rycerzy Jarosława Kaczyńskiego – Jacek Sasin. Ten buduje bowiem istne Bizancjum. Jego resort obecnie zatrudnia aż 8 wiceministrów. Przypomnijmy, że jego zadaniem jest zarządzanie Skarbem Państwa, czyli publicznymi aktywami. To łakomy kąsek dla każdego polityka, bowiem stanowi idealny przyczółek do budowania własnej, silnej pozycji w dużej partii. Sasin ma wpływ na decyzje dot. obsadzania ważniejszych stanowisk w spółkach, które należą do państwa.

Ministerstwo Sasina goni resort finansów z siedmioma wiceministrami: jednym sekretarzem stanu i sześcioma podsekretarzami. Po pięciu wiceministrów mają resorty: sprawiedliwości, klimatu, obrony, spraw zagranicznych i zdrowia.

Sasin delfinem?

Powróćmy jednak do Sasina. Jak już wspomnieliśmy, jego ministerstwa to piękny podarek od Kaczyńskiego, który chyba chce, by to jego wierny towarzysz zajął kiedyś jego miejsce. Pomysł jest sprytny. Sasin może dzięki swojemu stanowisku zbudować wokół siebie grupę osób, które będą zawdzięczały mu kariery i dobre zarobki. Przez to będą mu wierne. Sam zaś nie staje na czele rządu w tak ryzykownym okresie jak dziś. W tej układance Morawiecki może odegrać rolę zderzaka. Ewentualne spowolnienia gospodarcze spadnie na jego głowę.

Potem Sasin z niemal czystym kontem będzie mógł otrzymać władzę w partii po ewentualnym odejściu Kaczyńskiego z polityki (przez zły stan zdrowia) i ponownie próbować prowadzić ją do walki o władzę za 4 lata. Pytanie brzmi tylko: dlaczego my podatnicy mamy za to płacić?

Źródło: Gazeta.pl

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Media Tygodnia
Ładowanie