Portal tygodnika “Do Rzeczy”, podał wczoraj informację o odwołaniu przez wicepremiera Jarosława Gowina spotkania z ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher. Powodem decyzji o rezygnacji ze spotkania, była wypowiedź ambasador o reakcji amerykańskiego Kongresu w przypadku łamania wolności słowa w Polsce. Jarosław Gowin odebrał to jako nieformalny nacisk na ustawodawcę i lobbowanie za konkretną stacją telewizyjną. Kolejna informacja podana przez Do Rzeczy to list, jaki Mosbacher wysłała do premiera Morawieckiego. Portal powołując się na własne źródła, pisze o ostrym i mało dyplomatycznym tonie listu skierowanego do szefa rządu.
Pierwsze reakcje pokazują scenariusz znany już z ustawy o IPN, sporu z Unią Europejską oraz nałożenia przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji kary finansowej na TVN24. Stajemy okoniem, bronimy swoich racji, stroszymy się w piórka, a na końcu – jak to miało miejsce w wymienionych przypadkach – wycofujemy się z podkulonym ogonem. Czas pokaże, czy ten scenariusz będzie tak samo zagrany.
Paradoksalnie można powiedzieć, że list ambasador Mosbacher spadł z nieba obozowi rządzącemu. Po ostatniej kapitulacji przed Komisją Europejską elektorat wyraził duże niezadowolenie. Dwa lata twardej postawy Prawa i Sprawiedliwości, skończyły się wyrzuceniem części pomysłów do ubikacji i spuszczeniem wody. Cała sytuacja doprowadziła do tego, że partia Jarosława Kaczyńskiego zmienia front na wybory do Parlamentu Europejskiego i ubiera się w szaty pełnej koncyliacyjności i miłości do Unii Europejskiej. Można z całą pewnością powiedzieć, że ta sprawa wpłynęła demobilizująco na elektorat Prawa i Sprawiedliwości. List ambasador Georgette Mosbacher sprawia, że wyborcy Zjednoczonej Prawicy znowu mają wspólnego wroga, znowu daje o sobie znać syndrom oblężonej twierdzy, tak bardzo lubiany i preferowany.
Jeżeli jednak weźmiemy pod uwagę, że rząd postawił wszystko na jedną kartę, czyli strategiczny sojusz z Ameryką Donalda Trumpa, to atak na TVN i pierwsze słowa dezaprobaty dla ambasador wyrażone w mediach społecznościowych, nie lokują w dobrym położeniu polityków PiS. Po prostu spór o wolność mediów z Amerykanami, trzeba będzie ciągnąć dla elektoratu. Ciekawe, co o tym wszystkim sądzi otoczenie Andrzeja Dudy, które z Fort Trump zrobiło bożka. Ciekawe, co o tym myśli Mariusz Błaszczak, dogrywający szczegóły zwiększenia amerykańskiej obecności w Polsce. Nie wspominając już o obiecanym przez ambasador zniesieniu wiz.
Prawda od zawsze powtarzana jest taka, że USA bronią swoich interesów na świecie, obojętnie w jakiej strefie geopolitycznej się one znajdują. Robią to samo, co robił rząd PiS na forum europejskim, okładając się z unijnymi urzędnikami argumentami za wprowadzeniem rzekomej reformy sądownictwa. Dzisiaj politycy Prawa i Sprawiedliwości zobaczyli, że na czele mocarstwa stoi biznesmen, a w Polsce urzęduje bizneswoman. Oboje wyrośli z jednego pnia zarabiania pieniędzy oraz robienia interesów i dlatego nie zrobią kroku w tył.
Źródło: Do Rzeczy
fot. Adam Guz / KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU