Komisja Europejska pragnie stworzenia europejskiego mechanizmu kontroli banków. Jest to kolejny krok w kierunku zacieśniania współpracy wewnątrzwspólnotowej w obszarze rynków finansowych. Wiceszef Komisji Europejskiej Valdis Dombrovskis zobowiązał się, że tzw. unia bankowa powinna zostać sfinalizowana już w 2018 roku. W założeniu byłaby ona istotnym uzupełnienie niezbędnym do sprawnego funkcjonowania już istniejącej unii gospodarczej i walutowej. Celem Brukseli jest zapewnienie sobie możliwości zablokowania sprytnych taktyk największych banków świata, które mając olbrzymie zasoby rozsiane w wielu krajach potrafią wymknąć się systemom nadzoru pojedynczych rządów. Do sparaliżowana mocy sprawczej kontrolera wystarcza czasem prowadzić odpowiednią politykę przesuwania aktywów w sytuacji zagrożenia. Jedna instytucja, która mogłaby monitorować i działać w obrębie całej Unii takie pole manewru bankom mocno by ograniczyła, co mogłoby zdaniem urzędników zwiększyć bezpieczeństwo sektora. Nawiązuje to do sytuacji jakie miały miejsce podczas ostatniego kryzysu finansowego, kiedy niektóre banki okazały się być “zbyt duże by upaść”. Wymagały wówczas bardzo kosztownej pomocy publicznej, mimo że wcześniej starały się naginać obowiązujące prawo i grały bardzo ryzykownie.
KE argumentuje ideę unii bankowej następująco:
“Stworzenie pełnej unii bankowej jest niezbędne zarówno dla przyszłości unii gospodarczej i walutowej, jak i systemu finansowego wspierającego rozwój gospodarczy oraz tworzenie miejsc pracy. (…) Chcemy sektora bankowego, który będzie w stanie absorbować kryzysy i rozkładać ryzyko za pomocą środków prywatnych, zapewniając tym samym, że podatnicy nie będą jako pierwsi ponosić kosztów kryzysu”
Powyższy pomysł wpisuje się w kierunek zacieśniania współpracy gospodarczej, jaki jest forsowany w tzw. Starej Unii. Bardzo ważne jest pytanie, jak zareaguje na to Grupa Wyszehradzka i sama Warszawa. Rząd PiS-u ma bowiem wielkie szanse na wejście z Brukselą w kolejny spór właśnie przy tej okazji.
Współpraca w dziedzinie kontroli przepływów finansowych w Unii teoretycznie wydaje się być w zgodzie z pomysłami wicepremiera Morawieckiego, który chce współpracy przy uszczelnianiu systemu podatkowego, które może na płaszczyźnie kontynentu przynieść duże korzyści. Jednak o ile wspólnotowy mechanizm nadzoru oferuje więcej narzędzi i możliwości niż KNF, to rodzi również poważne ryzyko. Sami autorzy zmian mówią o nich jako o uzupełnieniu unii walutowej, do której Polska nie należy. Może oznaczać to, że realne rozwiązania przyjęte przez Unię mogą okazać się odzwierciedlać głównie potrzeby Strefy Euro, a nie nowych krajów członkowskich. Nie trzeba do tego specjalnej złej woli, po prostu sektor bankowy Polski i innych krajów V4 ma inną strukturę i wyzwania. Problemem jest także kwestia prestiżu – kontroli. Skoro trzeba było wydać miliardy na repolonizację, aby pozbyć się obcych wpływów w systemie bankowym, to jaki sens z punktu widzenia PiS miałoby oddanie teraz kontroli nad bankami podmiotowi poza zasięgiem państwa. Byłby to krok wstecz i podważenie ideologicznych podstaw repolonizacji.
Z tego powodu unia bankowa stanie się bez wątpienia przedmiotem długich negocjacji i zapewne sporów. Jeśli przywódcy nie wypracują uczciwego kompromisu, to może stać się także kolejną kością niezgody podgrzewając i tak już ostrą retoryką sporu we wspólnocie.
Źródło: businessinsider.com.pl
Fot. Shutterstock/symbiot
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU