Po rozstrzygnięciu przetargu na dostawę nowych tramwajów dla Warszawy za ponad 2 mld zł, politycy Prawa i Sprawiedliwości, którym w sukurs przyszły prorządowe media, rozpętali awanturę. Serial z zarzutami pod adresem władz stolicy rozgrywany na gruncie patriotyzmu gospodarczego dotyczył zwycięzcy, którym został koreański Hyundai, a nie bydgoska PESA ani żaden inny polski producent. Do nikogo z obozu rządzącego nie docierały argumenty – wydawałoby się proste nawet dla laika – że to był przetarg, a w takich sytuacjach wygrywa cena i jakość. Nikt nie przyjmował do wiadomości, że oferta Koreańczyków była o pół miliarda tańsza, a parametry jakościowe spełniały kryteria lepiej od wymogów przetargu. Z tego co mówili i pisali politycy PiS, można było wysnuć wniosek, że najlepiej by było pojechać do polskiej fabryki i kupić tramwaje z wystawy, przepłacić i przetransportować do Warszawy, tak jak oni kupują broń z tzw. półki.
To już się stało nagminne choćby po “taśmach Kaczyńskiego”, że jednego dnia “dobra-zmiana” pieni się z z zarzutami, a drugiego dostaje kontrę i cały przekaz partyjny można wrzucić do kosza. Nie inaczej jest w przypadku warszawskich tramwajów. Dzisiejsza Rzeczpospolita pisze o wydatkach na uzbrojenie dla polskiej armii za 2018 rok – “(…) po podsumowaniu całego importu uzbrojenia dla Sił Zbrojnych RP w zeszłym roku okazało się, że aż dwie trzecie wydatków modernizacyjnych wojska, czyli 7,2 mld, trafiło nie do Polskiej Grupy Zbrojeniowej i innych obronnych, rodzimych spółek, ale do zagranicznych koncernów“ – pisze dziennik.
W 2018 aż 65% środków MON na sprzęt poszło do zagranicznych firm! Przed 2016 było odwrotnie- 65% wydawaliśmy w polskich firmach. W 2018 aż 5,4 mld zł to zaliczki dla zagranicznych koncernów na dostawy za kilka lat. Ma rozmach PiS z #AkcjaEwakuacja pieniędzy polskich podatników!
— Tomasz Siemoniak (@TomaszSiemoniak) February 23, 2019
Mariusz Błaszczak, broniąc się, mówi, że niektóre kategorie sprzętu trzeba sprowadzać z zagranicy, bo nie oferuje go polski przemysł. Eksperci mają inne zdanie – “Skala importu wojskowego wyposażenia jest szokująca. Co gorsza, tegoroczne zakupy “z półki”, m.in. rakietowych wyrzutni lądowych Homar/HIMARS czy śmigłowców od spółek zależnych zachodnich koncernów, potwierdzają niekorzystną tendencję. Jest ona destrukcyjna dla polskiej zbrojeniówki” – mówi wydawca fachowego pisma “Raport WTO”, Wojciech Łuczak. MON nie był w stanie wynegocjować nawet połowy z kilkunastu umów produkcyjnych, które miały włączyć polski przemysł obronny w kooperację z firmami z USA – “(…) W obietnice, że dopinanie kontraktów na dostawy ciężarówek i podwozi z Jelcza, wyrzutni rakietowych i kontenerów dla urządzeń elektronicznych pierwszych baterii rakiet zakończy się w najbliższych tygodniach, nie wierzą nawet najwięksi optymiści” – mówi Rzeczpospolitej ekspert militarny “Nowej Techniki Wojskowej”, Tomasz Dmitruk.
Zresztą, o szczegółach samego zakupu “Patriotów” pisał w środę w “Polityce” Marek Świerczewski. Sam program “Wisła” nie może w ogóle ruszyć z miejsca, bowiem po polskiej stronie leży obowiązek podpisania 9 dodatkowych umów, z których dotychczas podpisano jedynie trzy. Realizacja programu to skomplikowany proces – najpierw dostawca z USA musi zawrzeć umowy wykonawcze z firmami PGZ i zamówić tu sprzęt, który zostanie dostarczony do USA, by następnie po jego uzupełnieniu ma do Polski wrócić. Tymczasem negocjacje umów amerykańskich koncernów z PGZ stoją w miejscu – brakuje zdolności produkcyjnych, miejsca i rąk do pracy. Wygląda na to, że na tak wielkie kontrakty ani PGZ, ani polski rząd po prostu się nie przygotował. Dodatkowo, rządzący mają się też na nowo przyglądać wydatkom na program “Wisła”. Niewykluczone, że wobec konieczności wysupłania olbrzymich pieniędzy na wyborcze wabiki w postaci 500+ na pierwsze dziecko i 13-emeryturę, do sfinalizowania umów w ogóle nie dojdzie w tym roku. Nie ma się co oszukiwać, dla PiS dziś modernizacja armii nie jest potrzebą pierwszoplanową i na pewno nie ważniejszą niż wygrane jesienią wybory.
Trzy dni temu były minister Obrony Narodowej Tomasz Siemoniak napisał na portalu społecznościowym – “Gdy byłem ministrem obrony posłowie PiS krytykowali, że tylko 60-70% środków wydajemy w polskim przemyśle obronnym. Tymczasem minister Błaszczak w 2018 w polskich firmach wydał zaledwie 35%!!! Hipokryzja i szkoda Polski. Co na to premier i związkowcy?” – zapytał retorycznie.
Gdy byłem ministrem obrony posłowie PiS krytykowali, że tylko 60-70% środków wydajemy w polskim przemyśle obronnym. Tymczasem minister Błaszczak w 2018 w polskich firmach wydał zaledwie 35%!!! Hipokryzja i szkoda dla Polski. Co na to premier i związkowcy? https://t.co/IgSIhgEdwO
— Tomasz Siemoniak (@TomaszSiemoniak) February 22, 2019
Zabawne jest jednak to, że tak jak w Warszawie politycy PiS zarzucają Rafałowi Trzaskowskiemu, że ten nie pojechał wprost do PESY i nie zamówił drogich tramwajów tylko dlatego, że to polska firma, tak w przypadku sprzętu militarnego nagle tak ważne są jakieś umowy i negocjacje. Niestety okazuje się, że tam gdzie mowa o naprawdę gigantycznych pieniądzach, militarny patriotyzm gospodarczy Prawa i Sprawiedliwości w zderzeniu z liczbami wygląda gorzej niż blado.
Źródło: Rzeczpospolita
fot. Krzysztof Białoskórski/flickr
POLUB NAS NA FACEBOOKU
[wpdevart_like_box profile_id=”539688926228188″ connections=”show” width=”600″ height=”200″ header=”big” cover_photo=”show” locale=”pl_PL”]
Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści?
Wesprzyj nas swoją wpłatą.
Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce.
POLUB NAS NA FACEBOOKU