Ustawa o jawności życia publicznego była sztandarową inicjatywą ministra koordynatora służb, Mariusza Kamińskiego. Ustawa, jak donosi “Rzeczpospolita”, okazuje się jednak zagrożona, ponieważ ma wielu wrogów w szeregach nie tylko opozycji, ale i samego rządu.
Projekt już po samym ogłoszeniu wywołał poruszenie, ponieważ zakładał m.in możliwość odmowy udzielenia informacji publicznej z powodu “uporczywości” wniosku czy udzielenia jej dopiero za opłatą. Szczególnie szkodliwa miała być także likwidacja tzw. śladu legislacyjnego, czyli informacji, kto opracowywał i zmieniał dany projekt ustawy. Burzę wywołało także radykalne poszerzenie grona osób zobowiązanych do składania w pełni jawnych oświadczeń majątkowych, które miało nie obejmować już tylko kluczowych urzędników, ale zejść nawet na poziom egzaminatorów na prawo jazdy i dyrektorów basenów, dotykając absurdalną wręcz grupę 1,5 mln osób. W obliczu presji medialnej i groźby paraliżu ZUS w wyniki rezygnacji lekarzy orzeczników padły wówczas zapowiedzi złagodzenia zapisów i wycofania się z części postulatów, jednak prace nad ustawą trwały.
Okazuje się jednak, że to nie przez opinię publiczną, ale przez opór wewnątrz rządowych ław projekt może ostatecznie trafić do kosza. Ze strony autorów padają już bowiem lakoniczne komunikaty, które wskazują, że projekt jest już de facto w sejmowej zamrażarce. Rzecznik ministra Stanisław Żaryn stwierdził ostatnio, że “W czasie prac legislacyjnych pojawiła się konieczność dokonania dodatkowych ustaleń”.
Kością niezgody są wspomniane wcześniej oświadczenia majątkowe. Projekt przewiduje tutaj m.in. drastyczne kary za nieterminowe poinformowanie przez polityka np. o otrzymanym prezencie. Niepełna rzetelność, jak pokazał Marek Suski, jest dziś dosyć typowa wśród polityków, stąd duża odpowiedzialność za każde uchybienie budzi poważne obawy. Szczególnie zaś opór nie dziwi, jeśli za takie naruszania prawa można by trafić do więzienia. W obecnej formie ustawa zagrażałaby znacznej części Rady Ministrów, w tym samemu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu. Szef rządu bowiem sam ma problem z dotrzymywaniem omawianych terminów, za co minister Kamiński chciałby go najwyraźniej wsadzić za kratki.
W takiej sytuacji los ustawy zdaje się przesądzony. Dawałby on zbyt dużą władzę Mariuszowi Kamieńskiemu. PiS bowiem lubi ustawy, które radykalnie zwiększają kontrolę państwa, ale równocześnie w tym całym planie jest luka w postaci nowej “nadzwyczajnej kasty”, czyli polityków, którzy nadal pozostają bezkarni, poza zasięgiem aparatu państwa. Koordynator służb specjalnych najwyraźniej o tej zasadzie zapomniał, stąd został szybko zablokowany przez swoich partyjnych kolegów.
Źródło: rp.pl
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU