Wygląda na to, że nawet w rządzie Prawa i Sprawiedliwości zrozumieli już, że czasy beztroskiego przejadania publicznych pieniędzy i kupowania poparcia Polaków poprzez bezpośrednie transfery pieniędzy wprost do kieszeni Polaków właśnie się kończą. Na kolejne wzrosty przychodów z podatków nie ma już co liczyć, bo faza spowolnienia gospodarczego w zasadzie już się rozpoczęła i odczytów wzrostu PKB na poziomie przekraczającym 5% możemy już długo nie zobaczyć.
“Dziennik Gazeta Prawna” ujawnia dziś swoje ustalenia w kwestii możliwych zmian w systemie podatkowym, jakie premier Morawiecki może wprowadzić do wyborczego programu Prawa i Sprawiedliwości. O tym, że to właśnie w obszarze ewentualnego obniżenia obciążeń podatkowych i powiązania ich z aktywnością zawodową Polaków rząd będzie przedstawiał propozycje programowe, świadczyć ma niedawna wypowiedź prof. Waldemara Parucha z rządowego Centrum Analiz Strategicznych, który w rozmowie z dziennikiem mówił, że „dalsza polityka redystrybucji byłaby już nieefektywna, cele zostały osiągnięte”.
Rząd planuje zatem wziąć się za kwestię, którą powinien się zająć już od 2015 roku, gdy kondycja finansów publicznych była znacznie lepsza, a otoczenie gospodarcze takim wyzwaniom sprzyjało. Lepiej późno niż wcale, choć niestety dziś te propozycje mogą okazać się spóźnione i trudniejsze we wdrożeniu. Nie ulega jednak wątpliwości, że zmniejszenie tzw. “klinu podatkowego” czyli różnicy między całkowitym kosztem zatrudnienia pracownika zatrudnionego na pełny etat, a wynagrodzeniem „na rękę”, jaką ten pracownik otrzymuje, jest krokiem we właściwą stronę, co pochwala większość ekspertów. Nie jest jednak tak nośne medialnie, zwłaszcza w społeczeństwie o niestety bardzo niskiej świadomości ekonomicznej. Rząd jednak nie ma innego wyjścia i właśnie poprzez wprowadzenie różnego rodzaju ulg spróbuje najprawdopodobniej przekonać do swojego programu wyborców z klasy średniej.
Dziennikarze “DGP” dotarli do szczegółów możliwych rozwiązań, jakie resort finansów przedstawi lada moment premierowi Morawieckiemu. Zakładać one będą przede wszystkim podniesienie wysokości przysługujących Polakom kosztów uzyskania przychodów oraz wprowadzenia nowych ulg w podatku dochodowym dla osób pracujących. Takie propozycje mają duże znaczenie o tyle, że nawet pośród polityków partii rządzącej panuje przekonanie, że osoby pracujące i prowadzące swoje drobne przedsiębiorstwa nie otrzymały od tej władzy zbyt wiele w ostatnich trzech latach. To ma się teraz zmienić tak, by pensja “na rękę” wreszcie wzrosła.
Diabeł oczywiście tkwi w szczegółach. Należy pamiętać, że od lipca w życie wchodzą przepisy o Pracowniczych Planach Kapitałowych, co dla ich uczestników już będzie oznaczać nie wzrost fizycznie otrzymywanego wynagrodzenia, a jego spadek. Wielu odbierze to jako kolejny podatek, jaki państwo odbierze im z pensji, by w ich imieniu nimi zarządzać i pomnażać je na przyszłą, hipotetyczną przecież emeryturę. Warto też pamiętać, że PiS przed poprzednimi wyborami szumnie zapowiadał radykalne podniesienie wysokości kwoty wolnej od podatku, na czym także skorzystaliby wszyscy pracujący. Z tej obietnicy pozostało niewiele, a wprowadzona podwyżka objęła jedynie drobną część społeczeństwa. W kwestii obniżek podatków, mających skutkować potencjalnym spadkiem przychodów budżetowych, PiS bowiem wcale wiarygodny nie jest. I to dziś dla premiera Morawieckiego z pewnością największy problem.
Źródło: DGP
Fot. Adam Guz / KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU