Choć wszystkie media w kraju trąbią dziś o dymisji premier Beaty Szydło i nominacji na jej stanowisko dotychczasowego wicepremiera Mateusza Morawieckiego należy pamiętać, że według zapisów polskiej Konstytucji tak naprawdę wciąż nie doszło do żadnej zmiany. Tryb zmiany Prezesa Rady Ministrów jest bowiem ściśle określony w ustawie zasadniczej i tego trybu kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości nie dochowało, o czym poinformował dzisiaj rzecznik prezydenta RP Krzysztofa Łapińskiego.
Art. 154 Konstytucji nie przewiduje mocy sprawczej żadnego komitetu politycznego partii politycznej – jeśli premier chce się podać do dymisji powinna ją złożyć na ręce głowy państwa, czyli prezydenta Dudy. Co więcej, to prezydent, a nie KC PiS desygnuje nowego kandydata na premiera. Nie pierwszy raz rządząca partia upokarza Andrzeja Dudę, całkowicie wyłączając go z tego procesu. Widać gołym okiem, że prezydent ma wrócić do roli bezwolnego wykonawcy poleceń partyjnej centrali. Koniec końców pewnie konstytucyjne wymogi formalne zostaną spełnione, ale to kolejny raz, gdy rządząca partia pokazuje swoją pogardę dla obowiązującego w Polsce prawa.
Dymisja premiera oznacza dymisję całego gabinetu. Nie zmieniają tego deklaracje polityków PiS, że dziś zmienia się tylko szef rządu. Wszyscy ministrowie zostaną odwołani z chwilą przyjęcia dymisji przez prezydenta i by nadal pełnić swoje funkcje, muszą otrzymać nowy akt powołania. Ci, którzy nie go nie otrzymają, wcale nie pozostaną z pustymi rękami – każdemu z nich przysługuje bowiem olbrzymia odprawa. Dzieje się tak na mocy przepisów o wynagrodzeniach osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe. W art. 5 tej ustawy mowa jest o tym, że osoby odwołane z kierowniczych stanowisk, które piastowali powyżej roku zachowują dotychczasowe wynagrodzenie nawet przez 3 miesiące. Jeśli w okresie tych 3 miesięcy podejmą inną pracę przysługuje im dodatek wyrównawczy, pokrywający utratę uposażenia.
Ministrowie to jednak tylko wierzchołek finansowej piramidy. Pozostaje jeszcze armia wiceministrów, szefów gabinetów politycznych, wojewodów, wicewojewodów i szefów urzędów centralnych. Jeśli za zmianami w rządzie pójdą też zmiany układu sił politycznych, należy się także spodziewać nowej karuzeli stanowisk w państwowych spółkach – tam też będzie konieczność wypłacenia bajecznie wysokich odpraw.
Szykują się zatem ogromne wydatki z budżetowe, tym bardziej że rząd Beaty Szydło jest zdecydowanie najbardziej rozrośnięty z dotychczasowych gabinetów premiera w III RP – samych wiceministrów jest ponad 100. Czy budżet jest gotowy na tak duże obciążenie? Zważywszy że według niektórych źródeł styczniowa rekonstrukcja personalna ma być bardzo głęboka, należy się spodziewać, że nowy premier swoje urzędowanie będzie musiał rozpocząć przede wszystkim od udobruchania odchodzących ministrów sowitymi odprawami. A może właśnie dlatego, że kasy w budżecie nie ma, Morawiecki będzie miał bardzo ograniczone możliwości zmian kadrowych. W końcu ci z ministrów, którzy pozostaną na swoich stanowiskach, odpraw pobrać nie będą mogli. Przynajmniej oficjalnie.
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU