Polityka i Społeczeństwo

PiS zastawi na prezydenta pułapkę? Zaskakująca teoria byłego marszałka Sejmu

fot. flickr/KPRM

Po politycznym trzęsieniu ziemi z początku tygodnia, powoli kształtuje się chyba strategia Prawa i Sprawiedliwości wobec nieoczekiwanego aktu nieposłuszeństwa prezydenta. Każdy kolejny dzień przynosi nowe możliwe scenariusze wydarzeń, w których jedna ze stron będzie chciała zaznaczyć swoją wyższość nad drugą. Obecnie otrzymujemy sprzeczne sygnały i komentarze do decyzji Andrzeja Dudy. Z jednej strony, zarówno w orędziu premier Beaty Szydło jak i wielu istotnych polityków PiS słyszymy, że partia ani o krok nie cofnie się we wprowadzeniu zaplanowanych zmian, z drugiej natomiast, że deklarowana jest pełna współpraca z prezydentem przy jego inicjatywie zmian w Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. Wzajemne złośliwości i wbijanie szpileczek jest tylko zasłoną dymną wobec faktu, że konflikt z pewnością istnieje.

Nieco niezauważony pozostał wywiad, jaki dziennikowi “Rzeczpospolita” udzielił wczoraj były marszałek Sejmu V kadencji, nazywany niegdyś trzecim bliźniakiem, Ludwik Dorn. A szkoda, bo zarysował on scenariusz, w którym deklaracja szefa klubu parlamentarnego PiS, Ryszarda Terleckiego o tym, że “PiS oczekuje na projekt prezydenta” jest niczym innym, jak przygotowaniem się do ostatecznej rozgrywki jesienią, podczas prac w parlamencie. Najwyraźniej Jarosław Kaczyński uznał, że dla wygrania potyczki z prezydentem Dudą i przeforsowania swojej wizji reformy sądownictwa, partia wcale nie potrzebuje odrzucania weta czy ponownego zgłaszania własnych projektów. Im bardziej bowiem prezydent zaangażuje się w stworzenie własnych projektów, tym trudniej będzie mu ponownie je odrzucić, niezależnie od tego, co z ich treścią wydarzy się w trakcie prac parlamentarnych.

Ludwik Dorn przewiduje bowiem, że o jakiejkolwiek realnej współpracy partii Kaczyńskiego z Andrzejem Dudą nie ma już powrotu. Prezes bowiem nie wybacza takich afrontów, jaki popełnił wobec niego prezydent RP.

Zwłaszcza, że decyzją Kaczyńskiego, Andrzej Duda został w orędziu premier Szydło przedstawiony jako ten, który zamiast stać po stronie obywateli, opowiedział się po stronie elit prawniczych i sądowniczej kasty. Jeśli dziś wydaje mu się, że poprzez tak ostentacyjny akt emancypacji wybije się na niezależność i trwale zaznaczy swoją podmiotowość w sprawowaniu władzy, to grubo się myli. Tym bardziej, że nawet jeśli weta miały być próbą naruszenia jedności obozu zjednoczonej prawicy, to dziś już widać, że to się prezydentowi nie udało. Jarosław Gowin podkulił ogon i zadeklarował lojalność, a Zbigniew Ziobro, dziś rozjuszony argumentami Dudy, z pewnością pali się do zemsty.

Wojenna ścieżka, na jakiej wstąpienie potraktowano sprzeciw prezydenta wobec planów rządu, musi mieć swoje konsekwencje. Nie ma dziś praktycznie żadnej możliwości, by przeprowadzić przez parlament prawo, którego w 100% nie poprze Jarosław Kaczyński, a o tym Andrzej Duda najwyraźniej zapomniał ogłaszając własną inicjatywę ustawodawczą bez wcześniejszego uzgodnienia tego z prezesem PiS. Nieważne co konkretnie znajdzie się w projekcie, na którego przygotowanie prezydent nie ma wcale zbyt dużo czasu, zostanie przez PiS zrecenzowane i w razie potrzeby skorygowane do potrzeb rządzącej partii. Pozory współpracy PiS przy tworzeniu projektów ustaw prezydenckich mają go tylko upewnić w przekonaniu, że w tej potyczce może wygrać. Gdy jednak projekt trafi do trzeciego czytania a następnie do Senatu, to Andrzej Duda znajdzie się w pułapce. Zjednoczona Prawica natomiast zyska wtedy możliwość zrobienia z tymi projektami tego, co jej się tylko żywnie podoba. Może przykładowo złożyć poprawki wprowadzające wszystkie propozycje Ministerstwa Sprawiedliwości, które w miniony poniedziałek prezydent uznał za niedopuszczalne. Co wówczas zrobi Andrzej Duda?

Wycofać projektu nie będzie już mógł, bo to może zrobić do zakończenia drugiego czytania. Odrzucić? Teoretycznie tak, choć wówczas podpisałby na siebie wyrok śmierci politycznej, zwłaszcza jako kandydat tego środowiska. Tupnąć nogą i postraszyć ponownym wetem? Tu nawet teoretycznie nie widzę szansy, by ktokolwiek potraktował go wówczas poważnie. Pozostanie mu tylko przyjąć postawę Jarosława Gowina, skrzywić się, zrobić smutną minę i podpisać, ewentualnie skierować ustawy do Trybunału Konstytucyjnego, w którym zostaną błyskawicznie zatwierdzone, zgodnie z tym, co prezes Przyłębska mówiła jeszcze w poniedziałek rano w mediach.

I przebrać się z powrotem w szaty Adriana. Bo taki dla niego scenariusz przewidziano w 2015 roku.

fot. flickr/KPRM

Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.

WPŁAĆ

POLUB NAS NA FACEBOOKU

Facebook Comments

blok 1

Redakcja portalu CrowdMedia.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników.
Michał Kuczyński

Michał Kuczyński - Absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego. Z zamiłowania bloger i autor tekstów o charakterze publicystycznym. Interesuje się polityką i ekonomią. Prywatnie miłośnik piłki nożnej, muzyki rockowej i dobrego kina. Niegdyś zapalony wiolonczelista.
Zapraszam na mojego Twittera - @KuczynskiM

Media Tygodnia
Ładowanie