Andrzej Duda kluczy w sprawie udziału w debacie organizowanej przez TVN, Onet i WP.pl. To nie będzie zwykła debata o debacie, z jakimi mamy do czynienia przy każdych wyborach. Ta dyskusja może kosztować prezydenta reelekcję.
TVN, TVN24 i dwa największe portale informacyjne: Onet i WP.pl, skierowały zaproszenia do Andrzeja Dudy i Rafała Trzaskowskiego, aby wzięli udział we wspólnej debacie prezydenckiej. Debata będzie tak skonstruowana, że pytania będą mogli zadawać nie tylko dziennikarze, ale także widzowie. Już zostało zgłoszonych ponad tysiąc pytań. Wedle wstępnych szacunków, takie spotkanie kandydatów będzie mogło zobaczyć około 20 milionów osób w telewizji, jak i w internecie. Multimedialna debata została zaplanowana na 2 lipca.
Rafał Trzaskowski bez wahania zaakceptował zaproszenie, prezydent Andrzej Duda ma z tym problem. Głowa państwa została wczoraj zapytana przez dziennikarkę TVN24 o udział w debacie. W odpowiedzi usłyszała, że są trzy duże telewizje w Polsce, które powinny się dogadać, doprosić inne media i zorganizować debatę. To mniej więcej komunikat w stylu – wezmę udział, ale bez prorządowej TVP nigdzie się nie ruszam. 6 lipca TVP zapowiedziała zorganizowanie debaty w Końskich i jakoś prezydentowi nie przeszkadza fakt, że tam nie będzie TVN-u, Polsatu, ani innych mediów.
Wczoraj przez kilka dobrych godzin TVN informował, że prezydent nie przyjął zaproszenia. Zorganizowano łączenia z korespondentem z USA, który opisywał największe amerykańskie debaty i ich wpływ na wybory za oceanem. W oczy rzuciła się zmiana w doborze określeń. Do tej pory dziennikarki i dziennikarze stacji mówili o TVP “telewizja publiczna” i starali się unikać sformułowań w stylu “rządowa telewizja”. Wczoraj odeszło to do historii i przez pół dnia można było usłyszeć o “prorządowej telewizji” albo “rządowych mediach”, bez których prezydent nie jest skłonny do udziału w debacie.
Z przekazu jaki płynie ze stacji można wywnioskować, że TVN wspólnie z portalami, nie mają zamiaru wycofywać się z organizacji debaty i twardo prą do przodu bijąc przy okazji w telewizję Jacka Kurskiego. Można odnieść wrażenie, że szykuje się nie tylko debata z jednym kandydatem, co bitwa medialna z TVP na oglądalność, zasięgi i liczbę klików. Patrząc na telewizyjno-internetowy kombajn medialny organizujący spotkanie, można pokusić się o twierdzenie, że to nie będzie dla Andrzeja Dudy komfortowa sytuacja.
Zasięgi, jakie będzie miała informacja o tym, że urzędujący prezydent zdezerterował przed debatą, będą dla niego mordercze. Według średnich szacunków, aby wygrać wybory, Andrzej Duda musi pozyskać około 1,5 mln nowych wyborców, ale nie ma skąd ich czerpać. Pięć lat temu było to 3 mln głosów oddanych na Pawła Kukzia, a w tym roku role się odwróciły i 3,5 mln głosów ma wspólnie Szymon Hołownia, Robert Biedroń i Władysław Kosiniak-Kamysz. Elektorat Konfederacji podzieli się na trzy części – głosujący na Trzaskowskiego, Dudę i ten który nie pójdzie na wybory. To nie wystarczy prezydentowi do reelekcji.
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU