Łukasz Warzecha, jeden z najbardziej znanych prawicowych publicystów został oskarżony w obozie dobrej zmiany o nielojalność, ostentacyjnie wyrzucony z TVP i poddany ostracyzmowi środowiska. Jednak publicysta nie uległ presji i zdaje się zasługiwać na miano prawdziwie niepokornego dziennikarza, w przeciwieństwie od usłużnych kolegów-tub propagandowych z mediów rządowych.
Warzecha słynął ze swojego symetryzmu, tzn. uważał, że grzechy drugiej strony politycznego sporu nie usprawiedliwiają naszego obozu do wprowadzania w państwie patologii. Problemem na prawicy było to, że od Warzechy dostawało się zatem wszystkim, nie tylko opozycji ale także rządowi. Dziennikarz nie zostawiał suchej nitki choćby na zakazie handlu w niedzielę czy pisowskich planach dekoncentracji mediów. Przytoczmy jeden cytat:
“- Powiedzmy szczerze: cały plan dekoncentracji, wywołujących taki entuzjazm pisowców, to po prostu plan uderzenia w krytyczne wobec PiS media.”
W gabinetach politycznych liczono zapewne, ze Warzecha po represjach spokornieje. Tak się jednak nie stało. Przy okazji komentarza o wczorajszych protestach rezydentów dziennikarz wytoczył najcięższe działa i unaocznił patologię polityki partii rządzącej z precyzją, która rzadko jest widziana w mediach. Warzecha zaczął swój tekst “Studenci do nauki, pisarze do piór, lekarze do szpitala!” bardzo mocno, już samym tytułem nawiązuje bowiem do haseł aparatu represji PRL “Studenci do nauki, pisarze do piór, syjoniści do Syjonu!” z marca 1968 roku, kiedy to ruszyła antysemicka nagonka.
Dziennikarz porównuje te same mechanizmy funkcjonowania władzy PRL i PiS, to samo budzenie najgorszych emocji i ustawienie inteligencji jako wroga. Charakteryzuje on politykę PiS następująco:
“Mechanizm jest prosty i nietrudny do zrozumienia. PiS jako wroga traktuje poprzedni system – w dużej mierze zresztą słusznie – przy czym, jako że polityka została dziś w Polsce ostatecznie pozbawiona subtelności, nie ma na nie miejsca i tutaj. Wrogiem jest system jako całość, a więc także – to bardzo łatwo wychwycić w wystąpieniach przedstawicieli obozu władzy z Jarosławem Kaczyńskim włącznie – w zasadzie całość elit, jakie wytworzył.”
Od tej potencjalnej pochwały determinacji prezesa Warzecha przechodzi jednak szybko do uderzenia w sedna problemu dobrej zmiany, czyli wojny totalnej – notorycznego stosowania reguły grubej kreski, niekończących się czystek i inspirowania istnej walki klas. Wojny, w której atakując kolejne grupy społeczne rząd zmusza je do podjęcia walki o swój los.
“Część przedstawicieli tych elit broni starego systemu faktycznie dlatego, że dzięki posadowieniu na korupcji i układach umożliwiał im funkcjonowanie na uprzywilejowanych zasadach. Jednak część broni go tylko dlatego, że nie zaoferowano im niczego w zamian. W żadnym momencie nie postarano się przyciągnąć ich żadną atrakcyjną ofertą, opartą nie na bezzasadnym uprzywilejowaniu, ale po prostu docenieniu wkładu pracy, jaki uczciwi przedstawiciele elity – artystycznej, naukowej, prawniczej – włożyli w budowanie tego, co dziś, według przedstawicieli władzy, okazuje się z gruntu wadliwe. Ale przecież to nie ich wina. Dziś mogą mieć poczucie, że są karani i piętnowani za nic. W naturalnym odruchu są więc przeciw.”
Co rzadkie wśród prawicowych publicystów Warzecha bardzo trzeźwo spogląda także na sprawę reformy sądownictwa, którą uważa jako perfekcyjne zobrazowanie opisywanej powyżej zależności:
“Bardzo dobrze widać to było przy okazji konfliktu o sądownictwo czy o zawody prawnicze w ogóle. Obserwując media społecznościowe – ale też słuchając ludzi władzy – można było odnieść wrażenie, że wśród sędziów czy komorników nie sposób znaleźć ani jednej uczciwej i ciężko pracującej osoby. „Zaorać kastę!” – to hasło zrobiło największą karierę.”
Konkluzja dziennikarza jest dla władzy bezlitosna. Partia rządząca gra na najniższych emocjach. Atakowanie całych grup, a nie skorumpowanych jednostek jest narzędziem konsolidacji poparcia, a nie walką o zmiany:
“Czemu władza tego, w oczywisty przecież sposób fałszywego podejścia nie stara się korygować? To jasne – bo jest dla niej wygodnym instrumentem wywierania presji i organizowania własnych zwolenników wokół wspólnego wroga: elit. Bez podziału na tych, którzy łowili namiętnie ryby w mętnej wodzie i tych, którzy, owszem, wyrośli ponad materialną przeciętność, ale bez łamania prawa, bez kombinacji i układów tylko własną pracą. Bez kłopotu udaje się rządzącym wśród jakiejś części wyborców pobudzić odpowiedni sentyment. Składa się na niego wiele emocji: słuszne poczucie krzywdy wynikające z przekonania, że przez lata III RP niektóre grupy były traktowane jako gorsze i nie mające nic do powiedzenia; naturalna zazdrość i zawiść; podejrzliwość wobec tych, którzy mają lepiej (musieli, panie, nakraść). Pod ten rezerwuar emocji PiS podłączył się bardzo umiejętnie.”
Łukasz Warzecha stworzył bardzo przemyślany rys rządów dobrej zmiany, który rzuca nań światło z perspektywy prawej strony sceny politycznej. Potrzeba takich głosów w debacie publicznej. Wojna polsko-polska będzie trwała bowiem tak długo, jak nie będziemy gotowi się nawzajem słuchać i starać się zrozumieć drugiej strony. Dzięki staraniom takich dziennikarzy jak Łukasz Warzecha czy po drugiej stronie sceny Grzegorz Sroczyński, którzy odrzucają dziennikarstwo jako narzędzie politycznej wojny, jest wciąż na to nadzieja. Obaj musieli ponosić konsekwencje swojej niezależności, ale udowodnili zarazem czym jest prawdziwy zawód dziennikarza. Aby społeczeństwo było prawdziwie wolne musimy nauczyć się doceniać wagę niezależnego głosu mediów, nawet jeśli z poglądami danego publicysty się nie zgadzamy. Debata publiczna wymaga bowiem dwóch stron, ale muszą się one nawzajem szanować.
Źródło: DoRzeczy
fot. flickr/KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU