Rząd wydaje ponad 22 mld zł rocznie na program 500+. Oficjalnie celem tego świadczenia miało być wsparcie rodzin w celu odwrócenia negatywnego trendu demograficznego, który przybiera niebezpieczne rozmiary. W zeszłym roku rząd pochwalił się, że pierwszy rok działania programu przyniósł przebicie magicznej granicy 400 tysięcy urodzeń, co miało świadczyć o sukcesie władzy. Problem polegał na tym, że podobną granicę udawało się pokonywać parokrotnie nawet w ciągu słynnych 8 lat PO-PSL, kiedy to poprzednicy PiS bez 22 mld wydawanych w dzietność mogli pochwalić się lepszymi wynikami. Nie były wszakże one zasługą ani jednych, ani drugich, tylko po prostu wahaniami liczby urodzeń, które są charakterystyczne dla naszej demografii.
Kiedy bowiem patrzymy na 500+, to okaże się on bardzo drogim programem. Każde dodatkowe urodzenie kosztuje w nim w praktyce około miliona złotych. Dla porównania zlikwidowany przez rząd program finansowania in vitro zwiększał dzietność w granicach 35 tys zł za jedno urodzenie, czyli jedną trzydziestą efektywności 500+. Jakby tego było mało, PiS pominął pietę achillesową swojego programu polityki prorodzinnej, który sprawia, że 500+ w aspekcie demograficznym pozostaje martwe. Jest nią bowiem opieka instytucjonalna nad dziećmi. Dostępność do m.in. żłobków jest bowiem w Polsce w ogonie Europy. W przypadku dzieci w do lat dwóch wciąż oscyluje ona w okolicy zaledwie 10%, a w przypadku dzieci od trzech lat do osiągnięcia wieku szkolnego wciąż nie potrafimy odbić się od okolic progu 60%. Prawo teoretycznie zakłada obecnie gwarancję miejsca w przedszkolu, jednak praktyka jest wciąż o wiele bardziej skomplikowana w polskich samorządach. Tymczasem w wielu krajach zachodu Europy z opieki instancyjnej wśród dzieci do lat dwóch korzysta ponad 40% maluchów, w wieku przedszkolnym nawet do ponad 90% dzieci.
Polska mimo wysokich wydatków na politykę rodzinną wciąż w tyle w opiece instytucjonalnej nad dziećmi.
A wg badań łatwo dostępna opieka ma przynajmniej 3 pozytywne skutki:
⬆️ dzietności
⬆️ akt. zawodowej kobiet
⬆️ wyników edu. dzieci (szczególnie ze "słabszych" rodzin) pic.twitter.com/t1dbKMePvc— Jakub Sawulski (@jakubsawulski) July 8, 2018
Tymczasem na tworzenie żłobków rząd przeznaczył dla porównania w tym roku… pół miliarda złotych. Czyli niewiele ponad 2% kosztów 500+. Jednak to właśnie żłobki i przedszkola są kluczowe dla większej dzietności. Możliwość pogodzenia pracy z rodzicielstwem jest podstawą rozsądnej polityki prorodzinnej. Wtedy nie obserwuje się spadku aktywności zawodowej kobiet jak w Polsce, a także można zwiększyć dzietność w grupach, dla których 500 zł na drugie dziecko nie jest istotnym bodźcem ekonomicznym, ponieważ kluczowe jest urodzenie pierwszego dziecka.
Dla rozwoju społeczeństwa ważne jest nie stawianie kobietom wyboru praca kontra rodzina, ponieważ skutki z definicji będą opłakane. Jednak rząd nie wykorzystuje potencjału narzędzi, jakie ma do tworzenia polityki prorodzinnej. Pokazuje to, że prawdziwym celem 500+ nie było zwiększenie dzietności, ale transfer socjalny podyktowany nadzieją, że wyborcy nie zapomną komu go zawdzięczają. Tymczasem dane za ten rok pokazują, że wzrost liczby urodzeń od czasu wprowadzenie 500+ się nie utrzymał, co tylko rozbija mit skuteczności całego projektu.
Fot. KPRM
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”220″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU