Opisując obrazowo potencjał elektoratów do pozyskania przez obu kandydatów można powiedzieć, że Trzaskowski stoi nad wojskowym kotłem pełnym grochówki, a Duda siedzi nad filiżanką niedopitej kawy. Prezydent jest zatem zmuszony do pozyskiwania głosów wyborców niezdecydowanych, których jest około 10 proc. To jest wyborca, którego życie nie wypełnia polityka i zaczyna się nią interesować na chwilę przed wyborami, a decyzję podejmuje nawet nad urną wyborczą.
Pięć lat temu to Andrzej Duda namawiał Bronisława Komorowskiego do udziału w debacie organizowanej przez TVN. Dzisiaj jest na odwrót. Jeżeli media i internet zostaną zalane informacją, że Andrzej Duda uciekł przed debatą, na której mógł opowiedzieć o sukcesach swojej prezydentury i odpowiedzieć na pytania o niezrealizowane obietnice, to dla wyborcy niezdecydowanego może to być punktem zwrotnym w podejmowanej decyzji. To wyborca, który działa pod wpływem chwili i wywołanej emocji, a właśnie tą emocją może się stać dezercja głowy państwa.
Jeżeli prezydent pojedzie na debatę do Końskich zorganizowaną przez TVP i będzie tam odpowiadał na pytania, które jak życie pokazuje są z gatunku “pomidorowa z makaronem czy lanymi kluskami”, nie będzie w stanie dotrzeć do 20 milionów widzów i internautów, których gwarantuje debata organizowana przez TVN, Onet i WP.pl. Wczoraj TVP zaoferowała za darmo sygnał z swojej debaty telewizji TVN, Polsatowi oraz wszystkim zainteresowanym redakcjom. Debaty obu kandydatów prawdopodobnie nie będzie, ale szykuje się wielkie stracie między mediami. Równie ważne dla wyniku wyborów.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU